3. Spotkanie po latach

107 20 3
                                    

-Co ty tu robisz? -zapytałem posyłając jej szczery uśmiech. Tak bardzo cieszył mnie jej widok. Tęskniłem. Wszystkie te lata miałem nadzieję, że jeszcze kiedyś ją spotkam. Chociażby tylko po to by wyjaśnić tą nieprzyjemną dla nas wszystkich sytuację, która jest dla mnie zagadką od lat.

-Pracuje -szepnęła.

-Nawet nie wiesz jak mi ciebie brakowało -powiedziałem.

-Tato! -zawołał z pokoju Joe.

-Już idę skarbie! -krzyknąłem nadal nie odrywając wzroku od kobiety, którą kiedyś kochałem.

-Widzę, że masz już rodzinę. Pewnie twoja żona jest piękna. Gratuluję -uśmiechnęła się słabo.

-W tym problem, że Jane nie żyje od pięciu lat -sam nie wiem dlaczego to powiedziałem. Powinienem wrócić do pokoju i zapomnieć o niej tak jak tego chciała. Nie potrafił bym jednak. Nie, teraz kiedy spotkałem ją po tak długim czasie.

-Przykro mi -usłyszałem jej ściszony głos.

-Nie myślałem, że jeszcze kiedyś cię spotkam -przyznałem. -Dałabyś się może jutro zaprosić na kawę -zaproponowałem w obawie, że więcej mogę jej nie spotkać.

-Nie wiem czy to jest dobry pomysł-wyjąkała. Wyraźnie stresowała ją rozmowa ze mną. Wiem, co mi zrobiła, ale przyznała się do błędu. Gdyby nie uciekła nie dając przy tym przez lata znaku życia wybaczyłbym jej od razu. Była moją pierwszą prawdziwą miłością. W całym życiu pokochałem tylko dwie kobiety ją i Jane.

-Proszę -dodałem w nadziei, że może to coś pomoże.

-Okay -zgodziła się po chwili. Masz mój numer - powiedziała dając mi karteczkę. -A teraz wybacz. Muszę wracać do pracy -dodała i poszła wzdłuż korytarza. Moja kochana Jackie. Nic się nie zmieniła. No może wypiękniała. Tak, jest zdecydowanie piękniejsza -przyznałem i wróciłem do dzieci. 

-Tato kim była ta pani? -zapytał Klaus jak tylko ujrzał mnie w drzwiach.

-To taka moja stara znajoma.

-A kochasz ją? -zapytał drugi z synów.

-Co ci przyszło do głowy? -byłem zaskoczony jego pytaniem.

-Przypomina mi mamę. Wyglada tak jak mama na zdjęciach -stwierdził.

Ma trochę racji były do siebie podobne, ale każda inna. Zupełne inne charaktery i zachowanie. Jane była silna psychicznie. Dużo przeżyła naprawdę trudnych chwil. jej życie nie było łatwe. Umiała radzić sobie sama. Nie oczekiwała niczyjej pomocy. Nie była nieśmiała lecz bardzo zamknięta w sobie. Nie lubiła zwężać się ze swoich problemów i starała się poradzić z nimi zupełnie sama. Jackie natomiast jest jej przeciwieństwem. Pochodzi z dobrej bogatej rodziny. Nigdy niczego jej nie brakowało. Można by powiedzieć, że jak ją poznałem moim pierwszym wrażeniem było to, że jest ona strasznie rozpieszcza przez bogatego tatusia.
Nie dziwił mnie bardzo fakt jej pobytu tutaj. Jej ojciec był prezesem sieci hoteli na całym świecie, więc także i w Polsce. Nie przypuszczałem jednak, że ona będzie musiała pracować. Gdy planowaliśmy ślub jej ojciec nawet stwierdził, że będzie mam dokładał pieniędzy by tyko jego córeczka nie musiała iść do pracy. Żeby miała czas opiekować się dzieckiem, które chcieliśmy niebawem mieć. Dużo musiało się zmienić od tego czasu. Naprawdę dużo.

-Smacznego -powiedziałem gdy tylko każdy dostał swoje danie. Dopiero teraz poczułem jak bardzo głodny byłem.

☆☆☆
-Czas iść spać. Jutro będzie wieli dzień. Czeka was mam nadzieję bardzo przyjemna dla was niespodzianka -ucałowałem maluchy na dobranoc a sam poszedłem wziąć prysznic.
Cały czas nie mogę uwierzyć, że spotkałem Jackie. Sam nie wiem co o tym myśleć. Czuje, że nadal ją kocham, a wybryki przeszłości już dawno jej wybaczyłem, ale co jeśli ona ma już rodzinę, dzieci, kochającego męża. I jest z nimi szczęśliwa. Mimo wszystko myśl o tym wywołała u mnie ból. Skoro ja mam prawo do posiadania rodziny to ona jak najbardziej  też je ma- tłumaczyłem sobie. Jednak nawet nie dopuszczałem do siebie takiej możliwości.

☆☆☆ 

Długo nie mogłem zasnąć to już moja druga niemal bezsenna noc. Nie czułem się śpiący, ale zmęczenie nie dawało mi spokoju. Jest już prawie dziewiąta tutejszego czasu. Dzieciaki pewnie niedługo wstaną i będziemy ruszać w dalszą podróż. Przed wyjazdem muszę jeszcze spotkać się z Jackie. Obiecałem to sobie i jej tak jakby też. Postanowiłem do niej napisać.

Hej, to o której miałabyś czas? Brent :) -napisałem.

O 11 w restauracji na dole może być? - odpowiedziała po kilku minutach.

Może być - wysłałem wiadomość i zacząłem szykować ubranka dzieciakom.

Trochę przed jedenastą wszyscy byliśmy gotowi do wyjścia. Wyglądaliśmy w miarę przyzwoicie i co najważniejsze byliśmy szczęśliwi. Ciekawi mnie jaka będzie reakcja dzieci, gdy się dowiedzą, że po raz pierwszy od śmierci Jane zobaczą swoją babcie. Ich mama zmarła jak byli bardzo mali, więc nie ma szans by pamiętali nikogo z rodziny Jane. 

-To teraz idziemy coś zjeść - poinformowałem i wziąłem Mię na ręce. 

Restauracja była bardzo skromnie urządzona w porównaniu do reszty hotelu. Spodobał mi się fakt, że w  rogu tuż przy barze znajdował się kącik dla dzieci. Moje  pociechy oczywiście od razu tam poleciały. Zamówiłem im wszystkim frytki z rybą. Może i nie za zdrowe jak na śniadanie, ale są wakacje, nie będę im żałował. 

Spojrzałem jak cała trójka zajada z apetytem, aż trudno było się nie uśmiechnąć na ten widok. Gdy tylko otrzymałem swoją porcje jedzenia zauważyłem zbliżającą się w naszym kierunku Jackie.

-Hej! - zawołała spoglądając na dzieci, a na końcu dopiero na mnie.

-Cześć! -krzyknął Joe - Miło cie poznać. 

Ten dzieciak jak na swoje lata jest bardzo wygadany, a nieśmiałość jest mu obca. Nie wiem po kim on to ma, ale coś czuję, że nie po mnie.

-Cześć Jestem Jackie - uśmiechnęła się do niego - A ty?

-Joe. Joseph - odwzajemnił uśmiech.

-A ty jesteś? - zwróciła się do drugiego chłopczyka.

-Klaus, a to nasza siostra Mia - przedstawił siostrę.

-Cześć Mia - powiedziała kobieta.  Była naprawdę zdziwiona jak dziewczynka nie dość, że nic nie odpowiedziała, to nawet na nią choć na chwilę nie spojrzała. Jej wzrok był utkwiony w jednym punkcie w drugim końcu restauracji  chyba nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że ktoś do nas przyszedł.

-Ona nie słyszy - wyjaśnił Joe. 

-Oh... - westchnęła Jackie.

-Okay to może pójdziecie się tam pobawić- wskazałem na kącik dla dzieci, gdy moje pociechy już zjadły. 

Chłopcy złapali Mię i razem poszli w stronę kolorowej części lokalu.

-Chciałbym, żebyś wyjaśniła mi kilka spraw - zacząłem prosto z mostu. Nie mam na co czekać.



  

Stop&Stare 2 (every glance is killing me) "OneRepublic fanfiction"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz