Dziwny dzwięk dochodził zza domu, było tam puste pole. Peter włączył swoj kostium, ktory pojawił sie na nim. Wybiegł szybko przed budynek spotykając się z całą resztą.
-Co to do cholery było? - pierwszy odezwal się Bucky.
-Czekajcie, sprawdzę to. -Sam rozłożył swoje skrzydła i wzbił się do góry, inni przewrócili oczami I rozłożyli ręce.
-Tak bez nas?!
Wszyscy skierowali się w stronę zdarzenia. Nie było to zbyt dziwne, z końcu każdy był ciekawy I każdy chciał pomóc. Nie biegli z byt długo, przystanęli nagle, nie mogli uwierzyć własnym oczom. Peter czuł jak serce podchodzi mu do gardła, zastygł. Niektórzy zrobili kilka niepewnych kroków do przodu. Wilson nadal wisiał w powietrzu.
-Pa-Panie Stark..?
-Nie wiem kim jesteś dzieciaku, ale lepiej się odsuń! -wysyczał mu prosto w twarz.
-C-co? Nie pamięta mnie pan?!
-Nie znam cię.
Rhody widząc zakłopotanie nastolatka zwrócił uwagę na siebie.
- Jeśli nie jesteś nim..kim ty niby jesteś, i czego chcesz!
- Jak to w ogóle możliwe..! - Peter był zdezorientowany, -i jak to nie Ty!
-Peter, istnieje coś takiego jak multiwersa. -wtrącił się Strange
-Wiem, ale czego on chce...
Chłopak nadal nie dowierzał, nie wiedział czemu, jak, kiedy, po co i na co był tu inny wariant tony'ego. Nie wiedział dlaczego on go nie zna, nie kojarzy. Wiedział, że to nie ta sama osoba, ale to i tak bolało, bolało zobaczyć osobę, za którą tak się tęsknio, ale ta osoba cię nie pamięta, bolało, że trzeba będzie go zgładzić, pokonać. Nie było też wiadomo czy to napewno jest jego wariant, czy to nie jest jakiś podstęp.
W słuchawkach wszystkich bohaterów rozbrzmiał głos.
-Mamy jakiś plan? -to wystarczyło żeby obudzić ich z szoku.
-Nie do końca
- Co tu się dzieje?- do rozmowy dołączyła Pepper, która przyleciała w swoim niebieskim kostiumie, a Morgan na chwilę zostawila z Happym.
Niestety nikt jej nie odpowiedział, każdy rozmyślał nad planem, swojim własnym czy też zbiorowym. Emocje buzowały we wszystkich i kotłowało się, stwarzając istną mieszankę wybuchową. Przy każdym ataku, czy to ultrona, czy Thanosa lub Lokiego, zawsze mieli czas na obmyślenie planu działania, chociażby kilku minut, a tu? Tu musieli zrobić coś od razu, choć tak bardzo nie chcieli. Minęły dopiero dwa tygodnia od ostatniego starcia z Thanosem...ba! To nie było starcie, to była wojna. Musieli działać szybko, nikt nie chvial narazie zabijać, ani nic podobnego, chcieli przesłuchać tego, kto wtargnął na ich terytorium. Nie wiedzieli, czy to inny wariant, czy iluzja, czy może zaczarowana osoba bez kontroli nad sobą, ale wiedzieli że trzeba chronić miasto, za wszelką cenę. Nie mogli rzucić tego wszystkiego po tym co ostatnio się wydarzyło.
- Mówiliście że będzie to spotkanie integracyjne, ale nie powiedzieliście, że będziemy się integrować z jakąś dziwna formą Tony'ego. -krzyknął Clint
-Myślę, że nikt nie miał tego w planach. -odzrekł mu Stephen.
Zabrali się do roboty, jeszcze kilkadziesiąt metrów dalej rozbrzmiewała muzyka ptaków, które ćwierkaly sobie radośnie, ciesząc się wolnością. Szumiały drzewa i w oddali było slychac pojedyncze samochody. A na miejscu, bohaterowie właśnie łączyli swoje siły by ochronić miasto, nawet jeśli złoczyńca nie chvial nic mu zrobić.
CZYTASZ
Miss me? [Marvel short story]
AkcjaAkcja dzieje się po end game, okładka nie jest moja "-Stęskniłeś się, dzieciaku?"