𝗻𝗲𝘃𝗲𝗿 𝗳𝗼𝗿𝗴𝗲𝘁

57 13 24
                                    

Siedziałem i niemiłosiernie się nudziłem. Mimo tego, że w kawiarni byłem w towarzystwie swoich najbliższych przyjaciół, ich rozmowa wydawała mi się mętna.
Nawet mój chłopak, Jisung nie potrafił wciągnąć mnie w swoją niekończącą się konwersację. To tak, jakby nie zwracali na mnie uwagi.

Przebywając w ich gronie z niewiadomych powodów zaczynało mi się robić przykro i niemiło. Był to pierwszy raz, gdy milczałem przez całe spotkanie. Reszta nawet nie zdawała się być mną przejęta. Obawiałem się, że zrobiłem dla nich coś złego. To wszystko mnie przytłaczało.

Po dłuższym czasie siedzenia przy czteroosobowym stoliku wyciągnąłem telefon z kieszeni. Nigdy nie robiłem tego przy towarzystwie, jednak nic więcej mi nie zostało. Nie chciałem wyglądać jak idiota siedząc tak przy znajomych. Narastała mnie ochota szybkiego powrotu do domu i obarczanie samego siebie zamkniętym w pokoju.

— A on jak zwykle na telefonie... — prychnęła chamsko z pogardą w moją stronę Soyeon, czyli jedna z moich przyjaciółek. Jej słowa źle wpłynęły na moje myślenie. Dziwił mnie fakt, że zostałem przez nią zauważony. W dodatku siedzenie na telefonie nie należało do moich zwyczajów. Czym jej zawiniłem...

— Ty w ogóle nas słuchasz? — odezwał się Han — Znowu masz wywalone w moje sukcesy. Wątpię nawet, że słuchałeś jak mówiłem o mojej wygranej w ostatnim turnieju.

Nawet mój chłopak sprawiał mi przykrość. Gdy spojrzałem zmartwiony w jego oczy, zamiast motylków w brzuchu poczułem dreszcze. Naszła mnie myśl, że mogło to być nasze ostatnie spotkanie całą grupą. Wszyscy czepiali się wyłącznie mnie. Bałem się, że nie wytrzymam, a z moich oczu wyleją się łzy. Przez mój mętlik w głowie, nie wiedziałem co odpowiedzieć.

— Pamiętasz w ogóle, że Jisung jest twoim chłopakiem? — wtrąciła się Yuna — Traktujesz go okropnie, Lee Know.

— Nie odpowiadasz? Han stracił dla ciebie wartość? — zaśmiała się wścibsko Soyeon.

— Mój mecz był w czwartek, nawet nie przyszedłe-

— Właśnie, że przyszedłem! — przerwałem dołujący moment — Z wszystkich kibiców kibicowałem ci najgłośniej! Rzecz w tym, że ty wybrałeś swoją drużynę ponad mnie. Udawałeś, że mnie nie ma dobrze wiedząc, że krzyczałem tylko do ciebie.

Zdawało się, że swoją odpowiedzią zamknąłem naszą więź na zawsze. Był to pierwszy raz kiedy Jisung spojrzał na mnie w ten sposób.

— Prawdziwy chłopak wbiegłby na boisko mnie przytulić. Czy ty kiedykolwiek w ogóle brałeś nasz związek na poważnie? Nawet nie raczyłeś zjawić się na obiedzie z moimi rodzicami! Nie szukaj atencji udając ataki paniki. Nikt w to nie wierzy — ciągnął dalej Han.

— Tak? Prawdziwy chłopak zapytałby się mnie czy dobrze się czuję. Każdy z was lekceważył moje zaburzenia. Ja przynajmniej traktowałem was jak rodzina — kłóciłem się, a z każdą chwilą mój wzrok się pogarszał przez nabierające się łzy.

— Nigdy nie chciałbym być twoją rodziną. To koniec — Han hałaśliwie wstał i przepełniony gniewem rzucił się w stronę wyjścia.

Pierwszy raz zignorowałem swoje okropne myśli. Bez zastanowienia, cały w strachu pobiegłem za ukochanym.

Wybiegając z lokalu widziałem Jisunga wchodzącego na pasy dla pieszych.
Ten jednak przez napływ emocji nie zauważył samochodu jadącego po lewej stronie.

Nasza kłótnia rzeczywiście zamknęła nasz związek na zawsze.
Był to ostatni raz, gdy widziałem go żywego.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 18 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

𝗢𝗡𝗘 𝗦𝗛𝗢𝗧𝗦 - 𝘀𝗵𝗼𝗿𝘁 𝘀𝘁𝗼𝗿𝗶𝗲𝘀Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz