•Dwa tygodnie później•
*Pov.Peter*
Wróciłem prosto do domu i idąc w stronę windy szukałem w myślach pomysłu na zrobienie właśnie zadanego projektu szkolnego. Niby miałem go oddać dopiero za dwa tygodnie ale wolałem już wcześniej to załatwić.
Nie mogąc nic wymyślić postanowiłem od razu poradzić się Tony'ego, więc wszedłem do windy z zamiarem udania się na powyższe piętro.
- Jarvis, gdzie jest Tony? - zapytałem sztucznej inteligencji.
- Znajduje się na korytarzu dwa piętra wyżej - odparł Jarvis.
Gdy znalazłem się na odpowiednim piętrze, to dostrzegłem latającą po korytarzu pelerynkę Stephena.
- O, pelerynka! - uśmiechnąłem się a pelerynka zatrzymała się i spojrzała na mnie. - Jest tu Stephen? - zdziwiłem się.
Chciałem podejść do pelerynki ale ta zaczęła lecieć w kierunku zakrętu na końcu korytarza, więc zaintrygowany ruszyłem za nią.
Zanim z automatu krzyknąłem "Wiedziałem!", to zobaczyłem Tony'ego całującego się ze Stephenem.
- Cześć Peter - przywitał mnie miliarder jakby nigdy nic.
- Co masz na myśli mówiąc "wiedziałem"? - zapytał Stephen odsuwając się od Tony'ego.
- Od kiedy zacząłem się dusić w pracowni, to wiedziałem, że między wami coś się dzieje - wzruszyłem ramionami.
Tony uniósł jedną brew a Stephen zmrużył oczy i się lekko uśmiechnął.
- Po prostu mówię, że szybko poszło. Dopiero co zabijaliście się wzrokiem - stwierdziłem.
- To akurat nadal się nie zmieniło - powiedział Doktor Strange.
- Co do szybkości... Chyba jutro pojadę na wyścigi - uśmiechnął się Tony.
- Chyba to cię coś boli. Najpierw sprawdzę jaka jest szansa na to, że się rozbijesz na pierwszym zakręcie - powiedział czarodziej marszcząc brwi.
- W sumie... Nigdy nie byłem na wyścigach - oznajmiłem patrząc z nadzieją na bruneta. - Fajnie by było usiąść na widowni i móc oglądać to wszystko całkowicie na żywo a nie na telefonie.
- Myślałem, że jesteś po mojej stronie Peter - odparł z udawanym oburzeniem Stephen.
- Ja tam wybieram swoją stronę, chcę bilety na najlepsze miejsce na widowni - odpowiedziałem uparcie nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
- Najlepsze? Peter nie poznaję ciebie - zaśmiał się Tony.
- Po prostu chyba przywykłem do nowego życia - odparłem i wzruszyłem ramionami.
- Nie będę was zatrzymywać - pokręcił głową Stephen.
Spojrzałem porozumiewawczym spojrzeniem na Tony'ego a ten odwzajemnił spojrzenie.
- Jedziesz z nami - powiedzieliśmy w tym samym momencie patrząc na Stephena a po tym całą trójką wybuchliśmy śmiechem.
Teraz zdałem sobie sprawę z jednej rzeczy. Rany się goją, nawet te najgłębsze. Wystarczy znaleźć kogoś kto w tym pomoże. W moim przypadku wiedziałem, że wszystko zawdzięczam Tony'emu i Stephenowi.
KONIEC
~~~
383 słowaPierwszy rozdział (prolog): 06.08.2024r.
Ostatni rozdział (epilog): 06.01.2025r.(Chociaż tak naprawdę zaczęłam pisać tą książkę już w 2023, więc cieszę się, że moja wieloletnia praca nad tą książką w końcu dobiegła końca!)
DOSŁOWNIE W KOŃCU TO NAPISAŁAM (dosłownie kilka minut temu skończyłam to pisać i od razu wam publikuję) XDOgl mega nie lubię MOICH zakończeń książek ale to nie jest najgorsze heh (chyba...)
Jutro powrót do szkoły i znów nie miałabym czasu pisać, więc idealnie się złożyło, że napisałam to dzisiaj 😌
Mam nadzieję, że wam się podobała ta książka i dziękuję za wszystkie gwiazdki, których jest już ponad 200 (na moment gdy to piszę)! ❤️
No i oczywiście życzę wam miłego czytania moich następnych książek lub tej ponownie jeśli wam się aż tak spodobała!

CZYTASZ
Rany się goją | Strange Family
FanfictionFragment na zachętę (wybrałam jakiś z pova Starka): "(...)Po chwili byłem już pod odpowiednią salą i chwyciłem klamkę z zamiarem zobaczenia się z Peterem ale obok mnie pojawił się nie kto inny jak Doktor Strange. Mężczyzna chwycił moją rękę, odciąga...