Niedzielnym rankiem słonko wpadało przez szpary żaluzji na podłogę wprost na śpiące oczka Miltona.
7 dzień tygodnia stworzony na odpoczynek, faktycznie nim był.
Tego dnia świat zwalnia tempo w wielu miejscach na ziemi.
Jedni udają się do kościołów, inni na place zabaw lub do przyjaciół, ale są też tacy, którzy zawsze chodzą na spacery do parku.
Milton był wierny tej zasadzie i bez zegara widział kiedy ten moment nadchodzi.
Cierpliwie czekał aż Amelia otworzy oczy, założy swój ulubiony szlafrok w kotki i odsłoni okno żeby sprawdzić pogodę.
Ach! Miiiilton. Po wczorajszych porządkach w kafejce czuję swoje wszystkie mięśnie.
No choć! Przecież widzę, że nie możesz już wytrzymać. Wskakuj na kolanka.
Miltona długo nie trzeba namawiać na pieszczoty, w ułamku sekundy znalazł się na Pani i zaczął lizać jej nos.
Milton, wiem ja też cię kocham, ale dzisiaj z Tobą nie pobiegam, będziesz musiał poszukać sobie kompana. Może Frytka z 3 piętra będzie w parku, to sobie poganiacie razem.
Doprawdy! Jak patrzę w te mądre oczęta, to aż chce nie się okulary Tobie założyć.
Milton jako owczarek australijski miał w sobie nieodparty urok, a wieczny entuzjazm idealnie odzwierciedlał jego prawdziwą naturę.
Kolorystyka jego sierści perfekcyjnie wpasowywała się w kolory jesiennych liści.
Rudo- białe ubarwienie z nakrapianymi latkami tu i ówdzie pięknie współgrało z bursztynowym kolorem oczu.
Ok. Wiem, wiem- lubisz świeżą wodę każdego dnia.
Amelia wstała i udała się do kuchni, w której Milton miał wydzielony kąt na swoje posiłki.
Nalanie wody było dla Miltona sygnałem, że za 15 min. wyjdą z domu na upragnioną przechadzkę.
Amelia każdego ranka wypijała małą kawkę, wykonywała kilka elastycznych ruchów ciała, które były jej dziennym rytuałem, ubierała termiczne ubrania, nakładała resztę odzieży dostosowanej do danej pory roku i żwawym krokiem ruszała z Miltonem do parku.
Niedziela zapowiadała się słonecznie, a temperatura o tej porze dawała znać o zbliżającej się zimie.
Ok. Milton! Też mam dzisiaj chęć na dłuższy spacer, ale musimy po drodze wstąpić do naszej piekarni, po maślanego rogala.
Na zewnątrz panowało wilgotne i ostre powietrze, na ulicach panował spokój, a promienie słoneczne przebijały się przez konary drzew zachęcając do odwiedzenia okolicznego parku.
Tuż przy mostku zaparkował rower w stylu vintage z barkiem oferującym gorące napoje tj. Kawa, czekolada, herbata zimowa. Zapachy mieszały się naprzemian przypominając o aktualnej porze roku.
No choć, ty mój mały złoczyńco. Wiem, że czekasz as odepnę ci smycz i będziesz mógł swobodnie poszaleć między drzewami.
Dzień dobry Pani Amelio!
A dzień dobry Henryku. Co dobrego dzisiaj masz w barku?
Oprócz kawy piernikowej mam pyszne, cieplutka muffinkę brownie.
Oj nie kus, nie kuś. Dopiero rogala maślanego kupiłam.
Pani Amelio, z Pani figurą dodatkowy słodycz nie jest straszny
Ach dziękuję, wie Pan jak z rana sprawić kobiecie przyjemność.
A co tam? Niedziela jest, to można uczcić.
Dziękuję uprzejmie, miłego dnia.
Lecę za tym moim psiakiem.
Pan Henryk był przemiłym starszym Panem, który uwielbiał zapach kawy i dlatego na emeryturze postanowił otworzyć małą kafejkę przenośną i codziennie stawiał ją w innym miejscu, dzięki temu podziwiał nowe widoki a rozmowy z ludźmi dawały mu wielką przyjemność.
Odkąd został wdowcem niełatwo było mu prowadzić życie samotne, a park przywrócił mu radość życia.
Milton! Milton gdzie jesteś? Matko kochana, no jak dostrzec psa wśród tylu liści brązowych.
Ach tu jesteś. Co tam masz pokaż.
Rękawiczkę?
A skąd ty ją wziąłeś?
Wygląda na to że ktoś zgubił.
Poczekaj oczyścimy ją i powiesimy na drewnianym słupku, nie co trochę przeschnie w słońcu. Może ktoś jej szuka.
Dobra mały, to idziemy teraz na nasz skwerek psiaków.
Milton natychmiast podskoczył i wykonał parę śmiesznych piruetów okazując radość.
Skwer charakteryzował się płaskim terenem trawiastym z paroma urządzeniami przeznaczonymi do szkolenia psów taki plac zabaw dla czworonogów.
Tam najczęściej poznawali się wielbiciele wszystkich ras.
Cześć Odeta! Jak tam Twoja jamniczka?
Hej, Amelio. Dziękuję już lepiej, ale nadal ma ograniczone ruchy po tej operacji. Przyprowadziłam ją tu, bo chyba to przeżywa i lepiej się poczuje wśród swoich niż w domu.
Biegać nie będzie, ale jak widzisz ogon jej chodzi jak wskazówka od zegara. Bidulka ma już swoje lata.
Piękna pogoda dzisiaj prawda?
Ach, cudowna. Przypomina mi czasy jak przychodziłam rano biegać z moją Dorotką kiedy mieszkałyśmy razem.
Przykro mi Amelio, że Wam nie wyszło.
Ach, stare dzieje. Nie ma co żałować. Ona jest szczęśliwa, spełniona zawodowo. Zawsze miała pasje do podróżowania po świecie. Ja lubiłam swój dom, własną kafejkę i nasz park.
Każdy znalazł to co daje mu radość życia, a czyż nie to jest najważniejsze?
Proszę Pani. Przepraszam, że przeszkadzam, ale bardzo mi się podoba Pani pies. Jak ma imię?
Ja z tatą też chcemy mieć psa i tata obiecał, że weźmiemy ze schroniska tylko wie Pani on się martwi, że jak on zachoruje np.
To kto będzie wychodzić z psem na spacer wieczorem, bo sama Pani rozumie, że to nie jest łatwy orzech do zgryzienia, ale ja bardzo, ale to bardzo chce mieć psa i pomyślałem, że skoro Pani ma psa to może pogada Pani z moim tatą, żeby go przekonać, bo on tak na 90% się zgadza, ale te 10% mnie martwi.
Poważna sprawa jak widze.
Mój piesek nazywa się Milton i wygląda na to, że już Ciebie polubił. To może zaproś do nas Twojego tatę, myślę że razem coś wymyślimy.
Tato! Tato! Możesz przyjść tu na chwilę?
Dzień dobry! Przepraszam, mój syn to gaduła. Pewnie Paniom przeszkadza w rozmowie.
Ależ skąd, to bardzo odważny, mały człowiek a do tego niezwykle odpowiedzialny. Myślę, że mógłby zaopiekować się nawet psem.
Pani Odeta delikatnie się uśmiechnęła, a Amelia puściła oko do chłopca.
Ach, tak rozumiem. Tata odwdzięczył się uśmiechem.
Wie Pan co, mój pies Milton wiele godzin spędza ze mną w pracy. Niedaleko prowadzę małą kafejkę z czytelnia, a Milton czasem wygląda na znudzonego, może Pana syn mógłby w tygodniu wyprowadzać go na dłuższy spacer. Myślę, że obydwoje będą zadowoleni ze spędzenia ze sobą czasu. Syn wspomniał, że planujecie Panowie zaadoptować psika.
Jeśli zdecydujecie się na swojego psa, my z Odeta chętnie z wami pojedziemy do schroniska. Będzie to dla nas wielka przyjemność.
Odeta sama wzięła swoją jamniczkę ze schroniska 11 lat temu.
Myślę, że to dobry pomysł.
Czy to ta kafejka, co schodkami na dół się schodzi?
Dokładnie ta .
W takim razie jutro wpadniemy obydwoje. A od wtorku, syn będzie przychodził sam i wyprowadzał Miltona.
Wspaniale! Zatem do jutra.
YOU ARE READING
PARK NADZIEI
AdventureHistoria ludzi, którzy znaleźli się w jednym miejscu w poszukiwaniu odpowiedzi na wewnętrzne rozterki. Obraz życia w różnych odsłonach. Złamane serca, rany pokoleniowe, niedopowiedziane słowa, bolesne tęsknoty, ukryte pragnienia, upadki życiowe, nie...