Rozdział I

499 51 28
                                    

Chciałam ten rozdział dedykować osobie, która pozostała ze mną od początku do końca przy mojej pierwszej książce "Krew Prawdy", ale niestety usunęła ona konto z niewiadomego dla mnie powodu. Nazywała się Electro24. Jeśli to czytasz, to bardzo dziękuję, że byłaś ze mną i mnie wspierałaś.

***

    Na bezchmurnym niebie świeciło słońce, które cieszyło wielu ludzi, którzy lubili spędzać czas na świeżym powietrzu. Ale nie było zbyt gorąco, bo wiał przyjemny wiatr, który sprawiał miłe ochłodzenie. Kwiaty kwitły, ptaki śpiewały, a dzieci śmiały się. Taki właśnie dzień był idealny na wyjście na dwór, czy na miasto z garstką przyjaciół. Jednak dla niektórych był to czas, by spotkać się ze swoją rodziną, z którą dawno się nie widziało.

    Sophie stała przy czarnym grobie, na którym były wygrawerowane białe literki tworzące - "Emili Wolf" i datę urodzenia, a także cytat, który pewnie został wyciągnięty z internetu. Jednak te słowa sprawiały, że na jej twarzy pojawiał się lekki uśmiech. Zabrała stare kwiaty, które już dawno nie dostały kropli wody i przez to wyglądały jak siano. Wyrzuciła je do pobliskiego śmietnika, a do nowego szklanego wazonu wsadziła słoneczniki. Usiadła na ławce, która była umieszczona naprzeciwko grobu. Złączyła ręce, po czym lekko je ścisnęła.

    - Cześć Emilii - zaczęła cicho. - Dawno cię nie odwiedzałam. Przepraszam, ale miała strasznie dużo na głowie i nawet nie miałam czasu... ehh... - westchnęła smutno, jednak na ustach nadal widniał miły uśmiech.

    - Wiesz... ja już nie będę mogła się z tobą spotkać. Będę bardzo, ale to bardzo daleko stąd. Chciałam się z tobą ostatni raz pożegnać.

    Wstała z miejsca i podeszła do grobu Emilii.

    - Zawsze będę ciebie pamiętać...

    Ruszyła powolnym krokiem, i wtedy na jej twarzy znikł uśmiech. Chciała, aby jej zmarła siostrzyczka widziała, jak smuci. Nie wiedziała, czy ponowi odwiedziny po raz drugi.

    Gdy dotarła do metalowej bramy pomalowanej na czarno, zauważyła po drugiej stronie ulicy bruneta, opierającego się o drzwi samochodu, który próbował nie patrzeć na słońce. Niestety zapomniał okularów przeciw słonecznych, więc musiał się teraz męczyć. Na jej ustach ponownie zawitał uśmiech, po czym podbiegła do chłopaka, który już widział, jak się do niej zbliża.

    - Tom, dlaczego nie czekałeś w samochodzie? - spytała dziewczyna, wyplątując się z jego objęć. Okrążyła powóz, a następnie weszła do środka, zapinając pasy. Tom postąpił tak samo, a następnie włożył kluczyki do stacyjki.

    - Chciałem na ciebie poczekać na dworze.

    Sophie nic nie odpowiedziała, ale nadal uważała, że to było śmieszne, jak on próbuje unikać promieni słonecznych. Oparła głowę o szybę samochodu, gdy wreszcie wyjechali z parkingu cmentarza.

    - Pożegnałaś się z siostrą? - spytał niepewnie Tom, patrząc na zmianę na ulicę i Sophie. Uśmiechnęła się słabo.

    - Tak. Chociaż... to było trudne.

    Nc nie odpowiedział, za co mu Sophie w duchu podziękowała. Nie lubiła rozmawiać z nikim o swojej siostrze, bo wtedy przychodziły jej najsmutniejsze wspomnienia. Nikt przecież nie chciał wspominać o czymś smutnym, czy przygnębiającym. Jednakże, żeby tutaj dotrzeć, musiała opowiedzieć Tomowi, co się wydarzyło.

***

    - Meg, ja tego nie włożę. - odparła stanowczo brunetka, przyglądając się różowej sukience, która na każdej nitce miała od groma brokatu. Dziewczyna, która trzymała rażącą w oczy sukienkę, westchnęła przeciągle i znów popatrzyła na niebieskooką, która usilnie unikała jej wzroku.

Przeznaczenie Czarnego WilkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz