Raz

28 1 0
                                    

-Dwadzieścia trzy funty, osiemdziesiąt pięć centów się należy -powiedziała z uśmiechem pulchna kobieta w średnim wieku. Miała krótkie, brązowe włosy sięgające ledwo do ramion oraz małe, niebieskie oczka, wyglądała jak typowa dobra babunia. -Może doliczyć reklamóweczkę?- spytała, spoglądając na ilość zakupów.

-Nie, dziękuję, mieszkam prawie naprzeciwko, jakoś doniosę- odpowiedziała niska istota ledwo wychylająca się zza wysokiej lady. -Poza tym i tak ledwo mnie by było na nią stać...- dodała w myślach, odliczając wyjęte wcześniej z czarnej portmonetki pieniądze. Podała je ekspedientce, po czym zaczęła ustawiać swoje produkty tak, żeby móc bezpiecznie przejść z nimi przez średnio ruchliwą ulicę, bramkę oraz kilka schodów. Na samym dole położyła dwie mrożone pizze w pudełkach, połowę krojonego chleba, obok trzy zupki błyskawiczne, potem na nich dwie spore paczki chipsów, czekoladę, wafle ryżowe oraz batona. Butelkę IceTea złapała pod pachę, powiedziała ciche "do widzenia", otworzyła drzwi z kopa i poczęła jak najszybciej przebierać nóżkami w stronę swojego mieszkania. Wszystkie zakupione przez nią produkty poukładane w piramidkę trochę utrudniały jej widzenie, ale różowowłosa nie miała zamiaru się zatrzymywać. Ten dzień był wyjątkowo ciepły, a w zmiętej, czarnej, nieco przydużej koszulce z białym napisem było jej średnio wygodnie. Do tego spodenki od piżamy, bo czemu nie, oraz trampki nałożone na bose stopy. Na powietrzu przebywała zaledwie kilkanaście sekund, a zrobiło się jej tak gorąco, że zaczęła niemal biec chodnikiem. Ludzie, którzy co jakiś czas przechodzili obok tylko oglądali się za merdającą na wszystkie strony różową, niedbale spiętą kitką.

-Zaraz się tu ugotuję- mruknęła pod nosem, odchylając głowę, żeby zobaczyć, kiedy dojdzie do pasów. Gdy ujrzała je tuż przed sobą, ruszyła pewnie przed siebie, snując plany na resztę dnia, bo było jakoś kilkanaście minut po drugiej, czyli prawie-pora-na-obiad. W sumie to tylko dlatego poszła do tego spożywczaka "na rogu" - bo nie miała w lodówce nic poza zepsutym mlekiem i resztką ketchupu, a pieniędzy od matki jak nie było, tak nie ma.

-Jak tak dalej pójdzie to umrę z głodu-zamyśliła się trochę brązowooka, stąpając po przejściu dla pieszych. -Wrócę do siebie, wstawię pizzę, obejrzę ten seri-

-Uważaj!- usłyszała jakiś głos z tyłu, pisk opon, a ułamek sekundy później leżała już na ulicy, całkowicie zdezorientowana.

-Wszystko w porządku?- dotarło do jej uszu pytanie, jednak nie odpowiedziała od razu. Miała zamknięte oczy, a dłonie zaciśnięte w pięści.-Hej, słyszysz mnie? -dopiero teraz poczuła pod sobą coś jeszcze oprócz twardego asfaltu. Leżała na czymś. Nie, stop - leżała na KIMŚ. -Mała, żyjesz?- ciągle ten sam głos, tym razem bliżej ucha.

-N-Nie jestem mała- wymamrotała odruchowo. W pewnym momencie wpadła na świetny pomysł - otworzyła oczy. Przed sobą zobaczyła jedynie przejście, którym jeszcze kilkadziesiąt chwil temu szła. Zakupy różowowłosej rozsypały się wokoło. Brak żywej duszy. No, prawie.

-Ah, jaka ulga, jednak jesteś przytomna- powiedział nieznajomy. Dziewczyna zdała sobie sprawę, że przez ten cały czas ktoś ją obejmował w pasie, przyciskając do siebie. Zauważyła to dopiero, gdy uścisk się rozluźnił, a chłopak, razem z brązowooką na sobie, podniósł się do siadu. Drobna istota odwróciła głowę do tyłu, żeby na niego spojrzeć, a ten, widząc jej pytający wzrok, od razu się odezwał -Musiałaś nie zauważyć samochodu, jak przechodziłaś na pasach. W porę cię przyciągnąłem, ale potknąłem się o krawężnik i wywróciłem do tyłu. Kierowca odjechał, nawet nie pytając, czy wszystko dobrze. -jednak niska przestała go słuchać gdzieś w połowie wypowiedzi, bo zobaczyła stan swoich niedawno zrobionych zakupów.

-M-M-Moja pizza...-jęknęła cicho, zrywając się z kolan brązowowłosego, po czym uklękła nad rozjechaną do połowy potrawą

-Ej, wyglądasz jakby to był co najmniej twój ulubiony pupil, a nie jakaś niezdrowa przekąska -tajemniczy wybawiciel również wstał i podszedł do nastolatki.

-Mój obiad przepadł...-mruknęła załamana. -Reszta też w opłakanym stanie. Co ja teraz zjem...? Umrę z głodu. Wrócę do mieszkania, położę się na kanapie i zacznę umierać. Ewentualnie skończę ze sobą szybszym sposobem...Jak na złość żaden samochód nie jedzie...-mamrotała nerwowo pod nosem.

-Więc ty serio zamierzałaś to zjeść? Wiesz w ogóle ile to ma chemii lub kalorii? -ale został zignorowany. Niebieskooki jednak się nie poddawał -To może zjesz ze mną?

-Nie ma mowy. -tym razem panienka odpowiedziała od razu, chłodnym tonem.

-Wiesz, jak na osobę, której przed chwilą uratowałem życie, to nie jesteś zbyt miła...-oznajmił wysoki, na co jego towarzyszka się nieco zmieszała

-Yhm, ta, przepraszam i dziękuję za pomoc, masz u mnie przysłu-

-W takim razie od razu ją wykorzystam. -nawet nie dał jej dokończyć zdania. -Zjesz ze mną obiad, w moim domu.


~~~~~~~~~~~~

Witajcie! To moje pierwsze opowiadanie tutaj, więc proszę o jako-taką wyrozumiałość >w<

Wszelkie opinie mile widzianeeee~ :3

Tu wstaw tytułOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz