Rozdział I- Początek, który stał się końcem

89 14 301
                                    

ROZDZIAŁ I-
Początek, który stał się końcem

    1 lipca. Endou szybko wziął torby i zbiegł ze schodów. Dobra, może to za dużo powiedziane. On z tych schodów spadł. Nie narobił sobie jakiejś wyjątkowo dużej krzywdy, tylko tyłek go bolał.

    Szybko się podniósł i pognał do kuchni, gdzie czekała jego rodzicielka i naszykowe przez nią wcześniej śniadanie.

    -Cześć mamo! Oo, tosty! Dziękuję- wziął śniadanie i chciał pobiec do drzwi, ale jego mama powstrzymała go w połowie drogi.

    -E e e, kochany. Gdzie ty biegniesz? Siądź przy stole i zjedz jak człowiek!- kiedy Mamoru w końcu usiadł spojrzała na niego z nostalgią- Ehh, jesteś taki sam jak twój dziadek. Też nie umiał usiedzieć w jednym miejscu kiedy chodziło o piłkę. No niech Ci będzie. Leć na ten obóz! Tylko bądź grzeczny!- lecz tego ostatniego zdania bramkarz już nie usłyszał. Pędził szybciej niż wiatr aby zdążyć na spotkanie z Kazemaru.

    Chłopaki mieli blisko do siebie, więc umówili się że pójdą razem na miejsce zbiórki. Nie musiał długo czekać, gdy z bramy naprzeciwko chodnika wyszedł jego przyjaciel.

    -Hej Kazemaru! Gotowy na dwa tygodnie obozu?- spytał szatyn, gdy podszedł do bramy przyjaciela.

    -Hejka- z przyzwyczajenia delikatnie się uśmiechnął i pozwolić powiekom nieco opaść, tworząc wrażenie że jest niewyspany. I to strasznie- Całe szczęście tak, wyczytałem wszystkie legendy i mity, a w razie czego kogoś złoży się tam w ofierze- to wywołało na obu twarzach uśmiech- I tym razem nie zapomniałem wziąść okularów! Nawet soczewki mam przy sobie.

    -Wow, nie wierzę. Czyżby cud się wydarzył? Kazemaru Ichirouta nie zapomniał okularów?- dostał kukrańca między żebra- No dobra, niech się będzie, przestanę!

    Po drodze zgarniali niektórych przyjaciół. Someoka, Aki, Harura, Natsumi, Kidou I Gouenji. Reszta, czyli Midorikawa i Hiroto, Fudou i Sakuma, Hijikata i Kabeyama, Tsunami I Tachimukai, Toramaru i Tobitaka, Fubuki, Kogure I Fuyuka, czekała już przy busie, przy szkole. Z dorosłych byli Pan Weteran, I trenerzy. Stary, dobry i niezmienny skład.

    Mieli jeszcze chwilę na rozmowy, po czym zaczęto sprawdzać frekwencję. Gdy upewniono się, że wszyscy się pojawili, spakowano walizki, usiedli na miejscach, I podróż się zaczęła. Miała potrwać koło 6 godzin, nie licząc paru przystanków.

    Na początku nic się nie działo. Jednak po 3 godzinie wszyscy zaczęli się nudzić.

    Zaczęli od grupowego pytanie czy wyzwnie. Wszyscy wybierali pytania od Kogure, które choć były ryzykowne, były lepsze niż jego wyzwania. I tu musicie m uwierzyć na słowo.

    Wjechali w las. Kazemaru, który dotychczas czytał książkę, oderwał się na chwilę i wrócił do świata realistycznego. Chwilę patrzył przez okno, po czym wyszeptał:

    -Las samobójców.

    -Co ty tam gadasz?- powiedział Fudou, którego zmuszono do siedzenia z niebieskowłosym, wyjmując słuchawke z ucha.

    -Nie twoja sprawa- Westchnął i powrócił do książki, ponownie zagłębiając się do świata mitologii.

    Jechali przez las spokojnie koło siedmiu minut. Grała muzyka, niektórzy że sobą rozmawiali, reszta zajmowała się swoimi sprawami.

    Nagle busa zaczęło mocno trząść. Dziwne to było dlatego, że jechali po dość wyrównanej jak na las drodze. Wtedy pojazd się zatrzymał. I otoczyła ich cisza.

Tam, Gdzie Was Nie SłychaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz