Łąka była piękna. O poranku wraz ze wschodem Słońca było widać rosnące na niej polne kwiaty i latające motyle. Nagły ruch drewnianego miecza ugiął pod sobą powietrze. Trawa swobodnie muskała jej bose stopy , które chwilami prześwitywały przez nagłe uniesienie się krańców kolorowej spódnicy. Miała wyrysowaną na twarzy determinację i wściekle uciekała od absurdalnych, kłopotliwych myśli. Tolys wyglądał na nią zza drzewa, skrycie zaintrygowany, kim była ta tajemnicza piękność. Nieważne, błąkał się po tych ziemiach zbyt długo. Chciał o niej zapomnieć, bo jaki miał wybór? Miał poślubić kogoś, kogo nie znał, a nikt w obecnej sytuacji nie zaakceptowałby jego marnego "nie". Mimo to wpatrywał się, jak zahipnotyzowany w tą silną, nieznajomą kobietę. Budziła jego uznanie. Te które znał nie władały tak precyzyjnie bronią, nawet jeśli to drewno, zdawała się walczyć już prawdziwym mieczem. Wpatrywał się w jej taniec, coraz bardziej pragnąc odroczyć to wymuszone małżeństwo. Chciał uciec od tego myślami, a Ona zabierała je daleko. Nagle jej nogi się splątały, zachwiała się, upadła . Tolys mimowolnie podbiegł do niej, wyciągając rękę.
-Wszystko w ...- nie dokończył pytania, bo przyłożyła mu czubek drewnianego ostrza do szyi.
Patrzyła mu w oczy, marszcząc brwi. Jej zielone oczy przytłoczyły go. Zwykle kobiety bały się okazać najmniejszego braku szacunku wobec mężczyzn. Zwykle pozostawały świadome konsekwencji, lecz to był moment, który go zaskoczył. Po którym nieznajoma z wypiekami na twarzy opuściła wzrok i bez słowa uciekła. Tolys stał, jak wryty. Nie był pewien, czy to był sen, czy też jawa. Dopiero po chwili zamrugał i dostrzegł kobiece trzewiki.
-Nie wzięłaś butów - powiedział do lasu, lecz nikt mu nie odpowiedział.
Nieznajoma już nie wróciła.
~~~~
Felicja idąc królewskim korytarzem, utykała, jęcząc. Dzikie ciernie okazały się bezlitosne dla jej poranionych stóp, lecz wzrok nieznajomego, którego spotkała.
-Co za wstyd - mruknęła pod nosem.
Nie. Nie mogła o nim myśleć. Moment, który zdawał się trwać wieki, przyprawiając ją o szybsze bicie serca. Nie, nie mogła do tego wracać. Przecież dzisiaj miała poznać swojego męża. W duchu najmocniej, jak tylko mogła nienawidziła świata zdominowanego przez agresywnych męzkich władców . Znając jej drwiące szczęście, najpewniej jej mąż okaże się jednym z nich. Nie mogła czuć nic do innego chłopca. Musiała uniżyć się i kłaniać temu władczemu dupkowi, którego oczyma wyobraźni widziała. Ręką podparła się ściany.
-Coś się stało?- usłyszała melodyjny głosik Jadwigi.
Nie mogła spojrzeć jej w oczy, ani przyznać się do tak poniżającego incydentu.
-Poza tym, że mam zostać żoną jakiegoś pijackiego idioty, to nie. Jest dobrze - uśmiechnęła się do siebie, chcąc zrobić kolejny, wydobywający z jej ust jęk, krok.
-Kulejesz - wskazała młoda Król.
Felicja zaśmiała się:
-Wcale nie
-Gdzie twoje buty?- spytała nagle Jadwiga -Ćwiczyłaś dzisiaj szermierkę, prawda?
-Może - znów rzuciła sarkastycznie.
Rozczarowana Król pomachała tylko głową, próbując nie drążyć tematu, po czym się uśmiechnęła:
-Wiesz, że małżeństwo może być naprawdę piękne?
-Tylko po co? - pomyślała Felicja - Nie chcę tego
Mina jej rozmówczyni spochmurniała.
-Rozumiem - mruknęła - Przebierz się. Twój ukochany lada moment przyjdzie
Następnie zniknęła po drugiej stronie korytarza. Felicja z kolei udała się do swojej komnaty. Tam mogła dać upust swojej rozpaczy. Łkać chociaż jest dobrze. Rozczasując szczotką splątane pasemka, płacząc przy zakładaniu swojej najlepszej sukni. Na koniec usiadła na łóżku i spróbowała założyć inne trzewiki.
-KUR*A!- zawyła na całe królestwo, udolnie powstrzymując ostatnie łzy.
Po przygotowaniu zeszła na dół, lecz na widok grupy konnych jeźdźców za oknem , prowadzącym na taras , zdecydowała się z ukrycia podejrzeć swojego narzeczonego. Wybiegła z zamku i ukryła się za studnią obok ogrodzenia , które wydawało się nieco wznosić kwiaty. Spoglądała ukradkiem, lecz spięła się, gdy ktoś zaczął iść w jej stronę, ktoś ją zauważył. Nieco zdezorientowany tamten nieznajomy rzucił na nią cień.
-Przepraszam?- zauważyła, że trzymał w ręce za splecione sznurowadła jej trzewiki.
Tak, to tamten chłopak.
-Dobrze ci radzę, spadaj zboczeńcu. Zaraz pojawi się tu jakiś totalnie seksistowski idiota - ostrzegła.
Nieznajomy posłał jej ciepły uśmiech.
-Może mógłbym cię przed nim ochronić, pomóc jakoś, zgłosić straży? Jeśli potrzebujesz pomocy wystarczy powiedzieć
-Nic mi już nie pomoże- stwierdziła.
-Czemu?
Nieoczekiwanie ich dialog przerwało podejście do nieznajomego Jadwigi, która z gracją ukłoniła się i przywitała:
-Panie Litwo, miło mi gościc Pana w naszym królestwie
-Z-zaraz!- zająknęła się wstrząśnięta Felicja - Więc to on będzie moim mężem?!
Twarz Tolysa poczerwieniała.
-Czyli t-to ona będzie moją żoną?!
CZYTASZ
Księżniczka| LietPol
FanfictionNyo Polska x Litwa Zauważył ją ćwiczącą szermierkę- silną, pewną siebie, szybką i precyzyjną, lecz nie przypuszczał, że połączy ich coś więcej niż przelotne spotkanie. Zwłaszcza, że zaaranżowano jego małżeństwo.