12.

1.3K 82 11
                                    

Szłam właśnie zapatrzona w książkę od WOS-u, kiedy poczułam jak ktoś mnie zatrzymuje i zasłania dłońmi oczy. Na początku troszkę się wystraszyłam nie dlatego, że poczułam się zagrożona. Nie, nie o to chodziło, Po prostu byłam tak wczytana i wpatrzona w lekturę, że nie widziałam nikogo, ani nic nie słyszałam.

-Zgadnij kto to?- znany mi głos wyszeptał mi do ucha.

-No nie wiem....- udałam zamyślenie.- Josh to ty? Kochanie tak długo na ciebie czekałam.- powiedziałam wzdychając na końcu.

-Co? Jaki Josh?- oburzył się.

-Haha...- nie mogła się już powstrzymywać i zaczęłam chichotać.

-Ja ci tam jakiegoś Josha.- Scoot przestał zasłaniać mi oczy i odwrócił mnie do siebie przodem.

-Ooo...to ty...szkoda.- wymamrotałam robiąc smutną minę.

-Jesteś okropna.- złapał mnie w tali i zaczął gilgotać.

-Nie...nie....przestań.- starałam się mu wyrywać, ale nie za bardzo mi się to udawało.

-Zasłużyłaś sobie.- śmiał się.

-Nie...przepraszam.- powiedziałam przez chichot.

-No...niech ci będzie. Jeszcze mi się przydasz żywa.- przestał gilgotać, ale nie wypuścił z objęć.

-Haa....jeszcze ci się do czegoś przydam?- uniosłam brwi do góry.

-No...- przymrużył oczy i przybliżył swoją twarz do mojej.

-Tak?

-Yhy.....

-Na przykład do czego?- zapytałam niewinnie.

-Na przykład...Hmmm....no nie wiem...dzisiaj mamy chemię, więc....

-Oż.... ty draniu.- uderzyłam go w ramię.

-Haha....- chciałam mu się wyrwać, ale wzmocnił swój uścisk i jeszcze bardziej mnie do siebie przybliżył.- I...na przykład do tego.- wyszeptał i złączył nasze wargi w delikatnym pocałunku.

-Hy...- uśmiechnęłam się.- to w takim razie ty też mi się jeszcze przydasz.

-No ja myślę.-oddaliliśmy się nieco od siebie.- Co tam masz?- pokazał na książkę w mojej ręce.

-WOS....- wzdychnęłam.

-Co za radość.

-Taa...pełen entuzjazm.

-A to z jakiego powodu?

-Mam jutro sprawdzian i muszę się uczyć.

-Aha...

-To nie jest takie 'aha'- zasmuciłam się.- To pełno rzeczy do wykucia, a ja nie jestem z tego za dobra.

-Spokojnie, dasz radę.

-Mam nadzieję.

-Na pewno. Będę trzymał za ciebie kciuki jutro.- pogłaskał mnie po policzku.- Ale szkoda, że musisz się uczyć. Miałem nadzieję, że poszlibyśmy gdzieś dzisiaj.

-Nie...nie dam rady. Nie zaczęłam się uczyć dzisiaj, ale i tak wiem, że do wieczora będę nad tym siedzieć.- zrobiłam grymas.

-Szkoda- posmutniał.- Odbijemy to sobie innego dnia. Może jutro. Odstresujesz się po sprawdzianie.

-Yyyy...to będzie chyba dobry pomysł.- pokiwał głową.

-Wiem....bo mój.- objął mnie ramieniem i poprowadził w stronę wyjścia na podwórko.

Pies ogrodnikaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz