Rozdział 2

11 4 2
                                    

— Już w sobotę kolejny koncert Thunder Riff w knajpie „u Nicka"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Już w sobotę kolejny koncert Thunder Riff w knajpie „u Nicka"... — zaczął Asher, wskakując na stół na środku stołówki, przy którym siedzieli członkowie jego zespołu. — Jak zawsze zaczynamy o dziewiętnastej, więc bądźcie na czas! — Przechadzał się po blacie, balansując między tacami. — I uwaga! Mamy nowy kawałek!

Wendy przechyliła głowę na bok, oglądając wyczyny wysokiego bruneta, który zawsze ubierał się ciemne kolory. Po czym wyszeptała do mnie:

— Wiesz, zdarza mi się, że rozumiem, co możesz w nim widzieć. — Rozejrzała się w poszukiwaniu wolnego miejsca dla nas. — Jest przeciwieństwem ciebie i nie przejmuje się innymi. A ty ciągle mówisz, że chciałabyś taka być.

— I wygląd, Wendy. I wygląd. — Zarumieniłam się, nie mogąc oderwać wzroku do Ashera. Dlaczego akurat tego dnia musiał ubrać czarną koszulkę, która odkrywała jego umięśnione ramiona oraz tatuaż. — Widzę, że drugi stół za nimi właśnie się zwolnił.

— Czyli znowu chcesz tylko patrzeć? — westchnęła Wendy, przewracając oczami. — Przynajmniej koło nich przejdźmy, a nie jak zwykle kółeczko. Nie bądź pisklak, Pritchard.

Z niechęcią przytaknęłam, bojąc się przyjaciółki, która mogła już ze mną nerwowo nie wytrzymać. A ostatki cierpliwości Wendy widziałam w jej niebieskich tęczówkach. Nagle zaczęły zdawać się przyjmować lodowaty odcień, jakby chciała mną potrząsnąć... Wzięłam głęboki wdech i wykonałam pierwszy krok przed siebie. Próbowałam się zrelaksować, ale zaciśnięte z całej siły palce na plastikowej tacce, mówiły coś innego. Powtarzałam sobie, że dam radę. Dobrze się prezentowałam. Miałam uczesane włosy i pomalowane oczy. Nie powinnam zrobić niczego głupiego. Tylko przejść się obok... Chyba że bym się potknęła?

Nie. Nie. Nie. Nie potknę się. Nie mogę.

Wendy za mną chrząknęła, pośpieszając i zaprzestając mój wewnętrzy monolog z samą sobą. Od stresu było mi na zmianę ciepło i zimno. Serce biło niemiłosiernie szybko. Nie byłam głupia. Za reakcję swojego organizmu obwiniałam układ współczulny. Ostatnio się o nim uczyłam i w szkole i na dodatkowych korepetycjach. Rodzice wymagali perfekcji, jeśli miałam w przyszłości zostać studentem medycyny, a potem lekarzem jak mama. Zmartwiłam się jeszcze bardziej. Ten rok miał zdecydować o mojej przyszłości i na jaką uczelnię się dostanę.

Cholerny układ współczulny. Głupia reakcja stresowa! Ja nie potrzebuję żadnej mobilizacji organizmu do walki o przetrwanie! A może tak? Nie wiem!

Asher zeskoczył na podłogę, a dziewczyna obok zapiszczała ze strachu lub szczęścia. Trudno było to stwierdzić, ale chłopak uśmiechnął się przepraszająco, pochylił się nad nastolatką i rzucił ciche:

— Sorki, nie chciałem tak blisko wylądować. Wszystko okej?

Zestresowałam się jeszcze mocniej. A jeśli zrobiłby ponownie jakiś niespodziewany ruch i się wystraszę? Jeśli z tacy spadnie mi całe jedzenie, a ja następnie w nie wpadnę? A co jeśli zrobię z siebie pośmiewisko?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: a day ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Thunder Riff. Odnajdź siebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz