3

40 2 0
                                    

##20.12.2024r##

Nevada siedziała w swoim pokoju, przy wielkim stole, na którym rozciągał się materiał sukienki, a obok leżały różne akcesoria krawieckie – igły, nitki, nożyczki, kawałki koronki. Przed nią, na krześle, siedziała jej siostra Hailie, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Obie miały na sobie robocze ubrania – Nevada miała na sobie czerwoną koszulę i dżinsy, Hailie białą bluzkę i czarne legginsy, a wokół nich unosił się zapach świeżo uszytego materiału.

– Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do tego, że mam takie imię– powiedziała Nevada, zszywając kawałek tkaniny do sukienki.

Hailie roześmiała się, przewracając oczami.

– Znowu zaczynasz o tym? Nevada, po prostu się z tym pogódź. To imię jest po prostu… inne. Zawsze będziesz się wyróżniać.

Nevada westchnęła, zerkając na siostrę. Jej imię brzmiało jak nazwa stanu, Las Vegas – stan, które nie miało w sobie nic spokojnego, nic zwyczajnego. Nevada. To było imię, które budziło ciekawość, pytania i niejedno spojrzenie pełne niedowierzania. Czuła, że pasuje do niej, ale niekoniecznie do jej rodziny.

– Wiem, wiem, ale kiedy pytają o imię, czuję się, jakbym musiała tłumaczyć coś, czego nie da się wyjaśnić.

Hailie zaśmiała się, ściskając materiał sukienki w dłoniach.

– To nic, tylko trzeba na to patrzeć z tej lepszej strony. Jak zapomnisz, że jesteś Nevada, to chociaż wszyscy wiedzą, że jesteś "tą z Vegas". To daje ci jakąś... magię.

Nevada pokręciła głową, ale nie mogła powstrzymać uśmiechu. Na twarzy jej siostry malowała się radość, jakby każda chwila życia była czymś ekscytującym, a każda mała historia z nimi mogła stać się opowieścią o wielkiej przygodzie.

– Dobra, skupmy się teraz na twojej sukience, bo masz tylko kilka godzin do balu, a z tego, co widzę, nie skończyłam jeszcze ramiączek – powiedziała Nevada, poprawiając jedną z falbanek.

Hailie wzięła głęboki oddech, patrząc na nią w lustrze.

– Szyjesz mi te sukienki na każdą okazję, ale zawsze wychodzą lepiej, niż się spodziewałam. Może dlatego, że wszystko robisz w pośpiechu, a potem jesteś sama z sobą zaskoczona, jak to wychodzi.

Nevada wzruszyła ramionami, przypominając sobie, jak jej matka zawsze mówiła, że szycie to coś, w czym jest niepowtarzalna.

– Szyję, bo mam talent. Wiesz, że nikt w tej rodzinie nie umie tego zrobić lepiej – powiedziała z uśmiechem, spoglądając na siostrę, której oczy zaczęły się świecić.

– Muszę wyglądać olśniewająco. Wiesz, że nie jestem fanką takich balów, ale ten bal… No, czekam, aż w końcu zobaczę, jak się prezentują wszyscy ci ludzie, którzy na co dzień trzymają się w cieniu.

Nevada spojrzała na Hailie z zaskoczeniem.

– Wiem, o czym mówisz. Ta impreza jest czymś innym, coś tajemniczego w tym wszystkim jest.

Zanim Hailie zdążyła odpowiedzieć, rozbrzmiał dźwięk jej telefonu. Odwróciła się, sprawdzając, kto dzwonił. Po chwili patrzyła na ekran, nie mówiąc ani słowa. Nevada zauważyła, że twarz siostry się zmieniła, a wzrok stał się bardziej zamyślony.

– Będziesz gotowa na czas? – zapytała ją cicho Nevada, powracając do szycia.

Hailie skinęła głową, ale jej myśli były już gdzie indziej.

---

Wkrótce obie siostry były gotowe na wielki bal. Sukienki, które Nevada stworzyła specjalnie dla siebie i Hailie, były perfekcyjne: jej własna była w odcieniu szmaragdowej zieleni, z długim trenem, a sukienka Hailie w intensywnym błękicie, wykończona delikatnymi koronkami. Obie czuły się jak w zupełnie innym świecie, gotowe na to, co miało nastąpić tej nocy.

Nevada Rose | Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz