2. When you get what you want but not what you need

58 6 0
                                    

- Ale tu pięknie! - powiedziałam spoglądając w oczy blondyna.
- Jest coś piękniejszego od tego miejsca - wyszeptał mi do ucha i chwycił delikatnie moją dłoń.
- Niby co? - spytałam, a lekki uśmiech wkradł się na moją buzię.
Chłopak tylko nachylił się i musnął moje wargi mówiąc tym samym "Ty". Zaczęliśmy pogłębiać pocałunek, a z moich ust wydobyło się jego imię.

Obudziłam się wystraszona gdyż usłyszałam jakiś hałas koło mnie. Przetarłam oczy i spojrzałam w moją prawą stronę. Na ziemi leżał zwijający się ze śmiechu Michael.
- Co ty robiłaś - zgiął się wpół. - Pokaże to nagranie Luke'owi, na pewno się ucieszy, że masz z nim takie sny - w jego ręce widniał telefon, więc szybko go chwyciłam i włączyłam filmik. Jego komórka robiła od razu kopie zapasowe, które w cholerę nie wiem gdzie są, więc nie widzę sensu usuwania tego, bo i tak to będzie miał.
Gdy zobaczyłam co robiłam nieświadomie, zaledwie parę minut temu, moje policzki zaczęły piec i to z pewnością oznaczało, że znajdowały się na nich dość zauważalne rumieńce. Oddałam urządzenie mojemu bratu, który wciąż nie mógł przestać, płakać ze radości jaką sprawiła mu moja wyobraźnia i schowałam się pod kołdrę.
W takiej pozycji przeleżałam następne pół godziny, ale czując wibracje mojej komórki byłam zmuszona wyjść z mojego pierzynowego kokonu i zobaczyć, kto raczył do mnie napisać.

Od: Idiota Hemmings
Dzisiaj, o 18 przyjdź do parku. Będę czekać przy mostku.

Do: Idiota Hemmings
Myślałam, że idziemy na kawę (?)

Od: Idiota Hemmings
Spokojnie ;-)

Do: Idiota Hemmings
Okej, postaram się wyrobić

Rzuciłam telefon na drugi koniec łóżka i powoli wstałam, ruszając w kierunku łazienki. Wzięłam chłodny prysznic i ubrałam jakieś wydarte już jeansy i za dużą koszulkę, którą swoją drogą nie wiem skąd mam.
Siedząc w kuchni, nasypałam sobie płatków i zalałam je mlekiem. Powoli przeżuwałam każdy kęs. Nie byłam nawet w połowie miski, gdy poczułam się syta. Resztę mojego śniadania wywaliłam do ubikacji. Nie oceniajcie mnie, co miałam niby innego z nim zrobić. Nie wiedziałam, że nie będę miała apetytu. Po chwili do kuchni wszedł Michael. Dopiero teraz zauważyłam, że ma nowy kolor włosów - niebieski.
- Czyli zrezygnowałeś z okresu na głowie?
- Tak, czerwony mi się już znudził -popatrzył na mnie przelotne, ale po paru sekundach wrócił do mnie spojrzeniem i zmarszczył brwi. - Czemu masz na sobie koszulkę Luke'a? Czy ty na serio coś z nim tego?
- Co?!? Nie! Nie wiem, skąd jest ta koszulka, po prostu, była u mnie w pokoju to ubrałam.
- Ostatnio jak u nas spał mógł ją zostawić, ale naprawdę podoba ci się Luke? Wiesz, pierw o nim śnisz, teraz nosisz jego ubrania, coś musi być na rzeczy! Zadzwonię, do niego, niech przyjdzie, wyznasz mu miłość, a później stwierdzisz, że i tak nikt by nie chciał z tobą być, bo jesteś za gruba i zbyt brzydka. Ale i tak poproszę go żeby, przyszedł, musi zobaczyć to nagranie! - zdenerwowałam się na jego słowa, więc wyszłam z kuchni i znowu zamknęłam się w swoim pokoju. Czemu wszyscy muszą mi robić tak okropne rzeczy? Stanęłam przed lustrem i uniosłam bluzkę. Nie sądzę, że jestem gruba. Po co on mi to w ogóle mówi. Z natury jestem szczupła, ale mam też krągłości tam gdzie trzeba. Widać mi też trochę żebra i kości biodrowe, o co zabija się pełno pulchnych osób.
Aby zająć się czymś przez ten czas zaczęłam odrabiać lekcję na poniedziałek. Zrobiłam wszystko, nawet wypracowanie na 20 000 słów o rozwijającej się gospodarce, na które swoją drogą mamy dwa tygodnie, ale wolę nie czekać na ostatnią chwilę. Na szczęście matematyczka nie zadała nam nic do domu, więc nie muszę się obawiać kolejnej złej oceny. Chyba naprawdę powinnam zastanowić się nad korkami z tegoż przedmiotu. Gdy na zegarku ujrzałam godzinę 17 dopiero, poszłam się przygotować. Ubrałam czarne jeansy i ciemny granatowy sweter. Nie sądzę, że to spotkanie można uznać za bardzo ważne, więc nie będę się na nie jakoś specjalnie szykować. Rozczesałam moje długie i gęste włosy i chociaż lubię splatać je w przeróżne dziwaczne fryzury, to tym razem postanowiłam zostawić je rozpuszczone. Ciemne pasma idealnie układają się na moich ramionach. Z niewiadomych mi przyczyn do mojego codziennego makijażu, który składał się odrobiny pudru i lekkiego wytuszowania rzęs, dołożyłam jeszcze eyeliner. W całości prezentowałam się niesamowicie. Z reguły jestem skromną dziewczyną, ale lubię czasem powiedzieć sobie coś miłego, gdyż może właśnie z tego powodu liczba moich kompleksów nie wzrasta. Zostało mi dziesięć minut by dojść na miejsce, więc nie wiele myśląc chwyciłam komórkę i zbiegłam po schodach. Ubrałam swoje conversy, które były calusieńkie czarne. Kupiłam je wbrew narzekaniom mojego brata, że będzie je mylił. Wyobraźcie sobie: chłopak spieszy się, zakładając na raz spodnie i koszulkę i dziwi się, czemu jego buty są za małe. Raz nawet pomyślał, że w jedną noc stopy urosły mu o parę rozmiarów. Czy to tak ciężkie odróżnić liczbę na podeszwie 39 i czterdzieści parę? Przymknęłam na chwilę oczy próbując zapomnieć o głupocie Michaela i zająć się spotkaniem z Luke'iem, na które się już spóźnię. Ale jak to się mówi we współczesnym świecie: jak chłop porządny to zaczeka. Dobra jeśli nikt tego jeszcze nigdy nie stwierdził to jestem pierwsza. Chwyciłam pod rękę moją ramoneskę i wyszłam trzaskając mocno drzwiami. Sprawdzam czas na telefonie gdy kieruję się wzdłuż rzeczki prowadzącej do mostku. Jest już trzy minuty po osiemnastej. Gdy wreszcie zauważam z dala blondyna, jest czymś zajęty, na swojej komórce. Zdaje się mnie nie zauważyć, więc podnoszę szyszkę leżącą koło mojej stopy i rzucam nią w chłopaka. On niestety jest na tyle głupi, że patrzy się jedynie nad siebie i gdyby faktycznie chociaż trochę poświęcił się nauce, wiedziałby, że drzewo liściaste, pod którym wyczekuje na mnie, nie rodzi takiego owocu. Z resztą chyba tylko iglaste, dają szyszki. Jak mój brat może się zadawać z takimi nieudacznikami? No racja, swój do swojego zawsze ciągnie. Sądzę, że blondyn powinien pójść do laryngologa gdyż według mnie powinien już dawno usłyszeć szelest liści pod moimi stopami, ale nie osądzajmy go. To po prostu jeszcze dziecko, w dodatku z niestwierdzoną ciężką chorobą umysłową. Stanęłam więc za nim i krzyknęłam mu do ucha:
- Hej, Luke!
Hemmings podskoczył i nie licząc tego, że jego komórka właśnie miała dość bliskie spotkanie z ziemią, on sam o mało co nie wpadł do wody.
- Witaj, Blair - powiedział, próbując brzmieć entuzjastycznie gdy schylał się po aparat. Przetarł ekran urządzenia i zauważając małe pęknięcie w rogu telefonu zmierzył mnie surowym wzrokiem.
- Będziesz musiała mi za to zapłacić - wypowiedział powoli wskazując ręką na telefon.
- Jestem prawie na sto procent pewna, że miałeś tą rysę jeszcze zanim twój instynkt przetrwania zawalił - uśmiechnęłam się do niego sztucznie. Ten chłopak naprawdę powinien się ogarnąć. Jeszcze wczoraj słyszałam jak wspominał mojemu bratu o tym, jak podczas ostatniej próby gdy ich zabawa skończyła się na rzucaniem w siebie różnych przedmiotów, jego komórka ucierpiała, a rodzice nie chcą mu dać pieniędzy, na wymienienie szybki. A tak właśnie, mały szczegół, o którym zapomniałam wspomnieć. Tych czterech idiotów postanowiło założyć zespół i chyba nawet nagrywają się na YouTube'a.
- Nie obrażaj proszę żadnego z moich instynktów. Po prostu mi zazdrościsz.
Uniósł triumfalnie głowę do góry. Boże daj mi siłę. Czego ja mam mu do cholery jasnej zazdrościć!?! Niech głupszy myśli, że ma rację. Dam mu te parę minut szczęścia.
- Mhm... - mruknęłam tylko w odpowiedzi.
Luke wskazał gestem dłoni abyśmy usiedli na ławce niedaleko. Zajął miejsce obok mnie i zaczął wyciągać gitarę z futerału. Co on robi? Czekaj, wróć. Skąd on wziął ten instrument? Jak mogłam nie zauważyć, że ma coś ze sobą i to coś ma jeszcze z metr!
- Będziesz grał? - spytałam przeczesując dłonią swoje niesforne włosy.
- Nie. Ty będziesz grała - stwierdził, i gdyby mój wzrok potrafił zabijać, przysięgam, że właśnie w tej chwili by nie żył.
- Żartujesz sobie? Wystarczy to co wczoraj usłyszałeś.
- Myślałem, że chcesz abym dotrzymał sekretu? - uniósł brew, a nasze spojrzenia na chwilę się spotkały. W głowie toczyłam zacięta walkę. Próbowałam szybko podsumować wszystkie plusy i minusy danej sytuacji. Kiwnęłam leniwie głową, na znak przyjęcia propozycji. Przymknęłam oczy i ścisnęłam mocno gryf gdy tylko dostałam gitarę w swoje ręce. Zaczęłam się lekko trząść. Hemmings to najwyraźniej zauważył, bo położył dłoń na moim ramieniu i powiedział:
- Spokojnie, tu nikogo nie ma.
Otworzyłam z powrotem oczy. Rozejrzałam się w kółko, faktycznie żadnej żywej duszy. Następnie mój wzrok skierowałam na rękę blondyna, która nadal spoczywała na moim barku. Halo? Przecież my się oficjalnie nienawidzimy! Chłopak speszył się i od razu ją zdjął. I albo mi się wydaje, albo po raz drugi w mojej obecności się zarumienił. Nie wiem, może jest mu chłodno?
- To jak? Zagrasz? - przerwał chwilową ciszę, która z każdą sekundą stawała się coraz bardziej niezręczna.
Znowu zamknęłam oczy i zaczęłam wybijać rytm na gitarze. Moje palce zręcznie śmigały po wszystkich strunach. Raz były to pełne chwyty, a czasem pojedyncze dźwięki. W końcu zaczęłam śpiewać. Głos był czysty jak bezgwiezdne niebo, a wszystkie słowa, które padały z moich ust, brzmiały jak poezja. Nie chciałam by znów usłyszał coś tak intymnego jak moja poprzednia piosenka, więc zdecydowałam się na jedną z piosenek Eddiego Sheerana, a mianowicie Photograph. Gdy skończyłam usłyszałam klaskanie. Spojrzałam rozbawiona na chłopaka a on uroczo się uśmiechnął. Stop. Nikt z przyjaciół mojego brata nie jest i nigdy nie będzie w żaden sposób uroczy. Ani on, ani człowiek bandana z nieludzko wielkimi dołeczkami, ani nawet ten azjatycki ziemniak, który wciąż ukrywa się ze swoim prawdziwym pochodzeniem. I tak każdy zna prawdę, więc nie wiem dlaczego wciąż wciska ten tani kit, że w stu procentach od urodzenia jest Australijczykiem. Albo on nie ma lustra w domu, albo rodzice go nie kochają do tego stopnia, że okłamują go na każdym stopniu.
- Nie wiem, co mam powiedzieć. To było po prostu niesamowite! Nie rozumiem czemu się z tym ukrywasz?
Gdybym sama mogła to do końca wiedzieć, życie byłoby o wiele prostsze.
- Nie twoja sprawa - odpowiedziałam szorstko.
- To może pójdziemy na tą obiecaną kawę? - chyba kompletnie zignorował moją chwilową oschłość do jego osoby.
Wstałam z ławki i oddałam mu gitarę. Nie musiałam odpowiadać, bo właśnie w tym celu po to dzisiaj przyszłam. Aby wyciszyć się przy jakiejś dobrej kawie.
Idąc ramię w ramię z chłopakiem, Luke przez przypadek dotknął swoimi palcami moich. Poczułam się dziwnie, za dziwnie. Ten "dotyk" zdaje mi się, że trwał trochę za długo. Czując, że moje policzki zaczynają robić się coraz gorętsze subtelnie schowałam twarz we włosach. Albo mi się wydaje, albo on w ogóle tego nie poczuł. Nie zależy mi na tym, by zwrócił na mnie uwagę, ale mógłby trzymać te łapska bliżej siebie, jeszcze jakiegoś świądu się na bawię czy innego cholerstwa. Jestem tak ciekawa o czym właśnie rozmyśla. Na pewno o czymś musi, przecież tak jest stworzony człowiek, co nie? Czemu wszystko jest takie skomplikowane? Czemu tak często dostajemy coś co chcemy, a nie czego potrzebujemy? Muszę się jeszcze wiele w życiu nauczyć.

**********************************
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba! Zachęcam do głosowania i komentowania! Następny oczywiście za tydzień o 18:00 :)

Fix You || L.H. [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz