Rozdział 1

42 2 0
                                    

Pierwszy dzień szkoły. Właśnie wstałam, teraz idę wziąć prysznic, a zaraz po tym schodzę na dół na śniadanie. W domu nie było nikogo prócz mnie. Mieszkam z matką, ojciec zmarł, gdy miałam 5 lat. Był alkoholikiem i być może właśnie z tego powodu już o nim zapomniałam, gdy byłam mała, bił mnie i mamę. Czasami przychodził do nas nowy chłopak mamy, nazywa się Rob. Bardzo go lubię, często pomaga mi w lekcjach, zabiera mnie i mamę do kina i różne tego typu miejsca. Czuję, jakby był członkiem naszej rodziny od zawsze.

Zeszłam na dół. Mamy już nie było, zostawiła tylko kartkę: " Dzień dobry, Blue. :) W lodówce masz śniadanie, zrobiłam ci naleśniki, a na paterze zostawiłam ci pieniądze na lunch. Rob dzisiaj do nas przychodzi, więc wrócę trochę później niż zwykle, bo wstąpię jeszcze do marketu po zakupy na dzisiejszą kolację. Jakbyś czegoś potrzebowała, to zadzwoń. Miłego dnia w nowej szkole. Kocham Cię! "

Zjadłam śniadanie i udałam się do szkoły. Po drodze wstąpiłam jeszcze tylko do pobliskiego sklepu, żeby kupić coś do jedzenia, bo nienawidzę szkolnych sklepików. Gdy byłam już przy szkole, to zauważyłam, że kilku całkiem przystojnych chłopaków grało w koszykówkę. Piłka wypadła jednemu z nich i przeturlała się po ziemi w moim kierunku. Podniosłam ją i zrobiłam trafny kosz z odległości około 10 metrów. Chłopakom szczeny opadły. Pewnie sobie nie wyobrażali, że dziewczyna może być tak dobra w koszykówce, jak chłopacy. Przez chwilę nie mogli oderwać ode mnie oczu, a ja uśmiechnęłam się do nich i odeszłam. Pierwszy dzień w nowej szkole, jak widać, nieźle się zapowiada.

Na lekcji w-f'-u graliśmy w siatkówkę, nie mogłam się skupić, bo na boisku obok dziewczyny grały w koszykówkę. Trener zauważył moje zainteresowanie i poprosił mnie na chwilę na bok. Podeszłam do niego, pytając:

- Tak, trenerze? Czy coś się stało?

- Nie, ale chciałem się tylko o coś zapytać-odpowiedział pan Brown z uśmiechem na twarzy.

- A więc słucham-powiedziałam.

- Jak masz na imię?

- Blue, Blue Beckler, proszę pana.

- Dobrze więc, Blue. Słuchaj, jeżeli chcesz, to możesz się zapisać na koszykówkę. Prowadzę te zajęcia, może jesteś zainteresowana? Widzę, że nie możesz oderwać oczu od tych dziewczyn, które są na sąsiednim boisku, a raczej tym, jak grają.

- Tak, rzeczywiście tak jest, od małego grałam w koszykówkę i właśnie chciałam dołączyć do drużyny, bo słyszałam, że w tej szkole jest klub.

- Tak, nie przesłyszałaś się. A mnie obiło się o uszy, że nieźle rzucasz do kosza. Moi uczniowie, którzy grali dzisiaj przed szkołą rano, powiedzieli mi o twoim wyczynie i muszę powiedzieć, że bardzo chciałbym, abyś dołączyła do naszej drużyny.

- Bardzo chętnie, ale niestety dzisiaj nie mogę przyjść na trening.

- Nie martw się, dzisiaj nie mamy treningu. Jeszcze dziś zadzwonię do twojej mamy i wszystko jej powiem. A teraz już zmykaj do szatni, bo zaraz zadzwoni dzwonek. Do zobaczenia!

- Dziękuję bardzo, do widzenia!

Po prostu super!! Zaraz po szkole muszę zadzwonić do mamy. A może lepiej nie? Pan Brown do niej zadzwoni przecież, ale może powinnam uprzedzić mamę? Nie! Pan Brown wszystko jej opowie, nie chcę psuć niespodzianki. Biegnę szybko do domu, odrabiam lekcje i migusiem przygotuję stół na dzisiejszą kolację.



Dreams Come TrueOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz