I

305 27 4
                                    

- Stój - usłyszałam za swoimi plecami.
Zamknęłam oczy i zastygłam w pół kroku. - Gdzie to się nasza gwiazda wybiera? - dalej słyszałam głos pełen kpiny.
Odwróciłam się, a przede mną stała Wielka.
Tak na nią mówiliśmy, bo była wielka. Po prostu wielka. Miała szerokie barki, biodra i w ogóle wszystko. Do tego dochodzą dwa metry wzrostu, więc nie pasuje do niej "Mrówka" ani "Mała" czy cokolwiek w tym rodzaju.
- Podejdź tu - mimo, że byłam odwrócona tyłem widziałam jej uśmiech. Już wiedziałam, co dalej nastąpi.
Poczułam tylko jej dłoń na mojej twarzy, a po chwili już prowadziła mnie do Sierocinńca, ciągnąć za szyję.

-I co? Masz hajs? - Damian patrzył na mnie wyczekująco.
-

Nie, złapała mnie jakieś pięćdziesiąt metrów od wyjścia - spuściłam głowę. - Postaram się to załatwić jutro, dobra?
Gdy nie usłyszałam odpowiedzi podniosłam głowę. Już go nie było.
To zadziwiające, że potrafi poruszać się bezszelestnie.
Wstałam z podłogi i podeszłam do mojego materaca, który nazywam łóżkiem. Byłam w małym pomieszczeniu, które odkąd skończyłam 13 lat było moim pokojem.
Było to pomieszczenie około pięć na pięć metrów, na podłodze czarne, porysowane ze starości panele, ściany z prawie całkowicie zdrapaną seledynową farbą. Musiałam je dzielić z trzema innymi dziewczynami, które spały zapewne już od kilku godzin - dochodziła trzecia nad ranem. Nie wiem czemu o takiej porze Wielka się na mnie czaiła.
- No to idziemy spać - powiedziałam sama do siebie. Coś zaszeleściło, ale uznałam, że któraś z dziewczyn przewraca się z boku na bok. One już pewnie smacznie śpią. A ja? Ja czekam na zaproszenie.
Zdjęłam bluzę i położyłam się na moim łóżku, po czym przykryłam się kocem.
Jeszcze tylko niecałe trzy doby i będę pełnoletnia - ostatnia myśl jaka przemknęła mi przez głowę tuż przed zaśnięciem.
Miałam dziwny sen. Śniło mi się, że wraz z Dużą* jechałam na kolejce górskiej w wesołym miasteczku. Zachowywała się jak dziecko - cały czas machała podniesionymi rękami w powietrzu i krzyczała. Mimo, że to był raczej krzyk szczęścia dało się w nim słyszeć coś dziwnego. Spojrzałam jej prosto w oczy, a w tym samym momencie przemieniła się w czarnego kruka, którego spojrzenie byłyo przepełnione paniką. To uczucie raczej nie miało nic wspólnego ze zwykłymi wrażeniami z wesołego miasteczka.
Wiedziałam, że zaraz stanie się coś, tylko co? Po chwili kruk - lub pani Mazur - spojrzał daleko przed siebie. Zobaczył tam coś, co spowodowało jeszcze większy strach w jego oczach. Również odwróciłam głowę w tym kierunku. W tym momencie sen się skończył, ale mój koszmar dalej trwał, bo to co zobaczyłam zaparło mi dech w piersiach, by następnie wydobył się z nich krzyk.

/////
* Duża - Wielka - Pani Agnieszka Mazur
To ta sama osoba

MałaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz