Kwiecień 2015

822 141 18
                                    

Jest trzecia w nocy, a ja wydaję się być jedyną osobą, która nie śpi.

Byłem taki smutny, że już więcej nie potrafiłem płakać. Siedziałem tylko w kącie pokoju i, podkuliwszy nogi, myślałem o swoim nieszczęściu niczym o wielkiej bliźnie przeszywającej moje serce. Wiedziałem, że już zawsze tam będzie, gotowa przypomnieć mi o tym, co się wydarzyło.

O moja cudowna buteleczko, tylko ty dotrzymujesz mi towarzystwa, którego tak bardzo pragnę.

Przechyliłem ją do góry i wlałem czerwoną jak krew ciesz prosto do swoich ust. Przez moje gardło przeszedł nieprzyjemy dreszcz. Nie zraziło mnie to jednak; lubiłem to uczucie. Już po chwili moja nowa koleżanka zdołała rozgrzać moje ciało od środka. Przywróciła mi ciepło. Sprawiła, że nie miałem wątpliwości, że nadal żyję.

Straciłem uśmiech.
Straciłem radość życia.
Zgubiłem swoje szczęście.
A ono nie wydawało się chętne aby do mnie powrócić.

Tao, gdzie jesteś żeby mnie pocieszyć?
Nie, już nie mogę liczyć na twoją pomoc. To ty doprowadziłeś mnie do takiego stanu.
Wiem, że z twoją nogą nie było dobrze...że potrzebowałeś odpoczynku. Ale czy po tym jak wrócisz do siebie, znowu dołączysz do nas? Czy znowu będziesz stał u mojego boku? Myślę, że znam już właściwą odpowiedź.
I co? Nie masz z tego powodu wyrzutów sumienia? Przez tyle lat myślałem, że coś jednak dla ciebie znaczę...

Wreszcie zrozumiałem czemu największym huraganom nadawano ludzkie imiona. Akurat te pogodowe fenomeny do złudzenia przypominały zachowanie trzech najbliższych mi jak dotąd osób.
Nieoczekiwanie pojawiły się w moim życiu.
Narobiły ogromnego bałaganu.
Wraz ze swoim odejściem niszczyły wszystko na swojej drodze.
I nie było żadnego sposobu abym mógł to powstrzymać.

Wu Yifan hyung, byłeś dla mnie jak ojciec, który zawsze się mną opiekował. Odszedłeś. Sprawiłeś, że w połowie stałem się sierotą.

Luhan hyung, zawsze byłeś jak starszy brat, przy którym czułem się bezpieczny. Odszedłeś. Zostawiłeś mnie z potworami, które tylko czekały żeby mnie pochłonąć.

Tao. Huang Zitao, debilu. Kiedyś byłeś moim najlepszym przyjacielem. Ale i ty odszedłeś. Zostałem zupełnie sam.

Moja głowa opadła bezwładnie na kolana. Łzy na nowo zaczęły spadać prosto na drewniane panele. Moje serce jeszcze nie wyschło. Nadal krwawiło.

Po mojej głowie przelatywały wspólnie spędzone chwile. Nie byłem w stanie tego kontrolować; mimo, że sprawiały mi ból, nie chciały zniknąć.
Nasze najbardziej szczęśliwe wspomnienia w jednej chwili stały się najbardziej smutnymi. Bo wiedziałem, że już nigdy się nie powtórzą.

Czemu akurat ja? Czemu akurat mi musiało się to przytrafić? Jak bardzo życie było niesprawiedliwe? Co takiego uczyniłem, żeby teraz przeżywać tak niewyobrażalne męki?

Byłem za słaby. Pozwoliłem życiu aby rozładowało swoją wściekłość właśnie na mojej osobie. Gdybym był chociaż odrobinę silniejszy, potrafiłbym jakoś sobie z tym poradzić. I żyć jak żyłem do tej pory.

Dawno powinienem nauczyć się, że nie należy przywiązywać się do innych ludzi. Oni wszyscy i tak kiedyś odejdą. Nikt nie zostanie ze mną aż do śmierci. Człowiek rodzi się samotnie i tak też umiera. Nie ważne jak bardzo by się starać; są rzeczy, których nigdy nie uda nam się zmienić.

Już nie jestem człowiekiem. Jestem wrakiem człowieka, który zatonął w oceanie własnego smutku i leży na jego dnie niezdolny do tego aby znowu się podnieść. Nie było już dla mnie ratunku. Nie było sposobu żebym znowu wypłynął na powierzchnię. Przeszłość niczym wielka kotwica umożliwiała mi jakikolwiek ruch.

It's hard to forget someone who gave you so much to remember.

I Lost You || EXOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz