- 2-

1.4K 187 29
                                    


Mason

Następnego dnia jesteśmy odrobinę spóźnieni. Josephine bez końca grzebała w szafie, nie mogąc się zdecydować na sukienkę. Psi patrol czy jednak Elsa z Krainy Lodu? Popędzałem ją co najmniej dziesięć razy, grożąc, ze się spóźnimy, ale nie bardzo wzięła sobie moje słowa do serca. Zdecydowanie prościej było, gdy była małym brzdącem. Nie musiałem pytać jej o zdanie, brałem pierwsze z brzegu ciuchy, nie bacząc na to, czy to Chase czy Sky. Teraz, kiedy wie, czego chce, nie mam już prawa głosu. Przynajmniej nie w kwestii doboru garderoby.

Parkuję na pierwszym wolnym miejscu pod przedszkolem. Pomagam Josie wysiąść z samochodu i prowadzę ją za rękę w stronę budynku. Ociąga się, marudzi i ziewa głośno, psiocząc, że się nie wyspała. Jest dopiero piętnaście po ósmej rano, a jej już wszystko nie pasuje. Przeważnie w takich momentach jeszcze bardziej robi mi na złość, jakby to lubiła.

Kobiety potrafią być bardzo przebiegłe.

– Motylku, możesz trochę przyśpieszyć? – Proszę, ciągnąc ją za sobą.

– Tatku, naprawdę chce mi się spać. I boli mnie głowa. Czy nie mogłabym zrobić sobie wolnego?

Zatrzymuję się, kucam i kładę dłonie na jej małych ramionkach.

– Kochanie, naprawdę muszę jechać do pracy. Nie możesz zrobić sobie wolnego, ponieważ nie ma się tobą kto zająć, a nie mogę zostawić cię samej w domu. Obiecuję, że urwę się dzisiaj wcześniej. Co ty na to?

– No dooooobra – kapituluje, teatralnie wywracając oczami, okazując mi w ten sposób swoje niezadowolenie. – Dzisiaj też coś dla ciebie narysuję.

– Na to liczę – Pstrykam palcem czubek jej noska, na co reaguje moim ulubionym, słodkim uśmiechem.

Wstaję, chwytam ją za rękę i wreszcie docieramy do środka. Są plusy spóźnialstwa. W korytarzu panuje spokój, nie ma żywej duszy, więc możemy bez przeszkód podejść do szafki, by Josie mogła się przebrać. Gdybym mógł, spóźnialibyśmy się codziennie.

– Charlie! – Pisk Josie niesie się po korytarzu niczym echo po jaskini.

Rzuca się w kierunku nauczycielki, a ja ponownie przyglądam się temu z dozą niepewności, ponieważ nie wiem, co spowodowało, iż tak bardzo ją polubiła. Moja córka zachowuje ostrożność wobec obcych ludzi, nie lgnie do nich tak chętnie, co kompletnie nie sprawdza się w przypadku tej dziewczyny. Wyglądają jak dwie, najlepsze przyjaciółki.

Podchodzę bliżej, z wsuniętą do spodni dłonią.

– Dzień dobry. – Nauczycielka wita mnie szerokim, pięknym uśmiechem.

Dzisiejszego dnia założyła sukienkę w zielonym kolorze, zaś włosy zostawiła rozpuszczone. Luźno opadają na ramiona, kręcąc się u dołu. Na widok długich, zgrabnych nóg, muszę przełknąć ślinę. Natychmiast karcę się za wkraczanie w rejony, nieprzeznaczone dla mnie. Co się ze mną, do cholery, dzieje? Dotąd nie zwracałem uwagi na płeć przeciwną, dlaczego nagle interesuje mnie sukienka oraz nogi tej dziewczyny?

– Dzień dobry. Uprzedzam, jest dzisiaj nieznośna.

Charlie cmoka, wymownie spoglądając na moją córkę.

– Proszę się nie martwić, dam sobie z nią radę. Sprawimy, że będzie grzeczna, jak aniołek. Prawda, Josie? – Moja córka energicznie przytakuje głową, cała w skowronkach. Pff, też mi coś! – A teraz biegnij się przebrać, poczekam tutaj na ciebie.

– Dobrze – odpowiada posłusznie i spełnia polecenie.

No proszę, kto by pomyślał. Szkoda, że w domu zmienia się w diabełka.

GDYBYŚ NIE ISTNIAŁAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz