"Wiemy, czym jesteśmy, ale nie wiemy, czym możemy się stać"
-Shakespeare- Tak się cieszę, że to w końcu koniec! - powiedziała entuzjastycznie Maggie, upijając łyk swojej mrożonej kawy - Musimy nadrobić te wszystkie dni, które spędziłam z nosem w książkach - dodała z lekkim grymasem wywołanym wspomnieniem tamtego czasu.
Maggie Keller była moją jedyną przyjaciółką. Znałyśmy się od dzieciństwa i czasem zastanawiałam się czy w ogóle był taki moment w moim życiu, w którym jej nie było. Miała gęste, rude włosy, które przyciągały uwagę. Jako nastolatka dumnie unosiła głowę i zamiast przejmować się docinkami innych, z satysfakcją prezentowała swoją nietypową urodę. Zawsze jej tego zazdrościłam - niesamowitej pewności siebie.
Poza tym miała duże, brązowe oczy i piegowatą twarz. Jej skóra była oliwkowa. Keller była niewysoka, ale i tak miała kilka centymetrów więcej niż ja. Miała długie i zgrabne nogi, które nieustannie przykuwały czyjąś uwagę. Zdawało się, że z premedytacją zawsze je odsłaniała i podkreślała swoje atuty.
Po tym, jak skończyłyśmy liceum Maggie wybrała się na studia. Odkąd była mała powtarzała, że chce zostać dziennikarką, więc wcale mnie nie zdziwiło, gdy wybrała ten kierunek. Miała analityczny, dociekliwy umysł i byłam pewna, że kiedyś osiągnie sukces. Ja za to w przeciwieństwie do niej, nie potrafiłam odnaleźć swojego celu i zgłosiłam się na pierwszy lepszy kierunek. Zapisałam się na architekturę, ale szybko to porzuciłam, zdając sobie sprawę, że to nie dla mnie.
Doskonale pamiętam miny moich rodziców, gdy oznajmiłam im, że rzucam studia. W naszym domu na pierwszym miejscu znajdowało się wykształcenie i moja przyszłość. Mówiąc, że byli rozczarowani, to zdecydowanie za mało - wyglądali, jakbym złamała im serca. Od tamtego czasu nasze stosunki się oziębiły. Gdy tylko nadarzała się jakaś okazja do spotkania i rozmowy, podsuwali mi pod nos nowe listy uczelni, wciąż mając nadzieję, że zmienię zdanie.
- Słyszałaś o tych napadach? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Keller.
Dziewczyna wpatrywała się w ekran swojego telefonu, drugą ręką mieszając łyżeczką w swojej szklance.
Wzruszyłam obojętnie ramionami. Coś obiło mi się o uszy, ale nie przykuwałam co do tego większej uwagi. Malibu było stosunkowo spokojnym miastem. Rzadko kiedy działo się coś naprawdę niebezpiecznego. Większość ludzi lubiło jednak plotki. Każdy dodawał coś od siebie, aż w końcu zwykła historia przestawała mieć cokolwiek wspólnego z prawdą.
- Twoi rodzice nic nie mówili? - zmarszczyła brwi, uważniej mi się przyglądając.
Poprawiłam się nerwowo na krześle. Ciągle unikałam z nimi kontaktu, wymigując się brakiem czasu i jedyne o czym udawało mi się z nimi porozmawiać, to to jak mijały nam ostatnie dni.
Rozumiałam jednak pytanie mojej przyjaciółki. Gdyby faktycznie w naszym mieście działo się coś niepokojącego, najpewniej wiedziałabym o tym jako jedna z pierwszy osób. Mój ojciec pracował na tutejszym komisariacie, a matka była prawnikiem.
- To plotki, Maggie - odparłam przewracając oczami - Każdy lubi historie, które dodają dreszczyku, ale nie brałabym tego na poważnie.
Z tego co słyszałam przestępstw było kilka. Ktoś kogoś pobił, kolejnym razem świadkowie mówili o grożeniu bronią, a innym o kradzieży z włamaniem. Ktoś wymyślił, że za tym wszystkim stoi jedna osoba, a jeszcze inni snuli plotki, uważając, że po naszym mieście błąka się mafia. Gdy tylko przypominałam sobie o tym absurdzie, chciało mi się śmiać. Czy ktoś naprawdę był w stanie w to uwierzyć?
CZYTASZ
Spacer po linie
RomanceNancy Foster ma 20 lat. Prowadzi swój własny sklep z ceramiką. Pewnego dnia w trakcie zamknięcia przychodzi do niej tajemniczy mężczyzna, który chce zrobić zakupy. Od początku wzbudza w Nancy niepewność i lęk. Szybko okazuje się, że zna jej imię, a...