2.

97 8 10
                                    


Ciężko było mi się zdecydować na tą rozmowę, jednak wiedziałam, że wcześniej czy później, będzie musiała ona nastąpić. Może nie tyle przerażała mnie sama rozmowa, co miejsce jej odbycia. Zmierzałam powolnym krokiem do domu rodzinnego z sercem na ramieniu, starałam się uspokoić szybko bijący organ i przemówić sobie do rozsądku, jednak z marnym efektem. Chciałam wrócić do domu, jednak... gdy tak zmierzałam w jego stronę, mijając tak dobrze znane mi budynki i drzewa, przyglądając się dzieciakom, które jak rozszalałe biegały po podwórku, nasłuchując rodziców, którzy nawoływali swoje pociechy na obiad, gdy tak mroźny wiatr smagał moją twarz, bałam się tam wejść. Paraliżował mnie strach. Stanęłam przed drzwiami i nie mogłam się zdecydować, aby nacisnąć klamkę, zadzwonić do środka. Z nostalgią przyglądałam się gankowi. To zabawne jak niektóre wspomnienia zapadają nam w pamięć. Doskonale pamiętałam, gdy jako mała dziewczynka latałam do późna po podwórku i zawsze kiedy wracałam wykończona po całodziennych zabawach, witała mnie uśmiechnięta twarz mamy. Pamiętam to jak dziś - siedziała na bujanej, drewnianej ławeczce, opatulona ciepłym, brązowym kocem, z kubkiem gorącej waniliowej herbaty w dłoni. Robiła tak zawsze, nawet gdy już jako starsza nastolatka wracałam po imprezie do domu - ona tak po prostu siedziała tam i czekała. Nie mogła zasnąć, dopóki nie upewniła się, że jestem cała i zdrowa. Czasami siadał z nią tata i rozmawiali do późna, śmiejąc się i przytulając, a ja - udając, że śpię, po prostu skradałam się do drzwi i nasłuchiwałam ich „poważnych", dorosłych rozmów. Byli tacy szczęśliwi, a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Czasami zastanawiam się, czy to tylko złudzenie dziecka, które idealizuje swoją rodzinę, czy po prostu z czasem zaczęło się między nimi psuć. Mama wydawała mi się wtedy najpiękniejszą i najmądrzejszą kobietą na świecie, ze swoimi długimi blond włosami i lazurowymi oczami, potrafiła przegonić każdy smutek, miała w sobie taką radość życia... coś, co sprawiało, że ludzie uwielbiali spędzać czas w jej towarzystwie. Często się śmiała, a wtedy na jej twarzy ukazywały się urocze dołeczki. Tata wydawał mi się niezniszczalny, mądry i silny, zawsze mnie zaczepiał, a ja... ja go uwielbiałam, był moim bohaterem. Mówi się, że niedoścignionym wzorem mężczyzny dla dziewczynki jest jej tata, mój ojciec był przystojnym mężczyzną o ciepłym usposobieniu, z zawsze roztrzepanymi brązowymi włosami i intensywnym spojrzeniu zielonych tęczówek. Gdyby nie pewne wydarzenie, zapewne byłby tym wzorem nadal. Potrafił mnie przejrzeć na wylot, ale nie był przy tym nachalny, niczego nie wymuszał, zawsze miałam poczucie, że mogę na niego liczyć, porozmawiać o wszystkim co tylko mnie trapi. Po latach zaczęło do mnie docierać, że moja rodzina nie była idealna. Z perspektywy czasu patrzymy trochę inaczej na przeszłość, zauważamy sygnały, które wcześniej nie zwróciły naszej uwagi. Nie chcę tego rozdzielać na czynniki pierwsze, nie mam na to siły, chciałabym pamiętać ich takimi, jakimi byli w moich oczach kiedyś - gdy siedzieli wieczorami na ganku i zaśmiewali się na głos, wspominając młodość i opowiadając sobie wzajemnie jak im minął dzień. Chciałam pamiętać uśmiechniętą mamę, która z zapatrzeniem wpatrywała się w tatę, a jego... jago zapamiętać jako osobę którą podziwiałam i szanowałam... zanim jego obraz został w moich oczach doszczętnie zburzony. Z całych sił chciałam cofnąć czas, na nowo stać się małą, bezbronną dziewczynką, dla której rodzice są całym światem. W moich oczach pojawiły się łzy. Minęło tyle czasu, ale rana, która została mi zadana w dniu, w którym dowiedziałam się, że nie żyją, odżyła na nowo. Zacisnęłam pięść tak mocno, że poczułam ból. Zignorowałam to, siadając na ławeczce, tej samej, która była świadkiem mojego całego dzieciństwa, usadowiłam się tam i pozwoliłam łzom płynąć dalej. Tak po prostu. Nie wiem jak długo tak siedziałam, wiem tylko tyle, że w pewnym momencie dostrzegłam męską sylwetkę, która zmierzała w moim kierunku. Gdy mężczyzna zbliżył się do mnie, przygarnął mnie do siebie i przytulił z całych sił, a ja zapłakana pozwoliłam sobie na kolejny spazmatyczny szloch, krople moich łez spadały na jego koszulę, a ja... ja wtuliłam się w niego najmocniej jak tylko potrafiłam.

* * *

Rozdział z serii - dużo uczuć, mało akcji, czy jak niektórzy mówią, tak zwana "zapchaj dziura", ale czasami i takie rozdziały są konieczne :]

Ktoś to w ogóle czyta?


Marionetka (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz