Piter był odrętwiały. Nie mógł już płakać ani
się uśmiechać. Zamknął się po tym, jak usłyszał tę wiadomość, nie myślał i nie był w obecny tej chwili.To była rozmazana plama i kłębek bólu, z którego Piter nie mógł się wydostać. Tej nocy po prostu płakał, wszystko co mógł zrobić, to płakać, ale nawet wtedy nie pomogło to absolutnemu bólowi, który odczuwał zarówno psychicznie, jak i fizycznie.
Ponieważ naprawdę myślał, że rodzina Hąlików to dom, w którym pozostanie do osiemnastego roku życia.
Ciągle mu powtarzali, że bez względu na wszystko, zawsze może z nimi zostać. Był z nimi przez półtora roku i po raz pierwszy był zadowolony z pobytu w domu. Chciał z nimi zostać. Chciał tego tak bardzo, że to bolało. Naprawdę chciał to powiedzieć. A mimo to nie mógł? Ponieważ w środę Adolf posadził go przy stole, spojrzał Piterowi w oczy i powiedział:
– Piter, mamy ci coś do powiedzenia- A w Piotrze zatliła cząstka radosnej iskry. Czy miał zostać adoptowany?
To właśnie chciał powiedzieć Adolf, prawda? Zawsze o tym marzył i powiedziano mu, że ten dzień nadejdzie i że będzie to najszczęśliwszy dzień w historii i...
– Nie możemy cię dłużej trzymać w tym domu.-
Świat Pitera się zatrzymał. Uśmiech na jego twarzy niemal natychmiast zniknął, nie mógł patrzeć na Adolfa ani myśleć.
Siedział tam, twarde kuchenne krzesło wbijało mu się w plecy, a jego umysł był całkowicie pusty. Ponieważ te słowa oznaczały, że odchodzi, oznaczało to, że wraca do systemu wychowawczego.
To znaczyło, że już go nie chcieli, że postanowili go oddać. Oznaczało to, że był tak niegodny miłości, że nawet ludzie, którzy wielokrotnie powtarzali mu, że go kochają, nie mogli znieść bycia z nim. Oznaczało to, że niezależnie od tego, jaki Piter był, żadna rodzina ani osoba go nie chciała. A to oznaczało, że wraca do systemu.
Pieprzony system zastępczy, och, jak myślał, że już nigdy więcej tego nie powie.
Bo myślał, że to jest to, myślał, że w końcu znalazł swój 'dom', gdzie był kochany i doceniany. A jednak najwyraźniej nim nie był.
I ta jedna noc była najgorsza. Piter siedział na podłodze, owinięty kołdrą i płakał, wpatrując się w podłogę przed sobą i przechodził przez różne etapy płaczu. Niektóre były głośne, brzydkie, ostre krzyki, które się z niego wyrywały, a innym razem wgryzał się w koszulkę, cicho płakał, a łzy spływały mu po twarzy. Ale to była ciągła sprawa i Piter prawie błagał, żeby pójść spać, żeby zakończyć tę torturę pozostania przy życiu, i ponownego przeżycia wszystkich szczęśliwych wspomnień, jakie miał z pobytu z nimi.
Ale sen nigdy nie nadchodził, jedynie niekończący się odrętwiający umysł ból. Zanim nastał ranek, mocno pulsowało mu w głowie, a oczy były tak czerwone, że nie było już widać any krzty białego.
Jego koszulka była mokra w wielu miejscach, a policzki miał czerwone i poplamione.
A kiedy Agata zapukała do drzwi i cicho powiedziała mu, że usmażyli naleśniki – jego ulubione – Piter nie poruszył się ani jej nie odpowiedział.
Nie mógł zmusić się do nienawiści do nich, bez względu na to, co zrobili. Siedział w swojej otchłani nieszczęścia i próbował odciąć się od tego, co się działo. Ponieważ złamane serce, które odczuwał, nie mogło się równać z niczym, co czuł wcześniej. Był to silny ból, wszystko bolało, a jego serce było tak ciężkie, że mógł to poczuć. Miał wrażenie, że wokół jego piersi zaciśnięty jest pas, przez który nie może oddychać.
CZYTASZ
-Już mnie nie chcecie?- Piotr Hąlik angst story
Teen Fiction- Nie możemy cię dłużej trzymać w tym domu. Świat Pitera się zatrzymał. Uśmiech na jego twarzy niemal natychmiast zniknął, nie mógł patrzeć na Adolfa, ani myśleć. Siedział tam, twarde kuchenne krzesło wbijało mu się w plecy, a jego umysł był całkowi...