Katie
Z rozbawieniem obserwowałam jak Scott próbuje podkraść Megan frytki. Niestety jego próby nie były skuteczne, nawet gdy Megan była widocznie rozproszona. Nagle się pochyliła w moją stronę.
- Czy ty to widzisz? - zapytała oburzona. - To już trzecia laska, do której zarywa!
- Z marnym skutkiem - stwierdziłam, widząc jak kobieta odchodzi od Xavier'a.
- Czy ja wiem? - wtrącił Scott, zjadając jedyną frytkę, którą udało mu się podkraść. - Ta druga dała mu numer.
- Ma rozmach skubany - zaśmiała się Charlotte. - A gdzie reszta? Linda miała przyjść, tak samo James. Oscar nic nie mówił, jego nie będzie?
- Lepiej ,żeby go nie było - prychnął Scott. - Atmosfera będzie lepsza.
- Atmosfera by była dobra, gdybyście się oboje ogarnęli - dogryzła mu Megan. - Skoro nie zamierzacie powiedzieć nikomu o co wam poszło to chociaż spróbujcie to rozwiązać między sobą. Linda i James jakoś dają radę się przez większość czasu tolerować.
- Nie ma co rozwiązywać - stwierdził zirytowany. - I przecież się tolerujemy w pracy, nie?
Megan już miała coś odpowiedzieć, gdy przy stole pojawił się Oscar. Charlotte trochę się przesunęła, robiąc dla niego miejsce, na które szybko usiadł.
- Sorki za spóźnienie, samochód mi padł - wyjaśnił. - Coś mnie ominęło?
- Znowu? - zapytałam zaskoczona. - Może powinieneś kupić nowy.
- Wiem - skrzywił się. - Ale to był samochód mojego dziadka. Ciężko mi się z nim pożegnać.
- Kiedyś będziesz musiał - stwierdziła Megan. - Wątpię, żeby Wright nadal ci wierzył jak powiesz mu 3 raz w tym miesiącu, że masz auto w naprawie.
- Nie wspominaj mi - jęknął. - Ominęło mnie coś czy nie?
- Tylko Xavier i jego podbojowe podrywy - odpowiedziała mu Charlotte. - Ej, już chyba czwartą dorwał.
- Xavier ma lepsze powodzenia u panienek niż ty Oscar - rzucił jakby od niechcenia Scott. - Pamiętasz jak się uganiałeś za tamtą dziunią jak dopiero zacząłeś pracować w naszym departamencie?
- Pamiętam - odpowiedział z kwaśną miną. - Nie musisz mi wypominać.
- Hej, co to za napięta atmosfera? - zapytał Xavier, w końcu wracając do stołu. - Chwilę mnie nie było!
- Raczej 20 minut - prychnęła Megan. - Zamówiłeś coś chociaż?
- Może i tak, liczysz na darmowego drinka?
- Dobra, wszyscy spokój, jesteśmy tu ,żeby się zintegrować - odezwała się Charlotte. - Jeśli chcecie się pokłócić to na zewnątrz, bo się do was nie przyznam jak was będą chcieli wyrzucić.
- I tak byśmy cię z nami wzięli - zaśmiałam się. - Nie pozbędziesz się nas tak łatwo.
Z wielkim uśmiechem rzuciłam Charlotte rozbawione spojrzenie. Ta tylko przewróciła oczami i teatralnie wzdychnęła. Dźwięki wiadomości zburzył chwilową ciszę. Zarówno Oscar jak i Charlotte spojrzeli na swoje telefony.
- Lindy nie będzie, jej siostra potrzebowała jej pomocy - poinformowała grupę.
- James'a też nie będzie, idzie do dentysty.
- Tak nagle? - zdziwił się Xavier. - Może po prostu nas wystawił.
-Nie, miesiąc temu się umawiał i całkowicie o tym zapomniał - odpowiedział Oscar coś pisząc na telefonie. - Gdyby nie zadzwonili by potwierdzić wizytę to by nie poszedł.
- No cóż, musimy się dobrze bawić bez nich - wzruszył ramionami Xavier.
Widząc nieprzekonaną minę Megan, uśmiechnęłam się szerzej. Linda i James będą żałować, że ich nie ma.Następnego dnia, Stacja Departamentu Policji Detroit, 07:36
Kac morderca nie ma serca, co mnie podkusiło, żeby tyle wypić? Ah no tak. Scott i jego "ze mną się nie napijesz?". Podniosłam głowę z biurka i rzuciłam gniewne spojrzenie na mojego partnera, który siedział z zadowolonym uśmiechem. Bo oczywiście on kaca nie ma. Wypił więcej ode mnie, a kto cierpi? Ja.
- Ugh, mam nadzieję, że nie będziemy mieli żadnej sprawy dzisiaj...
- Price preferująca papierkową robotę? - zaśmiał się sprawca moich boleści. - Piekło chyba zamarzło.
- Katie nadal kacuje? - zapytała Megan, przechodząc.
- Niestety..- jęknęłam.
- Nie dziwne, w życiu nie widziałem, żeby ktoś taką kolejkę strzelił jak ona - rzucił Xavier. - Niestety my na razie znikamy.
- Jedziecie gdzieś? - zapytał Scott.
- Taa. Na interwencję. Sąsiedzi się pokłócili - powiedziała znudzonym tonem Megan. - Więcej będzie papierów niż tej interwencji.
Chwilę jeszcze obserwowałam wychodzącą Megan, po czym z powrotem oparłam czoło o biurko. Gdy tylko zaczęłam się relaksować a pulsujący ból głowy znikać, poczułam kopniecie w łydkę. Wright idzie. Szybko się wyprostowałam, wręcz idealnie na czas, bo szef akurat teraz miał idealny na mnie widok.
- Wszystko dobrze? - zapytał, przyglądając się papierom na biurku.
- Tak - opowiedziałam w tym samym czasie co Scott.
Wright pokiwał tylko głową na znak aprobraty, po czym spojrzał na zegarek.
- Muszę pojechać zawieźć coś mojej żonie, w tym czasie Diane tutaj rządzi - poinformował nas. - Nie spalcie departamentu w tym czasie.
- My? Nigdy - zaprzeczył Scott.
Wright tylko się uśmiechnął i wyszedł. Już miałam wrócić do swojej pozycji, kiedy dobrze znany nam odgłos obcasów zaczął się do nas zbliżać. Z błagającymi oczami wpatrywałam się w Diane, która podniosła jedynie brew.
- Macie sprawę do rozwiązania - powiedziała ku mojemu rozczarowaniu. - Zbierajcie Lindę i Oscar'a.
- A coś o tej sprawie? - dopytałam, już żegnając spokojne przeżycie dzisiejszego kaca.
- Niejaka Ivy Adams zadzwoniła i powiedziała, że znalazła nieżywą dziewczynę w swoim domu. Podała adres i poprosiła, żeby ktoś szybko przyjechał. Nic więcej nie chciała powiedzieć przez telefon.
Scott i jego pieprzone "ze mną się nie napijesz?". Ciekawe czy też by tak cieszył japę, gdyby miał takiego kaca jak ja.
CZYTASZ
Kruki Detroit
ActionW wiecznie zabieganym Detroit, codziennością są różne wypadki. Nie zawsze jednak są one łatwe do wyjaśnienia. Megan Smith nagle zostaje przydzielony partner. Kobieta nie jest zbytnio zadowolona, zwłaszcza gdy jej partnerem okazuje się Xavier Wood, n...