(III)

350 54 8
                                    

 Niestety okazało się, że żadne zmiany nie wchodzą w rachubę. Kira musiała pogodzić się z tym, że Michał zajął jedną sypialnię, a on nie zaprotestował, chociaż najchętniej uciekłby na drugi kraniec kraju.

Przeczuwał kłopoty.

- Szefie – wyszeptał konspiracyjnie do Bastiana, podczas wieczorku zapoznawczego. - Zaczynam się bać. Laura ją polubiła.

- Eee, to przecież nic takiego – postarał się zbagatelizować ten zatrważający fakt, Dębski. - Nie może?

- Dotąd Laura dogadywała się jedynie z Koriną. Mówiła, że inne kobiety są dziwnie optymistyczne i mają przyziemne, całkiem zwyczaje upodobania oraz ciężko znaleźć z nimi wspólny język. Obstawiam, że ta Kira sprowadzi do domu pająki, krokodyla albo inne paskudztwo.

- Na szczęście – Bastian się nagle rozpromienił – nie mieszka z nami.

- A propos mieszkania, ja też mógłbym...

- Nie ma mowy. Jesteś jej osobistym ochroniarzem? Jesteś. To nie marudź i staw czoła niebez... rzeczywistości.

- Nie ma szef litości – mruknął Michał. - Na szóstą rano jeździmy na mszę, a na wieczór mamy różaniec. Przecież ja jestem niewierzący!

- To się nawrócisz.

- Taaa... Szef też się wtedy nawracał? - zapytał z nagłą ciekawością. - Mocząc wacka w kropielnicy?

- Nie przypominaj mi tego. - Dębski wyraźnie spochmurniał. - Taka kompromitacja. Dobrze, że znają mnie jako właściciela zakładu pogrzebowego a nie gangstera, bo to dopiero byłoby żenujące.

- Szósta rano! Wtedy jest jeszcze ciemno i ponuro, a ja muszę siedzieć w kościele, na zimnej ławce i udawać, że klepię zdrowaśki. Już mi nawet różaniec kupiła.

- Każdy z nas ma swoje fatum – oświadczył Bastian z radochą, po czym ruszył na pomoc jednej z latorośli, która właśnie usiłowała skonsumować kawałek choinki. - I pamiętaj, tam są potem dwa dni świąt, też obowiązkowo na mszę.

Michał tylko westchnął, bo tak naprawdę nie miał wpływu na przydział zadań. Skoro szef stwierdził, że to on najlepiej nadaje się do opieki nad Kirą, to musiał bez szemrania się z tym zgodzić. Poza tym lepsza ta dziwaczka, niż rozhisteryzowana małolata usiłująca go poderwać i bredząca coś o wiecznej miłości. Aż się otrząsnął, przypominając sobie jeden taki incydent. Na ślubie dorwała go kuzynka Koriny, dziewczę siedemnastoletnie, lubujące się w gorących książkach typu on bad boy macho i chuj wie co jeszcze, ona nadobna i niewinna. Ubzdurała sobie wielką miłość od pierwszego wejrzenia, wypisywała do niego liściki typu: gdy widzę twój samczy wzrok albo słyszę głuche warknięcie, co biednego Michała niemal doprowadziło do załamania nerwowego. W życiu głucho nie warczał, nawet nie miał pojęcia jak to zrobić. Co do samczego wzroku, to może i miewał, ale przecież nie przy tej smarkuli.

Kira tryb życia miała ustabilizowany. Rano musiał jej towarzyszyć do kościoła i nie odpuściła, nawet w największą zamieć. Po południu szli na różaniec. Raz w tygodniu zakupy. Od czasu do czasu odwiedzała wujka, teraz pewnie będzie i wpadać do Laury. Czekała również na lokal na pracownię. Nie spóźniała się, nie zapominała i po trzech tygodniach Michał się przyzwyczaił.

- Mogłem trafić gorzej – mruknął. - Przynajmniej nie uganiam się za świńskim inwentarzem...

Nie wiedział jednak, że były to słowa wypowiedziane w złą godzinę.

- Weźmiemy udział w jasełkach – oświadczyła trzy dni później Kira. - Zgłosiłam cię do roli Józefa.

- Jestem słabym aktorem – usiłował się bronić.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 23, 2024 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

The king of  jokeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz