Spałam sobie, gdy nagle do mojego pokoju zajrzały przez okno promienie słoneczne, zaczełam zakrywać głowę kołdrą i poduszką, ale ktoś w pewnym momencie zdjął moją kołdrę i poduszkę. Od razu wstałam.
- Kto śmie mnie budzić o tak wczesnej porze? - nagle wykrzyczałam i spojrzałam się w stronę z której została zabrana mi kołdra. Stała tam moja osobista służąca Melania.
- Panienko, zapomniałaś, że dzisiaj po południu masz samolot do Japonii?
- To dzisiaj? Która jest godzina? - szybko zapytałam się Melanii
- Jest już 20 po 10, panienko.
- Czemu mnie nie obudziłaś wcześniej?
- Próbowałam, ale nie mogłam dobudzić panienki. - dopiero po chwili zorientowałam się, że Melanie mówi do mnie panienko, a nie Nao.
- Melanii, nie zapomniałaś o czymś?
- Nie panienko.
- Znowu zapomniałaś.
- Ale o czym?
- Pamiętasz miałaś mi mówić na osobności Nao, a nie panienko?
- O matko, najmocniej przepraszam pa...- spojrzałam się na nią złowrogo - Nao.
- Widzisz, to chyba nie takie trudnie, prawda?
- Tak ma panienka rację.
- Ah musimy jeszcze nad tym popracować. - zeszłam z uszka i stanęłam na wprost Melanie - dobrze w takim razie skoro mnie już obudziłaś to wszystko jest na szykowane?
- Ależ oczywiście, wszystko jest na szykowane tak jak panienka sobie życzyła. - na słowo panienka skrzywiłam się, ale nie mogłam od Melanie wymagać, że od razu zacznie do mnie mówić po imieniu.
- Dobrze to co dzisiaj dla mnie przygotowałaś? - Melanie klasnęła w dłonie i już po chwili przede mną pojawił się wózek ze śniadaniem.
- Tak jak panienka lubi, na śniadanie kucharz specjalnie robił dla panienki sushi, zupę rybną i szklankę ciepłego mleka, a na osłodzenie torcik czekoladowy z wisienką.
- Podziękuj odemnie kucharzowi. - Melanie kiwnęła głową i od razu podeszła do mojej ogromnej szafy.
- Co chciała by dzisiaj panienka założyć?
- Z tego co widzę na dworze robi się szaro, więc może niebieski sweterek od Butczelli, czarne jeansy od Moni i czarne, długie do kolan kozaki na obcasie od Larissy.
- Jak sobie panienka życzy, a kurtkę od Monel, czy płaszczyk od Muliss?
- Płaszczyk - Melanie po chwili wróciła z rzeczami o których mówiłam, gdy zaczęłam się ubierać, Melanie zaczęła zadawać mi kolejne pytania.
- Panienko jaki dzisiaj komplet biżuterii?
- Dzisiaj niech będzie biżuteria od Messiego czarny koń. - to moja naj ulubieńsza biżuteria, nie dlatego, że jest tam koń jak w tytule, tylko jest to, biżuteria z czarnym kamieniem i perłami, która była nagrodą dla zwycięzcy czarnych derbów końskich. Stąd ta nazwa, a z tego co tatuś mi mówić to kosztowała jakieś 200 tyś. Dolarów. To jedna z moich najtańszych biżuterii.
- Panienko? - z mojego zamyślenia wyrwała mnie Melanie.
- Tak?
- Jak dzisiaj układamy włosy?
- Dzisiaj niech będą rozpuszczone.
- Dobrze - Melanie zaczęła rozczesywać moje włosy, gdy skończyła zaczęła mi robić lekki makijaż, taki jak zawsze. Gdy skończyła zobaczyłam się w lustrze. Moje piękne długie, kasztanowe włosy idealnie pasowały do swetra i jeansów, a całe wykończenie robił mój komplet biżuterii. Na koniec zostało tylko wybranie torebki z pośród 300. Wybór padł na czarną, skórzaną torebkę z nielimitowanej kolekcji od Butczelliego.
- Gotowe.
- Jak zawsze panienka wygląda olśniewająco.
- Dziękuję Melanie. Na którą mam samolot?
- Na 16:00.
- Zostało nam jeszcze pięć godzin. Co powiesz na małe zakupy?
- Dobrze, w sklepach, czy online?
- Wiesz może online. - podeszłam i wzięłam laptopa z mojego biurka, zaczęłam przeglądać różne oferty w sklepach i byłam tak tym pochłonięta, że gdyby nie Melanie to spóźniła bym się na samolot.
- Panienko! - co Melanie - jest już 25 po 15.
- Co? - spojrzałam się na zegarek i faktycznie pokazywał on 15:25. - o nie zaraz się spóźnię?
- Niech się panienka nie martwi, zdążymy. - Melanie od razu wybiegła z pokoju, gdy po dłuższej chwili wróciła, była szczęśliwa, ale zmęczona.
- Dlaczego jesteś taka zmęczona?
- Panienko samochód czeka, wszystkie rzeczy są już załadowane, teraz czekamy tylko na ciebie, panienko.
- W takim razie co my tu jeszcze robimy? - szybko wyszłam z pokoju, i jak strzała Zbiegłam po schodach. Przy samochodzie stał Sebastian, mój osobisty kierowca.
- Dzień dobry Sebastianie.
- Witaj panienko.
- Jedziemy na lotnisko - powiedziałam zanim zdążył zamknąć drzwi.
- Jak sobie panienka życzy.
Myślałam, że się spóźnię, bo o tej godzinie na ulicach jest ogromny korek, ale jakoś zdążyłam, gdy byłam już na pokładzie samolotu mogłam odetchnąć. Niby był to samolot taty, ale jak bym się spóźniła, to i tak by on na mnie nie czekał, tak zadecydował tata, więc musiałam się dostosować do niego. Jutro są moje 14 urodziny, miałam je spędzić z tatą, mamą i Sarą w domu, ale mieli dużo spraw i dlatego w tym roku będziemy je obchodzić w Japonii w Osace. Tam właśnie będę mieszkać i chodzić do szkoły, a to dlatego, że tata nie zgodził się na mój powrót do New Yorku. Lot trwał mi bardzo długo, chociaż spędziłam go w fajnej atmosferze. Przez prawie cały lot rozmawiałam z miłą stewardessą Ann. Dlatego lot 2 godzinny minął mi bardzo szybko, nim się zorientowałam byłam w Japonii. Z lotniska odebrał mnie kierowca taty, Karl.
- Dzień dobry panienko.
- Dzień dobry Karl, zawiedziesz mnie do taty?
- Przykro mi panienko, pan Prezes kazał zabrać panienkę prosto do domu.
- Rozumiem. - wsiadłam do samochodu i że znudzeniem obserwowałam to co dzieje się za szybą, nic się nie działo, do momentu, w którym przejeżdżaliśmy koło jednej ze szkół taty, od razu postanowiłam do niej zajrzeć. - Karl zatrzymaj się!
- Gdzie panienko?
- Tutaj koło bramy wejściowej do szkoły.
- Panienko ja nie mo...
- Możesz i zrobisz to! - Karl nie miał wyjścia i w końcu stanął. Gdy tylko zatrzymał samochód od razu wysiadłam. Stanęłam przed brama wejściową nad którą widniał napis i logo szkoły. - Akademia Eventsportsmen. Karl ja pójdę się rozejrzeć.
- Ale panienko, powinna panienka wrócić do domu.
- Nic się nie stanie jak spóźnię się chwilkę. - spojrzałam się na niego i kiwnęłam do niego głową - choć. - widziałam, że nie chciał tego robić, ale nie miał wyjścia i w końcu poszedł ze mną. Ta szkoła była ogromna, myślałam, że o tej godzinie nikogo nie będzie, a okazało się, że na boisku, a raczej na kortach do tenisa byli uczniowie i chyba trenerka. Byłam ciekawa jak wyglądają treningi, więc weszłam i usiadłam niepostrzeżenie, na trybunach, przez to, że było ciemno na nich. Siedziałam tak z godzinkę, kiedy nagle ktoś podszedł do mnie i złapał mnie za ramię, myślałam że to Karl, ale był to jakiś facet. Nie myśląc wiele zaczęłam krzyczeć. - Aaaaaaa Karl, gdzie ty jesteś, pomóż mi !!!!. - już po chwili był przy mnie i złapał tego faceta.
- Aaaa puść mnie ty - facet spojrzał się na Karla i zaniemówił
- To znowu ty, mówiłem ci już tyle razy byś trzymał się z daleka od tej szkoły, ale widzę, że ostrzeżenie nic nie dało.
- Karl znasz go? - zapytałam zdziwiona
- Wybacz panienko ten mężczyzna od jakichś dwóch miesięcy przychodzi tutaj i jak widzi jakąś dziewczynkę to ja zaczepia. Myślałem, że poszedł stąd, ale jak widzę nie posłuchał mnie.
- Co z nim zrobisz?
- Przekaże go policji, panienko mogła byś zadzwonić na policję.
- Już dzwonię - zadzwoniłam na policję i powiedzieli, że będę za kilka minut - co robimy?
- Czekamy na policję. - Karl spojrzał się za mnie i głową machnął w stronę kortów, dopiero wtedy zorientowałam się, że nie jesteśmy tutaj sami.
- Karl powiedz mi, że oni nas nie widzą?
- Wybacz panienko, ale chyba jednak nas widzieli.
- I co teraz? - Karl patrzył się na mnie zamyślonym wzrokiem, a po chwili namysłu odpowiedział.
- Nie ma szans, że nas nie widzieli, więc nie pozostaje nam nic innego jak pójście i przedstawienie się.
- Wiesz co?
- Co?
- Takiej odpowiedzi oczekiwałam - Karl spojrzał się na mnie z podniesiona brwią - co? Skoro tak się stało jak się stało to nie ma innego wyjścia.
- Ah - westchnął tylko i po chwili ruszył za mną w stronę kortów. Gdy podchodziliśmy zauważyłam dość dużą grupkę chłopców i jedną kobietę.
- Dzień dobry - powiedziałam będąc już blisko
- Dzień dobry - odpowiedziała kobieta - jeżeli mogę spytać, to co państwo robią na terenie szkoły o tak późnej porze?
- Pa...Nao chciała przyjść i obejrzeć szkołę. - powiedział Karl, nie powiem byłam szczęśliwa jak powiedział moje imię.
- I musiał pan przyjść z córką akurat w nocy? - kobieta spojrzała się na nas podejrzliwie i po chwili dodała - A ten mężczyzna którego pan trzyma to chyba nie jest tutaj z własnej woli.
- On oczywiście, że jest tutaj z własnej woli, a tak po za tym to nie jestem ojcem tej młodej damy, ja tylko ją tutaj przywiozłem.
- Powiem panu w prost zachowuje się pan podejrzanie i nie mam innego wyjścia jak zadzwonić na policję.
- Proszę niech pani nie dzwoni na policj.... - Karl nie zdążył dokończyć kiedy na teren szkoły wjechała policja, od razu podeszła do nas i zabrała mężczyznę trzymanego przez Karla, gdy zaczęli odchodzić mili policjanci myślałam, że sprawa wtargnięcia na teren szkoły zostanie pominięta, ale na nasze nieszczęście jeden z chłopców musiał się odezwać.
- Przepraszam panie policjancie, ale mamy pewien problem i chcielibyśmy go rozwiązać.
- Jaki? - Zapytał się policjant
- Widzi pan tą dwójkę? - pokazał na nas
- Tak
- Weszli na teren szkoły niezauważeni i pewnie wyszli by również niezauważenie, ale stało się inaczej i z tego co mówił pan dyrektor jest to nielegalne by wchodzić na teren szkoły o tak późnej porze jeżeli nie jest się uczniem szkoły. Na dodatek ten pan - wskazał na Karła - powiedział, że przyprowadził Nao by zobaczyła szkołę, a takie odwiedziny są tylko w ciągu dnia, a nie w nocy, po za tym zachowywali się dość podejrzanie, stąd moja prośba o sprawdzenie ich i wyjaśnienie tej sprawy.
- Czy chciałby pan wytłumaczyć nam jak to się stało, że pan o tak późnej porze przyszedł oglądać szkołę? - wszyscy patrzyli się na Karla, a on biedny nie wiedział co powiedzieć, bo co by im powiedział, że jest ochroniarzem dyrektora szkoły i że przyprowadził mnie tutaj zaraz po tym jak odebrał mnie z lotniska. Przecież wydawał by się jeszcze bardziej podejrzany.
- Widzę, że ta szkoła jest bardzo niebezpieczna skoro niezauważenie mogły wejść, aż trzy osoby. - wszyscy spojrzeli się na mnie, miałam okulary przeciw słoneczne, więc ciężko było policji mnie rozpoznać
- Chcesz powiedzieć, że pan dyrektor nie dba o nasze bezpieczeństwo? - powiedział ten sam chłopak w okularach i brązowych włosach.
- Ależ skąd że ja tylko tak mówię.
- Widzę, że panienka lubi pogrywać sobie z policją.
- Niech pan przestanie tak zwracać się do Nao.
- Dlaczego w końcu jest panienką, młodą panienką - to było o jedno słowo za dużo nie wytrzymałam i wybuchlam. Podeszłam do tego policjanta i uderzyłam go, a później zdjęłam okulary i gdy spojrzał się na mnie od razu skamieniał że strachu.
- I co już pan nie zamierza mówić do mnie panienko?
- Przepraszam nie wiedziałem, że to pa.... - nie dokończył, bo zatkał sobie usta recami.
- Skoro teraz wiesz to może zakończymy tą bezsensowną pogawędkę i każdy wróci do siebie.
- Nic się tutaj nie stało, zapomnimy o wszystkim, do widzenia. - i poszli, odwróciłam się do Karla.
- Jedziemy do domu, natychmiast, mam dość jak na dzisiaj wrażeń. - z powrotem założyłam okulary i zaczęłam iść w stronę wyjścia z terenu szkoły, jednak kobieta mnie zatrzymała wraz z chłopcami.
- Kim jesteś? - spojrzałam się na nich zsuwając lekko okulary z nosa.
- Jestem Nao Smith, druga córka Chainca i Rose Smith. - Na moje słowa wszyscy stanęli i się tylko patrzyli jak odchodzę i wsiadam do samochodu, a później odjeżdżam.
CZYTASZ
Niezapomniana Przygoda
Teen FictionTa opowieść będzie o dziewczynce z bogatej rodziny i chłopcu.