Miałem już dość czekania, a jednocześnie nie zamierzałem pokazywać po sobie, że jakkolwiek mnie to ruszyło. Na szczęście się doczekałem. Dźwięki ucichły, a po chwili kotara zaczęła się rozsuwać. Zerknąłem do środka. Samantha poprawiała sukienkę. Przetarła usta dłonią, po czym związała włosy gumką. Jej ruchy były chaotyczne, nie wiedziała, gdzie podziać oczy, jakby popełniła największą ze zbrodni. Na Seana nawet nie patrzyłem. Nie chciałem widzieć, jak się doprowadza do porządku.
Czuła mój wzrok. Wstała. Nasze spojrzenia spotkały się tylko na sekundę. Nie wiem, czy przepraszała mnie wzrokiem, czy chciała sprawdzić, czy rozumiem, bo szybko spuściła głowę i mnie wyminęła. Zostawiła za sobą delikatny podmuch, który poczułem w sobie głęboko. Wnętrze nie przestawało mnie palić żywym ogniem. To nie tak powinno być. Nie zamierzałem być rycerzem Samanthy. I nie byłem gotów by spalić dla niej świat, więc nie była mi nic winna. A jednak... Coś we mnie się buntowało.
W tym momencie nie rozumiałem sam siebie. Owszem, nie lubiłem prostytucji, a jednocześnie traktowałem prostytutki, jak normalnych ludzi, jak jedne z elementów tego świata, w którym tkwiłem. Nie wtrącałem się w to, jak pracują, dopóki nie działa im się krzywda. Dlaczego więc akurat wobec Samanthy coś mnie kłuło? Dlaczego tak bardzo przeszkadzało mi to, co robi?
Odchrząknąłem i wszedłem do środka. Uważnie sprawdziłem, gdzie siadam, żeby nie dotknąć żadnej dziwnej wydzieliny. Sean się na to zaśmiał i odpalił papierosa. Spojrzałem na niego, znów czując, że coś jest nie tak.
– Dlaczego jesteś zdenerwowany? – spytałem, obserwując go czujnie, bo powinien być raczej zadowolony i odprężony.
– Nie gniewasz się? Mówiłem, że jest twoja tylko przez chwilę. – Zaciągnął się, nie patrząc mi w oczy. – Niczego ci nie obiecywałem, a i ty nie wyglądałeś, jakbyś chciał ją na zawsze – mówił dziwnie, jak nie on, co przez sekundę wydało mi się alarmujące, ale może po prostu coś zaćpał?
– Zmieńmy temat. – Potarłem uda, czując się jak w klatce. Miałem wrażenie, że odkąd wyszedłem do kibla, świat zamienił się w nieśmieszny żart. Jakby wszyscy przybrali maski i zaczął się jakiś dziwny spektakl, którego nie rozumiałem. Nie zostałem zaproszony za kulisy. A do tego nikt nie zamierzał przedstawić mi programu tego wydarzenia.
Sean się zamyślił, przygryzając wargę. Papieros palił się sam, a on całkowicie odleciał. Wyglądał, jakby czymś się martwił. Zmarszczyłem brwi, rozejrzałem się wokół i nadal niczego nie rozumiałem.
– Chciałeś ze mną pogadać.
– Ach, tak – wyrwał się ze swojego transu. – Słuchaj, czy dałbyś radę wziąć udział w jeszcze jednej walce? Powiedzmy, że będzie to dla ciebie rozgrzewka przed tą główną.
– Mogę. – Wzruszyłem ramionami, bo chętnie bym się wyżył.
– Świetnie. – Nerwowo zgasił papierosa. – Zadzwonię. – Wstał i otrzepał marynarkę z niewidzialnego kurzu. – Baw się na mój rachunek.
Wyszedł, zostawiając mnie oniemiałego.
Co się, do kurwy, wydarzyło? Poszedłem tylko się odlać!
Stanąłem na podeście, wsuwając ręce do kieszeni spodni. Brałem głębokie oddechy, próbując cokolwiek zrozumieć. Moje myśli jednak przypominały ten rozszalały przede mną tłum.
– Mason? – Usłyszałem głos za sobą.
Odwróciłem się do Samanthy, widząc za nią kolejnego ochroniarza i Kim.
– Hm?
– Sean już pojechał, my też się zbieramy.
– Okej.

CZYTASZ
Mason - Zakończona
Romanzi rosa / ChickLitMason nadal tkwi w swoim świecie brutalności i nielegalnych interesów. Nie widzi dla siebie innej drogi. Pogodził się ze swoim przeznaczeniem i z tym, że umrze młodo. Tylko czy to faktycznie jego przeznaczenie? Każda decyzja niesie za sobą konsekwen...