Szłam korytarzem, a wraz ze mną świta. Minęła trzecia lekcja, więc w brzuchu zaczęło burczeć. Jedynym miejscem, które mogło temu zapobiec, była stołówka, na którą właśnie się wybierałyśmy. Nie musiałyśmy szukać miejsca. Nie musiałyśmy stać w kilometrowej kolejce. Wszystko podane na tacy- dosłownie i w przenośni.
— Ty będziesz to jadła? — Ashley spojrzała z obrzydzeniem na moją czekoladową muffinkę, wykrzywiając usta, jak by połknęła cytrynę.
— Zdrowe odżywianie to jedno, ale głodowanie to drugie. Ja nie będę głodować, a już na pewno nie zamierzam odmawiać sobie przyjemności — ugryzłam kawałek ciastka. — Nigdy tego nie robię — uśmiechnęłam się zadziornie, oblizując usta, na co ta pokręciła z rozbawieniem głową.
— Uuu, idzie Twój przystojniaczek — roześmiała się Megan, przez co całkiem przypadkiem oplułam ją czekoladowym ciastkiem, dławiąc się przy tym jak kaleka.
— Wszystko w porządku? — zapytał, przechodząc obok, ale nie zatrzymał się, a ja nie odpowiedziałam, tylko kiwnęłam głową, chowając twarz w dłoniach. Stwierdziłam jednak, że ma bardzo melodyjny głos, całkiem przyjemny dla ucha. Nawet powiedziałabym, że seksowny. Zaraz! Nie powiedziałabym! Gdybym powiedziała to na głos, boję się z jaką reakcją dziewczyn by się to spotkało.
— ,,Wszystko w porządku?" — równocześnie powtórzyły pytanie, naśladując głos chłopaka, po czym obie roześmiały się głośno, a mnie zrobiło się wstyd, bo blondyn musiał to usłyszeć. Miałam jednak nadzieję, że nie. Kątem oka spojrzałam w jego stronę- siedział z nosem w książce, więc była nadzieja, że jednak niczego nie słyszał.
— Nie pomagacie — warknęłam w złości, mordując dwie idiotki spojrzeniem, po czym zamaszystym ruchem zabrałam swoją torbę z podłogi i w pośpiechu opuściłam stołówkę.
Miałam dość na dzisiaj. Chciałam, aby dwie godziny hiszpańskiego minęły szybko, bo miałam ochotę jedynie wrócić do domu i pójść spać, ale nie! Nie mogłam tego zrobić, bo moi kochani rodzice zaplanowali mi już cały dzień. Godzina piętnasta- rodzinny obiad. Dzisiaj miała przyjechać ciotka z Wiskonsin, tak więc obecność obowiązkowa. O siedemnastej basen, a o osiemnastej trzydzieści zajęcia fitness, tak więc mój wolny czas miał zacząć się dopiero o dwudziestej, gdzie będę trzy razy bardziej wypompowana i nie będę miała siły nawet na to, by kiwnąć palcem. Prawie każdy dzień wyglądał tak samo i rzadko kiedy mogłam robić cokolwiek według własnego uznania, ale przez te kilkanaście lat zdążyłam się przyzwyczaić. Już na dobre wmówiłam sobie, że to wszystko jest dla mojego dobra, więc jest lżej niż kiedyś. Ktoś, kto stoi z boku, mógłby powiedzieć ,,Stella Benson- ta to ma dobrze", albo ,,Stella to ma łatwe życie. Ma kasę, nic nie musi...". Gówno prawda! Ludzie nic o mnie nie wiedzą i nie potrafią zrozumieć tego, że nic nie jest proste, że bycie córką bogatych ludzi nie zmienia wszystkiego na lepsze. Nikt nie potrafi zrozumieć tego, że wszyscy stawiają mi poprzeczkę znacznie wyżej, że rodzina wymaga ode mnie dużo więcej. Nie spotkałam jeszcze żadnej osoby, która by to zrozumiała, dlatego od pewnego czasu, gdy tak właśnie zaczęłam wszystko postrzegać, nieustannie czuję dziurę, dziwną pustkę, której nie potrafię niczym zapełnić. Potrzebowałam kogoś, kto okaże mi choć trochę zrozumienia i przestanie traktować jak bogatą córeczkę właściciela wytwórni płytowej. Poszukiwania rozpoczęte, ktoś chętny?!
Po skończonych lekcjach szłam wzdłuż korytarza, obmyślając plan rozegrania porannego zakładu. Nic nie znaczył, nic nie powinien znaczyć, ale ja zawsze wygrywam! Wkopałam się, ale zamierzałam wyjść z tego z twarzą. Może trochę rozrywki mi się przyda? Pewne było, że przy najbliższej okazji muszę jakoś poznać tego chłopaka, jakoś zagadać. Nie wiedziałam jednak, że okazja ta nadarzy się tak szybko. Dostrzegłam go przez rozchylone drzwi biblioteki, którą właśnie mijałam. Siedział przy stole, trzymając w dłoniach jakąś starą książkę. Czemu mnie to nie zdziwiło? Nabrałam powietrza w płuca, po czym weszłam do środka, stukając obcasami. Oczy wszystkich czytelników zwróciły się na mnie, oprócz niego. Chłopak wciąż siedział z poważną miną, zaczytany w milionowej stronie grubej księgi. ...ale dlaczego? Coś było nie tak.
CZYTASZ
Bad Bet ⚡ One Stupid Decision (chwilowo zawieszone)
Romance- Możesz już przestać. Przecież wygrałaś - uśmiechnął się sarkastycznie, wręczając mi plastikową koronę, po czym odwrócił się i zniknął gdzieś w kolorowym tłumie. Bolało bardziej niż przypuszczałam...