Jeszcze tylko dwa raporty, jeszcze tylko dwa i wszystko będzie dopięte na ostatni guzik. Moje dębowe biurko zawalone jak zwykle dokumentami. Jestem niesamowicie szczęśliwy, że udało się nam zrobić to, co wiele osób uważało za niemożliwe. Przez opuszczoną roletę ledwo daje się ujrzeć, co znajduje się za oknem. W dodatku mam wrażenie, jakby moje whisky parowało. Brr, to pewnie ze zmęczenia. Przez ostatnie dwa tygodnie nie byłem w domu. Praca, podróże, telefony i tak przez cały czas. Nawet teraz wydaje mi się, że rozproszone na ścianie światło oślepia mnie. Zegar na wygaszaczu ekranu w komputerze wskazuje, że zbliża się północ w nocy. Większość normalnych ludzi właśnie ogląda Reality Show w TV, natomiast my co? Szykujemy się do wielkiego dnia. Dnia, który może zmieni świat. Słowo może jest tutaj nawet zbędne.
Wychodzę z mojego gabinetu, który znajduje się na ostatnim piętrze budynku. Trafiam do podłużnego korytarza, który skąpany jest w jasnym, sztucznym świetle. Źrenice reagują z pewnym opóźnieniem. Nie cierpię tego, przez chwilę nie jestem wstanie wyostrzyć wzroku. Idę w kierunku działu badawczego, mijam kolejne drzwi. Numerki na tabliczkach rosną, A505, A506. W końcu docieram do miejsca, którego szukałem. Pomieszczenie numer A503, Z tabliczki przy drzwiach można wyczytać jedno nazwisko - Megan Griffin Pukam, następnie wchodzę. W środku panuje względny spokój. Przesuwam się kawałek do przodu i zamykam za sobą drzwi. Dopiero teraz dociera do mnie cichy dźwięk melodii i wyraźne uderzenia palcami o klawiaturę. Jest tutaj zdecydowanie jaśniej niż u mnie, jednak nie na tyle, aby oczy męczyły się. Po lewej stronie od wejścia, znajduje się ściana, która odgradza faktyczne miejsce pracy. To właśnie tam jest mini laboratorium, gdzie Meg przetestowała większość, choć nie wszystkie, ze swoich pomysłów. Mówiąc mini nie mam na myśli klitki dwa na trzy metry a pomieszczenie o powierzchni prawie trzydziestu metrów kwadratowych z kompletną aparaturą. Tutaj panują nieco inne określenia. Ona akurat teraz siedzi po przeciwnej stronie na parapecie z notebookiem na kolanach. Podchodzę bliżej, gdyby nie była aż tak pochłonięta pisaniem zauważyła by mnie. Strzelam palcami, chcąc zwrócić jej uwagę. Należy do osób, których lepiej nie nachodzić, szczególnie jeśli są zajęte.
Hej Meg, - mówię, choć ona pogrążona w transie nie słyszy. Podchodzę bliżej. Nadal nic, choć jej szczupła sylwetka i świetnie komponują się z super cienkim komputerem, który jej specjalnie sprowadziłem. - Meg! - Nie reaguje. Ręką dotykam jej dłoni. Podnosi wzrok, zdziwiona, kompletnie zagubiona. Zdejmuje słuchawki, które dostała ode mnie na urodziny. Przez chwilę nie wie co powiedzieć.
O, Cześć Al, Nie zauważyłam kiedy wszedłeś - mówi swoim ciepłym, choć teraz spokojnym głosem. Zawsze miałem wrażenie, że przez nią otoczenie staje się bardziej kolorowe. Przez cały czas bawi się swoimi jasnymi włosami, kręcąc nimi wokół palców, lekko kołysząc się na boki w rytm muzyki.
Jutro wielki dzień, gotowa? Wiesz, że od tej prezentacji zależy wiele, nie mówię tu tylko o nas, ale o całej ludzkości.
Przygotowana... No prawie, - robi przerwę, jakby chciała powiedzieć coś, co zwali mnie z nóg. Często zostawiała coś naprawdę ważnego na sam koniec, ale teraz? Kończy - tylko nie wiem w co się jeszcze ubrać! - zarzucając lekko włosami.
Meg... Nie załamuj mnie. Już myślałem, że mówisz o czymś naprawdę poważnym! - ech, ta kobieta potrafi naprawdę zdenerwować. Chociaż w porównaniu do noworocznego numeru, to ten był słaby...
Jedno trzeba jej oddać. Jest najinteligentniejszą osobą jaką znam, ba, pomimo mojej wiedzy i ukończenia najlepszych uczelni, licznych dyplomów, podziękowań, których nie mam już w zasadzie gdzie trzymać, przy niej czuje się zupełnie jak jakiś głupek.
W ogóle Al, mógłbyś się jakoś ogarnąć, wyglądasz gorzej niż pan kierownik spod monopolowego! Tak to wielki szef... - rzuciła na koniec z lekką pogardą. Spojrzałem na siebie i coś w tym faktycznie było...
CZYTASZ
Nie jestem człowiekiem
Ciencia FicciónPrzyszłość może poprowadzić nas do różnych miejsc. Może to być wojna. Może to być pokój. Równie dobrze może to być rozwój naszej rasy. A teraz wyobraź sobie, że bez problemu możesz podnieś dwieście kilo, skoczyć na pięć metrów czy przebiec maraton...