Jak się okazało Adelaide trafiła do tego samego pokoju tylko i wyłącznie z Anastazją. Natomiast Brad trafił do oddzielnego skrzydła szkoły, a jak porównali swoje plany lekcji okazało się, że spotykają się tylko dwa razy w tygodniu na lekcjach.
Podążając za magicznymi znakami dziewczyny szły do swojego pokoju na trzecim piętrze budynku. Pomieszczenie to okazało się być małym i skromnym pokoikiem. Ściany były w zielonym kolorze przeplatane srebrnymi nitkami namalowanymi na czystej ścianie. Po dwóch ścianach pokoju stały piętrowe łóżka tylko zamiast dwóch było jedno przy suficie, a pod nim stały biurka i krzesła, po boku biegła drewniana drabinka na górę. W pomieszczeniu nie było żyrandola tylko lampki naścienne. Na podłodze leżał zielono - szary dywan, a po przeciwnej ścianie niż łóżka stała wielka szafa na szerokość całego pomieszczenia, także tak jak inne meble w kolorach szarego drewna, naprzeciwko drzwi stała pusta szafka na książki i tym podobne rzeczy. Wszystko było puste i suche, jedynie na łóżkach leżała szaro - zielona pościel i nasze bagaże. Światło zachodzącego słońca wpadało przez okno pomiędzy łóżkami. Dziewczyny podeszły do swoich łóżek i usiadły. Ade miała bliżej drzwi.
- Więc... - zaczęła blondynka
- Nazywasz się Anastazja...
- A ty Adelaide Herave... ciekawe nazwisko wiesz co znaczy?
- Podobno to połączenie dwóch angielskich słów Heroes i Brave, a moja rodzina pochodzi z tamtych stron...
- Masz bardzo bogatą i ciekawą rodzinę...
- Tak?
- TO TY NIC NIE WIESZ? - zaczęła zaskoczona dziewczyna - Beatrice Herave, Anna Herave, Eureka Hereve, Nathaniel Hereve... nie znasz ich?
- Nie... a powinnam?
- Tak! Beatrice była światowej sławy pisarką historii Anglii i zgorzałą zwolenniczką przystąpienia do masowego zmieszania się krwi. Anna Herave matka Beatrice była jedną z najlepszych nauczycielek w Tantum, Eureka Herave matka Anny odkryła wiele eliksirów, a Nathaniel czyli mąż Beatrice od której przyjął nazwisko był przywódcą armii przeciwko Ahells' owi i zginął w boju z nim! Poważnie go przy tym uszkadzając.
- Czy Beatrice i Nathaniel to moi dziadkowie?
- Jeżeli twoi rodzice to Rebecka i Dominic Herave to owszem.
- Czyli moi rodzice, a dokładnie matka pod wpływem ojca zszargali dobre imię mojej rodziny?
W tym momencie zapadła niezręczna cisza między dziewczynami, a myśli Adelaide krążyły wokół informacji o jej rodzinie, których sama nie wiedziała. Zdenerwowana położyła się na wznak i zamknęła oczy licząc w myślach by się uspokoić.
Moi rodzice zszargali dobre imię, zapewnili mi niepewną przyszłość wraz z iskrą zła której nie mogę się pozbyć... zabrali mi normalne życie. Nie będę poniżana, odbuduje dobre imię mojej rodziny, świat nigdy nie zapomni o moich przodkach, ale mogę się postarać by zapamiętali spadkobierczynie tego całego cholerstwa jako osobę, która mimo strasznych chwil dała sobie ze wszystkim radę. Osobę, która dokonała czegoś wielkiego i to będę ja. Adelaide Herave czarodziejka czystej krwi o szlachetnym nazwisku z małą skazą. Nikt nie będzie mnie poniżał.
~*~
Następnego dnia gdy rozbrzmiał budzik Anastazja zrzuciła na niego poduszkę, a Adelaide'a poderwała się tak gwałtownie, że uderzyła głową o niski sufit. Z pękającą od bólu głową zeszła na podłogę i zdziwiona zauważyła na biurku tacę z jedzeniem, a także stertę mundurków. Były to czarne spodnie do ziemi jeansowe i normalne, czarna bluzka na długi i krótki rękaw oraz na ramiączka, czarny podkoszulek, czarna spódnica przed kolano i do ziemi, biała koszula, zielono - srebrny krawat, zielono - szary szalik, czarna sukienka rozkloszowana, codzienna, srebrno zielona broszka z "O", srebrno - szara szata do kostek oraz czarny płaszcz i peleryna w tym samym kolorze. Dziewczyna położyła w szafie sterty ciuchów i usiadła przed biurkiem zaczynając posiłek. Żołądek skurczył jej się z nerwów i praktycznie połowy jedzenia nie zjadła zostawiając resztki na talerzach. Gdy ona wybierała ubrania Anastazja zeszła i zabrała się łapczywie za pochłanianie posiłku. Adelaide zabrała jeansy, białą koszulę, broszkę i krawat. Gotowa z torbą zawieszoną przez ramię czekała w zamyśleniu na biegającą i niezorganizowaną Anastazję by wraz z nią udać się na pierwsze zajęcia tego dnia - magię obronną.
Profesor Venit okazała się być młodą rudowłosą kobietą o niebieskich przenikliwych oczach. Całą godzinną lekcje tłumaczyła czego uczniowie będą się uczyć w tym roku szkolnym, podstawy obrony, odbijanie słabych zaklęć i tak dalej.
- Ej ty! - krzyknął jeden z chłopaków z innej grupy, miał on czarne ciuchy i granatowo - srebrny krawat, a brązowe włosy w nieładzie - jak się nazywasz?
- Adelaide - odpowiedziała pewnie czarnowłosa - a co cię to?
- Panie i panowie! mamy tutaj zdrajczynie własnej krwi! Herave. - ostatnie słowo wypluł z taką dozą sarkazmu i pogardy, że olbrzym by się w niej utopił. Parę osób stojących najbliżej niego parsknęło śmiechem, nagle zza grupy wyszła wysoka zielonowłosa dziewczyna z ostrym makijażem.
- Nie dość, że zdrajczyni to i bezguście, a także różowy potwór. Słońce chyba się zagotowałaś. - powiedziała z słodkim, aż sarkastycznym uśmiechem.
- Dadario! Andersen! Zajmijcie się czubkiem własnego nosa! W naszej szkole nie tolerujemy takich zachowań! To wasze pierwsze i ostatnie ostrzeżenie! - krzyknęła pani profesor
Nie będę płakać, nie będę się obrażać, najlepiej się nie odzywać, za chwilę spotkasz się z Bradem, wszystko będzie dobrze, uspokój się, kiedy indziej zabijesz tego idiotę...
Lecz tarcza którą rano wyczarowała dziewczyna legła w gruzach, a ją zaczął opętywać złość. Jej oczy zmieniły kolor na czerwony czego nikt nie zauważył. Zaczęła wyciągać różdżkę, a gdy to zrobiła dziewczyna i chłopak wylądowali po drugiej stronie sali i stracili przytomność. Nagle dziewczyny zaczęły piszczeć, a klasa cofać się do tyłu. Pani profesor zbiegła z podwyższenia i stanęła przed Adelaide.
- Dziewczyno uspokój się! - krzyknęła profesor, na co Ade zareagowała wyciągnięciem mechanicznym ruchem przed siebie różdżki.
- Pani profesor ona ma czerwone oczy! - krzyknął jakiś chłopak
- Clypeus! - wypowiedziała profesor celując w Adelaide. Było to zaklęcie tarczy. Nagle jej oczy powróciły do normalnego koloru, a ona upadła na podłogę. Włosy przykleiły jej się do twarzy po której zaczęły płynąć łzy. - Nie wiem kto to zrobił, ale ktoś rzucił zaklęcie przejęcia kontroli nad nią, dowiem się tego, a ta osoba zostanie surowo ukarana tymczasem wynocha na przerwę.
W sali została tylko Adelaide i profesor.
- Moja droga zechcesz wyjaśnić co to było? - szepnęła pani profesor gdy z sali wynoszono nieprzytomnych pierwszoroczniaków.
- Iskra... to była iskra... - powiedziała zmęczona
- Co to ta cała iskra? - zapytała pani profesor siadając przy dziewczynie
- Iskra zła... pamiątka po rodzicach... jeszcze nigdy nie przebiła tarczy... - odpowiedziała
- Jakiej tarczy? - ponownie profesor zadała pytanie podniesionym głosem.
- Zaklęcia... - szepnęła dziewczyna
- Potrafisz je?
- Owszem... musiałam się nauczyć... niech pani tego nikomu nie mówi...
- Nie powiem jeżeli obiecasz, że będziesz się pilnować. Kto cię uczył? - zapytała zdziwiona i ciekawa
- Nie mogę powiedzieć...
Adelaide zerwała się z podłogi i wybiegła z pomieszczenia nie oglądając się za siebie.
----------
Oto i rozdział 3!
Dzięki za dotrwanie do końca
rozdział: 1058 słów - krótki...
GWIAZDKI I KOM MILE WIDZIANE!
CZYTASZ
Potępiona
FantasyPierwsza część z nowo-powstałej serii mojego autorstwa. Nazywam się Adeleide Hereve, pochodzę z złego i budzącego nienawiść, starego rodu czarodziei. Moi rodzice stanęli po stronie zła i byli tymi najgorszymi ze wszystkich. Dziś minęło trzynaście la...