3. When you feel so tired but you can't sleep

51 5 1
                                    

Jest godzina 4 nad ranem, a ja przespałam dopiero dwie godziny. Ogarnia mnie uczucie szczęścia, gdy przypominam sobie, że jest dziś dopiero niedziela. Czemu nie mogę usnąć? Myślę, że to przez Luke'a. Nie, nie zakochałam się w nim. To by było niedopuszczalne, wręcz skandaliczne! Po prostu ciągle rozmyślam o naszym wczorajszym spotkaniu. Po tym jak zagrałam mu w parku, poszliśmy do kawiarni. Zamówiliśmy sobie oboje kawy, nawet nie pamiętam jak się nazywały. Siedzieliśmy przy stoliku i rozmawialiśmy. Nie mogę wyrzucić z głowy jego miny gdy zobaczył ile sypię cukru do napoju, przy okazji dowiedziałam się, że on nigdy nie używa żadnych słodzików, gdyż uważa, że niszczą smak. Konwersacja ciągle schodziła na temat mojego strachu, przed "pokazaniem się" ludziom. Próbowałam mu to wytłumaczyć w jak najlepszy sposób, ale sama wiedziałam, że to co mówię nie miało zbytnio większego sensu. Chłopak na szczęście nie naciskał aż tak bardzo i nie próbował siłą wyciągać informacji na ten temat. Coś co mnie bardzo zdziwiło, to gdy jakaś niska czerwonowłosa dziewczyna podeszła do naszego stolika i spytała się Hemmingsa o możliwość zrobienia sobie z nim zdjęcia i wzięcia autografu. W momencie jej odejścia wybuchłam nieopanowanym śmiechem, przez co zwróciłam uwagę większej części kawiarni. Blondyn próbował mnie uspokoić, ale na marne. Dopiero po jakiś pięciu minutach, gdy moje płuca zaczęły odmawiać współpracy, stałam się spokojna. Na koniec, po opuszczeniu lokalu w momencie gdy nasze drogi się rozchodziły, powiedział, że nawet dobrze się bawił, i że wpadnie do nas dzisiaj. Wielokrotnie, nawet SMS'ami po powrocie do domu, próbowałam odwieść go od tego pomysłu. Wiem, że Michael tylko czeka, aż będzie mógł mu pokazać to nagranie.

Okryłam się szczelniej kołdrą myśląc o tym jak moje powieki są ciężkie i o tym jak wielkie worki pod oczami będę miała rano. Zamknęłam je próbując usnąć. Czy liczenie owiec pomaga? Chyba tak, bo ostatnie co pamiętam to pasterz o twarzy Luke'a.

Obudził mnie dosyć donośny dzwonek do drzwi. Od zawsze był tak wkurzający i słychać go było w całym domu. Powoli wyturlałam się z łóżka i poszłam wyszykować się do łazienki. Czułam się zadziwiająco dobrze, jak na nie przespaną noc. Nie zbiegłam otworzyć drzwi, gdyż wiem, że Michael zdążył już wpuścić gościa do domu. W ciągu pół godziny byłam umalowana i ubrana, co zazwyczaj zajmuje mi więcej czasu. Stawiałam leniwie stopy na coraz to niższych schodkach, aż znalazłam się na parterze. Zwróciłam się w kierunku kuchni z założeniem, że zrobię sobie śniadanie. Czułam się naprawdę głodna. Przekraczając próg pomieszczenia ujrzałam mojego brata i Hemmingsa śmiejących się z czegoś na telefonie. Dopiero po chwili zrozumiałam co to jest. Szybko podbiegłam do nich i wyrywając urządzenie rzuciłam nim o ziemię. Uwierzcie, nie było to celowe, ale gdy robię coś pod wpływem emocji nie kontroluję tego.
- Co ty zrobiłaś! - wydarł się blondyn. - Zniszczyłaś mój telefon!

Popatrzyłam się na niego nie zrozumiale. Czyli to nie była komórka Michaela? Nie wierzę, czemu muszę robić takie głupie rzeczy? Mogłam się najpierw upewnić co robią zanim tak zareagowałam.
- Ja prze-przepraszam - zająknęłam się, spuszczając głowę w dół.
Jestem stuprocentowo przekonana, że na twarzy mojego brata widnieje teraz ogromny uśmiech. Musiał to w jakiś sposób ukartować, wiedząc jak się zachowam. Schyliłam się po baterię, która wylądowała aż pod stołem. Podałam ją blondynowi, który spróbował uruchomić sprzęt. Na szczęście po paru minutach mogłam spokojnie uznać, że prócz obrażeń zewnętrznych to znaczy kolejnego pęknięcia na ekranie, nie było więcej strat.
- Ja ci zapłacę za wymianę szybki - powiedziałam, przygryzając nerwowo wargę.
- Mam inny pomysł - chłopak uśmiechnął się cwaniacko.
Uniosłam brew czekając na kolejne słowa, które padną z tych pełnych ust. Stop, wróć. Z tej krzywej buzi. Tak o wiele lepiej.
- Musisz mi służyć cały dzisiejszy dzień.
Popatrzyłam na niego jak na idiotę, po czym przeniosłam wzrok na mojego brata. Ten tylko próbował w zabawny sposób, co mu oczywiście nie wychodziło, poruszać brwiami. Prychnęłam, ale zgodziłam się, wiedząc, że znajdzie coś na szantaż. Czemu zawsze pakuję się w takie gówno? Czy nie mogę żyć jak normalna dziewczyna? Jeszcze do tego mam być jego prywatną służącą? Świat chyba próbuje się mną zabawić. Spojrzałam na zegarek, była godzina wpół do dwunastej. Och, już rozumiem czemu nie czułam się tak bardzo zmęczona po wstaniu z łóżka.
- To zbieraj się.
- Ale muszę coś zjeść - odparłam.
- Zjesz u mnie.
Na potwierdzenie słów chłopaka pokiwałam głową.
Będąc w korytarzu założyłam jak zwykle swoje czarne converse. Wkurzyłam się gdyż męczyłam się z rozplątaniem supełka na jednej ze sznurówek. Jak zdążyłam zauważyć Luke miał z tego całkiem niezłą polewkę kiedy rzuciłam butem o ścianę, po czym go podniosłam i przecięłam czarny cienki sznurek. Z szuflady wyciągnęłam nową parę sznurowadeł i umieściłam jedno na miejscu starego. Lucas Dżentelmen Hemmings otworzył przede mną drzwi, ale w ostatniej chwili sam przez nie wyszedł i zatrzasnął przed moim nosem. Gdy po krótkim truchcie dorównałam mu kroku, zamachnęłam się i z całej siły przywaliłam mu pięścią w ramię. Chłopak lekko się zatoczył w bok niespodziewany takiego ataku z mojej strony.
- Za co? - zapytał zdziwiony, ciągle trzymając się za bolące miejsce.
- Za to, że się urodziłeś - syknęłam przez zęby.
- Jesteś silna - blondyn roześmiał się cicho, wykrzywiając usta w lekkim uśmiechu.
- Tyle lat z idiotami, to musiałam sobie zacząć jakoś radzić - powiedziałam cicho, mając nadzieję, że niebieskooki nie usłyszy ostatniej części zdania.
- Radzić z czym? - a jednak, jak zwykle mój szept nie był tak cichy jakbym chciała.
- Z niczym - odpowiedziałam entuzjastycznie, by nie zadawał więcej pytań.

Droga do jego mieszkania zajęła nam około piętnastu minut, z czego przez większość czasu nie odzywaliśmy się ani słowem. Dom był z palonej cegły i wydawał się duży. W środku było dość nowocześnie, a jasne wnętrza i duże okna skutecznie oświetlały pomieszczenia. Zupełnym przeciwieństwem był pokój Hemmingsa, wszystkie ściany oklejone plakatami zespołów, które w większości znam, a na podłodze walało się pełno ciuchów. Mam nadzieję, że nie zalęgły się nigdzie karaluchy. Boję się nawet o tym pomyśleć.
Blondyn gestem dłoni pokazał mi abym usiadła na łóżko. Niechętnie to zrobiłam.
- Więc co mam robić Luke?
- Aktualnie chwilę musisz poczekać. Zaraz wracam! - krzyknął będąc już na korytarzu. Nie minęło pięć minut a stał z powrotem w progu pokoju, z talerzem kanapek w ręce.
- Masz, zjedz - podał mi ceramiczne naczynie do ręki.
- Odechciało mi się jakoś jeść.
Naprawdę nie byłam głodna. Czasem nie jestem w stanie niczego przełknąć jak nie mam na to ochoty.
- Masz mi służyć dzisiaj, więc to jest twoje pierwsze zadanie. Jedź - nakazał.
- Nie - powiedziałam stanowczo.
- Okay, jak chcesz.
Chłopak zbliżył się do mnie i zaczął łaskotać. Śmiałam się tak głośno, że w pewnym momencie ta podstępna żmija wsadziła mi kromkę chleba do buzi, a następnie zatkała ją ręką bym nie mogła niczego wypluć. Przełknęłam, to co trafiło do moich ust, po czym zwinnym ruchem, zawaliłam z siebie Hemmingsa.
- Auuua! - krzyknął zwijając się z bólu na podłodze.
- Nie przesadzaj cieniasie - prychnęłam lekko się śmiejąc.
- Jesteś dzisiaj wyjątkowo zadziorna - rzekł wstając z ziemi i się otrzepując.
- A ty denerwujący - oznajmiłam w odwecie.
- Ja chcę się tylko zaprzyjaźnić.
Usiadł koło mnie. Stanowczo zbyt blisko, więc przesunęłam się w bok. - A może ja nie chcę. Nie pomyślałeś? Och, przepraszam... ty nigdy nie myślisz, bo do tego trzeba mieć mózg co nie? - klansnęłam uradowana w dłonie.
- Dlaczego nikogo do siebie nie dopuszczasz? - obrócił się w moją stronę.
- To już moja sprawa, więc się od tego odpierdol - syknęłam.
- Takie brzydkie słowa z ust tak ładnej dziewczyny? Uuu... bardzo źle.
Po niecałych pięciu sekundach chłopak zorientował się co właśnie powiedział. Przykładam dużą wagę do takich rzeczy, dlatego choć z początku myślałam, że się ze mnie naśmiewa, to zauważając rumieniec na jego policzkach, utwierdziłam się w tym, że było to prawdziwe. Spuściłam głowę w dół, by włosy mogły opaść na moją twarz. Byłam równie skrępowana tą sytuacją jak on.
- Czy ktoś ci to kiedyś mówił? - wyszeptał Luke.
- Ale co?
- Nie nic, nieważne. Nie było pytania.
- Hej, powiedz! - zaśmiałam się. Jakie to fascynujące, że w jednej chwili przy nim jestem zła, w następnej zdezorientowana i zawstydzona, a na koniec uśmiechnięta i rozradowana. Pociągnęłam go za dłoń, by na mnie spojrzał, ale zrobiłam to na tyle niefortunnie, że chłopak wylądował na mnie. Napierał na mnie ciężarem swojego ciała, a nasze oddechy się mieszały w lekkim śmiechu. Spojrzałam w jego błękitne oczy, a on poprawił błąkający się kosmyk moich włosów za ucho. Mój wzrok badał całą jego twarz raz po raz zatrzymując się na kolczyku w wardze. Zawsze chciałam wiedzieć jak to jest podczas pocałunku, czy przeszkadza, czy właśnie uatrakcyjnia to co się robi. Hemmings zbliżył się lekko do moich ust, przysięgam, że stąd czuję jego miętowy oddech. Nie mogąc dłużej czekać chwyciłam go za koszulkę i pociągnęłam niwelując tym samym cały dystans jaki nas dzielił.

*************************
Hej kochani! Taka mała niespodzianka! Jak tam szkoła? Mi nawet idzie, ale nie znalazłam czasu na pisanie rozdziału, więc jest jaki jest. Przepraszam, naprawdę! Obiecuję, że się poprawię! Kocham was ;**

Fix You || L.H. [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz