❗Zakaz na schody ❗

8 0 6
                                    

*Mężczyzna*

Spała tak nie winnie, czuła się przy mnie bezpiecznie choć mnie nie znała , byłem jej obcy a pomimo to wsiadła ze mną do mojego samochodu wiedząc że nic jej nie zrobię. Nie skrzywdziłbym  nigdy kobiety a zwłaszcza jej , gdy ją poznałem była cicha, nie miała znajomych ani przyjaciół tylko była ona i książki. Każdy nazywał ją dziwadełem lecz gdy zrobiło się o niej głośno to wszyscy nazywali ją swoją przyjaciółką. Ludzie są podli wobec niektórych.

Przyciskiem uchyliłem okno aby sobie zapalić, dym tytoniowy mógłby spowodować że Luse by się obudziła, zaczęła by pytać kim jestem, co ona tu robi, poprostu chciałem tego uniknąć.

Wracając do tego kim dla niej byłem to można powiedzieć że byłem dla niej nikim, nie znała mnie, nie wiedziała że istnieje ale ona dla mnie była najważniejsza, dla niej mógłbym zabić każdego byle by była bezpieczna. To co do niej czułem tylko ona mogła zrozumieć nikt inny poza nią.

Po kilku minutach dojechaliśmy do miejsca docelowego czyli do mojego domu. Mieszkam tam tylko ja i moi przyjaciele, najbardziej zaufani przyjaciele jest ich 5 razem ze mną 6.

Zgasiłem samochód i chwilę czekałem zastanawiając się jak mam ją wziąć by jej nie budzić. Albo na ręce albo ją obudzić innej opcji nie było. Wysiadłem z auta i podeszłem do drzwi pasażera, powoli je  otworzyłem lecz zamiast śpiącej dziewczyny ujrzałem niebieskie jak niebo oczy. Wpatrywały się we mnie.

- Jesteśmy już w domu ? - zapytała

- Tak skarbie ale w moim - odparłem ale na niej ta wiadomość nie zrobiła dużego wrażenia, wręcz przeciwnie uśmiechnąła się po czym znowu poszła spać jakby nic się nie stało.

Została mi już ta pierwsza opcja, zanieść ją do sypialni. Wziąłem ją na ręce a drzwi od auta zamknąłem nogą, tak samo z drzwiami od domu. Nie zdejmując butów, skierowałem się w stronę schodów na pierwsze piętro. Nie posiadam windy wolę przechadzać się rano po korytarzach i schodach niż iść na łatwiznę.

Na schodach Luse zaczęła się wierzgać a nie raz nawet uderzała mnie w ramię szepcząc jakieś imiona lub nie wyraźne słowa. Zmartwił mnie jej stan więc jak znaleźliśmy się na korytarzu pierwszego piętra, położyłem ją na małej kanapie która była tam dla wypełnienia miejsca zamiast kwiatów. Dotknełem jej czoła, było bardzo ciepłe mówiąc inaczej miała gorączkę było to prawdopodobnie spowodowane że stała na deszczy bez płaszcza w tak odkrywającej sukience.

Wyjąłem telefon i wybrałem numer Gilfa, mojego przyjaciela.

- Gilf, przyjdź, 1 piętro, A11.

A11 oznacza miejsce w jakim się znajdujemy A oznacza pokój pierwsza jedynka oznacza numer pokoju a druga oznacza piętro.

- Zaraz też muszę coś zrobić - powiedział z lekkim poirytowaniem w głosie.

- Nie zaraz tylko teraz a jak tobie nie chcę się dupy ruszyć to chociaż zrób mi kawę i znieś tam gdzie zawsze.

- Idę robić kawę a dla Pana Damy też mam coś zrobić?

- Tabletkę na głowę i herbatę zwykłą.

- Jasne

I się rozłączył. Chuj nawet się nie zapyta jaką a może nie chcę tej co zawsze może jakąś inną. Jebać to. Znów wzięłem Lus na ręce i zaniosłem do mojego pokoju który ma numer A51. Otworzyłem drzwi nogą i położyłem Lus na łóżko, mam dość miękki materac więc powinno być jej wygodnie, kordła też jest ciepła więc nie muszę się martwić. Musiałem ją zostawić w tym samym czasie przyszedł do pokoju Gilf z herbatą dla Luse.

W Objęciach Świateł Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz