I znowu szłam środkiem szkolnego korytarza, czując się jak na wybiegu. Wszyscy jak zwykle stali wzdłuż szafek i zbijali we mnie wzrok. Chłopcy z zauroczenia, dziewczyny z zazdrości. Owszem, należałam do tzw. ,,szkolnej elity", ale nie byłam tępą, bezlitosną suką, jak w filmach. Wręcz przeciwnie- moje stopnie były nienaganne, a nawet dobre. Przyznam szczerze, że nieszczególnie zależało mi na tym, by być popularną, ale nie miałam wyjścia. Zostałam przypisana do Elity odgórnie, ze względu na status społeczny i materialny moich rodziców. Na początku nie było mi łatwo, bo w poprzednich szkołach nie było tak widocznych podziałów, ale przyzwyczaiłam się do tego. Przyzwyczaiłam się do tego, że podobam się tutaj niemal wszystkim chłopakom, że większość dziewczyn jest cholernymi zazdrośniczkami i zawistnymi prostaczkami, że zajmujemy najlepsze miejsca w jadalni i otrzymujemy najsmaczniejsze jedzenie na stołówce. Do tego wszystkiego naprawdę idzie się przyzwyczaić, a nawet polubić. Przez pierwsze dwa i pół roku liceum odpowiadało mi to w zupełności. Lubiłam być gwiazdą tej szkoły, aż w końcu stało się coś, co odmieniło wszystko. Co przewróciło mój świat do góry nogami, choć naprawdę nieoczekiwanie. Wszystko zaczęło się właśnie tego pamiętnego ranka...
Mknęłam korytarzem, sunąc prosto przez siebie. Teraz mogłam patrzeć na wszystkich z góry, ale wcale nie przez pogardę czy brak szacunku, ale przez dwunastocentymetrowe szpilki na moich stopach. Dzieliłam uśmiechem każdego dookoła tak długo, aż napotkałam na swojej drodze dwie przyjaciółki- Megan i Ashley, które już na mnie czekały. Różniłyśmy się trochę charakterami, ale lubiłyśmy dobrą zabawę i zakupy, więc znalazłoby się kilka tematów do rozmów. Przyznam szczerze, że przyjaźń z nimi to nie mój wybór, ale już chyba za późno, by płakać nad rozlanym mlekiem.
— Skąd ta wieśniara wytrzasnęła spodnie z najnowszej kolekcji Gucciego? — jęknęła Megan- niewysoka brunetka o włoskich korzeniach. O tak, ona zdecydowanie najbardziej znała się na modzie. Przeglądanie kolorowych pisemek i portali plotkarskich to jej obsesja. Potrafiła rozpoznać firmę po samym kroju lub rodzaju materiału, nie patrząc na metki. Dodam jedynie, że jej tatuś jest właścicielem jednej z największych marek modowych w Nowym Jorku. ,,M&F" to jego dzidzia, która zdobywa uznanie na rynku od kilkunastu lat i wyznacza trendy w modzie. Z resztą nazwa wywodzi się od inicjałów jego ukochanej córeczki- Megan Frenchie, z czego dziewczyna jest najdumniejsza na świecie. Dziwię się trochę, bo tak naprawdę ma z marką tyle wspólnego co i nic. To jedynie durne inicjały, a ona przeżywa ten fakt co najmniej tak, jak by sama projektowała kolekcje!
— Zaraz je zerwę z tego jej obwisłego tyłka — dodała Ashley, lustrując morderczym spojrzeniem biedną szatynkę, wypakowującą książki ze swojej szafki. Nie zdawała sobie nawet sprawy biedaczka jakie niebezpieczeństwo jej grozi ze strony moich towarzyszek.
— Co was to obchodzi? — zapytałam z dezaprobatą, wzruszając lekko ramionami. - Przecież możecie mieć sto takich par- wykrzywiłam usta, nie ukrywając swojego niezbyt ciekawego humoru. Właściwie to kiedy tylko otworzyłam nad ranem oczy, czułam, że dzisiejszy dzień będzie zupełnie inny niż pozostałe. Dziwne uczucie.
— Żartujesz?! — w głosie Megan słychać było przesadne oburzenie. Ona uwielbiała wszystko wyolbrzymiać, ale dzięki temu była dość barwną postacią. Chyba jeszcze nigdy nie nudziłam się w jej towarzystwie. — Gdyby Gucci wiedział, że taka wieśniara nosi jego ubrania, to kazałby zakopać swoje zwłoki w ogródku, a potem palnąłby sobie w łeb! — wybałuszyła oczy.
— A ja myślę, że Gucciego nie obchodzi kto nosi jego ciuchy, ale raczej ile sztuk się sprzedało — znowu wzruszyłam ramionami, zakładając ręce na klatce piersiowej. Nie minęła nawet minuta, jak znów mogłam 'podziwiać' akt mobbingu w mojej szkole.
CZYTASZ
Bad Bet ⚡ One Stupid Decision (chwilowo zawieszone)
Romance- Możesz już przestać. Przecież wygrałaś - uśmiechnął się sarkastycznie, wręczając mi plastikową koronę, po czym odwrócił się i zniknął gdzieś w kolorowym tłumie. Bolało bardziej niż przypuszczałam...