Rozdział 1

20.1K 615 132
                                    

Niech powie, że wyglądam pięknie. Niech powie, że Jason będzie zachwycony.

- Wyglądasz przepięknie, Liz! Jason napewno padnie ci do stóp!

- Och, jesteś taka kochana! Musimy wybierać się częściej na zakupy! A, właśnie – może chciałabyś umówić się na podwójną randkę? Ja, Jason, ty i Will? Poznacie się bliżej, a to zawsze dobra okazja do... no wiesz. Usidlenia członka drużyny White Devils! - Z jej ust wydobywa się wyćwiczony przed lustrem chichot cheerleaderki. Obserwuję, jak jej pokaźne cycki trzęsą się w o wiele za ciasnym gorsecie sukienki.

Liz to jedna z tych lasek, które w filmach kroczą środkiem korytarza, mierząc wszystkich uczniów pełnym wyższości spojrzeniem, gdy po obu stronach znajdują się dwa labradory gotowe oddać życie za swoją panią.

Właśnie dzisiaj muszę wcielić się w jednego z tych labradorów. Dla Willa. Koleś jest niczego sobie, a ja po prostu muszę sprawdzić czy bez koszuli wygląda równie dobrze jak z. Chodzi o czystą przyjemność i zabawę, a skierowanie myślenia Liz na właściwe tory okazuje się łatwiejsze niż przypuszczałam.

Niech już sobie idzie.

Właśnie na to liczę i błyskawicznie podejmuję wątek.

- Mam nadzieję, że nie pogniewasz się jak już sobie pójdę, Liz. Umówiłam się na kolację z rodzicami o osiemnastej.

- Och, nie ma sprawy kochanie! Ja jeszcze trochę poprzebieram w ciuchach, ale nie krępuj się.

Niech pochwali jeszcze raz sukienkę.

- W takim razie do zobaczenia na podwójnej randce! Koniecznie załóż tę sukienkę! Wyglądasz zjawiskowo.

Dziewczyna o mało nie pęka z dumy, po czym z powrotem wbiega do przymierzalni. Ja, najzwyczajniej w świecie wychodzę. Laska zdobyła za ciasną kieckę, ja chłopaka na weekend – misja zakończona sukcesem.

 Lody w centrum za piętnaście minut?

 Wysyłam sms'a do przyjaciółki.

 Lecę, mała.

Kiedy mijam rzędy sklepów i restauracji w londyńskim centrum handlowym, dostrzegam głównie studentów – nic dziwnego, są jeszcze wakacje... jeszcze. Za niecałe dwa tygodnie zostanę studentką pierwszego roku dziennikarstwa i już nie mogę się doczekać ostrzenia ołówków na egzaminach.

Kiedy docieram do mojej ulubionej lodziarni, dostrzegam Charlie, siedzącą przy środkowym stoliku – zawsze w centrum – myślę i kręcę głową. Bacznie obserwuje otoczenie, a kiedy dostrzega mnie, jej twarz się rozpromienia.

- Jacyś interesujący kolesie? – Pytam, znając to łowieckie spojrzenie.

- Dzisiaj susza. Może jutro jak pójdziemy na zakupy... Właśnie! Jak tam zołza numer jeden?

- Pomimo ukończenia liceum, jej mózg, o dziwo, nie zmądrzał.

- Szkoda mi ciebie, że w ogóle brałaś taką opcję pod uwagę.

Niech zamówi mi lody smerfowe.

- Sama sobie zamów lody smerfowe. – Mówię złośliwie.

Charlie mierzy mnie wściekłym spojrzeniem.

- Mogłabyś tego nie robić? Przez to nie mogę normalnie funkcjonować. – Jęczy i odrzuca swoje wściekle rude włosy na lewe ramię.

Śmieję się, ale rozumiem o co jej chodzi. Charlie wie dopiero od czterech miesięcy, a właściwie dopiero od czterech miesięcy mi wierzy. Nawet moja matka do dziś nie może zrozumieć na jakiej zasadzie polegają moje zdolności. Zresztą ja też. Ale jak mam rozumieć skoro jestem jedyną skrzywioną pośród reszty całkowicie normalnych ludzi?

Nienawiść...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz