Życie w Nowym Jorku w niczym nie przypominało życia w małym miasteczku, w którym się wychowałam. Tam nikogo nie obchodziło kim jesteś, skąd się tu wziąłeś, co przeżyłeś. Każdy był zajęty własnymi sprawami, miliony ludzi zmierzało w tylko sobie znanym kierunku i nikt nie miał prawa ich w żaden sposób osądzać. Tutaj było inaczej. Rockwood nie było dużym miastem, zamieszkiwały tu od lat te same rodziny, praktycznie każdy każdego znał przynajmniej z widzenia. Kiedy ponownie się tutaj znalazłam miałam wrażenie, że czas stanął w miejscu. Wszystko było takie same jak w dniu, w którym wsiadłam do autobusu z myślą, że już nigdy tutaj nie wrócę. Może powinnam się dzięki temu poczuć jak w domu, jednak nie potrafiłam.
Siedziałam w kawiarni od jakiś 15 minut, ze zniecierpliwieniem spoglądając na telefon komórkowy. Spóźniała się.
- Podać coś jeszcze? - z zamyślenia wyrwał mnie głos baristki, miała około 25 lat, włosy zawiązane w luźny kok z krótko ściętą grzywką o ciemnym odcieniu blond i wyglądała na wyjątkowo znużoną swoją pracą. Szczerze mówiąc nie kojarzyłam, abym ją kiedyś tutaj widziała, dawniej pracowała w tym miejscu Lana, moja sąsiadka, więc jednak co nieco się zmieniło. Plakietka głosiła imię Tess.
- Nie, dziękuję - odpowiedziałam nieco nie swoim głosem, w tym samym momencie otworzyły się drzwi kawiarni a w nich pojawiła się Rosie. Nie byłam specjalnie zachwycona tym spotkaniem, jednak była ona jedyną osobą, która mogła mi pomóc w przekonaniu ciotki do zmiany zdania. Ubrana w niemodny różowy sweterek i szarą spódnice za kolano biegiem wparowała do środka.
-Hej, wybacz spóźnienie, ale mam tyle rzeczy na głowie w związku ze ślubem... - powiedziała siadając naprzeciwko mnie na kanapie nieco się w niej zapadając, nerwowo poprawiła gniecenia na spódniczce i uważnie mi się przyjrzała.
- Jasne, nie ma sprawy. Jak idą przygotowania?
Szczerze mówiąc niespecjalnie mnie to ciekawiło. Ciotka Jenny była w trakcie przygotowań do swojego 3 ślubu, po mechaniku i pastorze, tym razem wybór padł na prawnika. Rosi była całkowitym przeciwieństwem własnej matki. Bardzo religijna, uczynna, prawie całe swoje życie spędzała w bibliotece, przygotowując się do egzaminów na zakończenie szkoły.
- Mama jest strasznie zestresowana. Mamy problemy z cateringiem, Philip musiał wyjechać na dwa tygodnie do swojej matki, jest chora i nawet nie wiadomo czy będzie na ślubie. Wszystko spadło na mamę, staram się jej pomóc jak tylko mogę, ale zbliżają się egzaminy i sama wiesz jak jest. Ale nie po to chciałaś się ze mną spotkać, coś się stało? - mówiła w takim tempie, że ciężko było nadążyć z tym co mówi. Musiałam zebrać nieco myśli zanim zaczęłam mówić, zależało mi na jej pomocy.
- W pewnym sensie. Wiesz, że to twoja mama dysponuje pieniędzmi po moich rodzicach do 21 roku życia i wraz z ukończeniem tego wieku, całość przechodzi na mnie. Problem w tym, że do urodzin zostało 8 miesięcy, a ja potrzebuje tych pieniędzy już teraz. Przynajmniej część. Rozmawiałam z nią ostatnio przez telefon, ale nie wiem, chyba sądzi, że całość wydam na jakieś głupoty i odmawia mi dostępu.
- Chyba nie masz się co dziwić Mads. Wyprowadziłaś się w dniu swoich 18 urodzin, nie odzywałaś się przez tyle miesięcy, potem pojawiasz się nagle znikąd znowu w mieście, nie chcesz mówić o tym co robiłaś przez cały ten czas i teraz jak gdyby nigdy dzwonisz i żądasz pieniędzy, które dostaniesz za kilka miesięcy. Jeśli potrzebujesz na opłaty, jestem pewna, że mama...
- To są moje pieniądze, Rosie. Nie muszę wam się tłumaczyć. - warknęłam przerywając jej ten wywód. Nigdy nie byłam tam mile widziana. Jej matka nigdy nie okazała mi grama sympatii i nigdy nie była w dobrych relacjach z moją mamą, szczególnie jak pieprzyła się z moim ojcem w sypialni swojej własnej siostry.
CZYTASZ
Marionetka (zawieszone)
Mystery / ThrillerMaddie ma 20 lat i kilka cięższych przeżyć za sobą, została zgwałcona, a w niedługim czasie po tym wydarzeniu, jej rodzice zostają zamordowani przez nieznanego sprawcę. Chociaż minęło już kilka lat od tej tragedii, Maddie nadal nie pogodziła się z i...