Rozdział 15

1.6K 106 35
                                    

Notka pod rozdziałem.

- Mia. Mia, poczekaj!

Wykonuję gwałtowny obrót i z wyrzutem patrzę na zdyszanego Alexa, który zmniejsza odległość między nami i łapie mnie za dłoń. Marszczę brwi widząc zmartwienie w jego oczach i zagryzam wargę, by się nie rozpłakać. Czasami jestem zbyt porywcza, przechodzi mi przez myśl, a na twarz wpełza intensywny rumieniec. Spuszczam wzrok na nasze splecione dłonie i mocniej zacieśniam ten uścisk.

- Tak strasznie przepraszam - szepczę, bo nie ma we mnie siły, by powiedzieć to głośniej. W dodatku głos mi drży. - Zniszczyłam ci imprezę, ja...
- Shhhh, już dobrze, Mi - ucisza mnie i ciągnie w nieznanym kierunku.

Jestem zaskoczona jego reakcją, bo przecież właśnie zniszczyłam jego bankiet i ośmieszyłam jednego z jego przyjaciół, a on mi mówi, że wszystko w porządku? Jasne jest to, że to na pewno nie było w porządku, po prostu zachowałam się jak gówniara. Jak on może mówić, że jest w porządku? Co z tobą nie tak, Alex?

Dopiero, gdy wsadza mnie do auta, czuję, jak władzę nade mną bierze zmęczenie. Obserwuję go spod opadających powiek i ziewam przeciągle, zakrywając usta ręką.

- Zawieziesz mnie do domu? - mamroczę sennym głosem, a Alex tylko kiwa głową.

Ma piękny profil, idealnie dopasowane zagięcia twarzy, wspaniałe kości policzkowe. Oblizuję spierzchnięte wargi i ostatkiem sił wyciągam w jego stronę dłoń, przesuwając nią po jego ręce. Nie patrzy na mnie, ale widzę, jak pod nosem formuje mu się mały uśmieszek.

- Przepraszam, Alex - powtarzam, zanim tonę w objęciach Morfeusza.

▪▪▪

Z moich ust ucieka głośny jęk, gdy wyciągam się na łóżku i ponownie opadam twarzą w poduszkę, zaciągajac się przyjemnym zapachem płynu do płukania tkanin. Jasne światło dostające sie do pomieszczenia przez duże okno razi mnie w oczy i sprawia, że moja głowa pulsuje. Masuję skronie i resztkami sił podnoszę się do pozycji siedzącej, przy okazji rozglądając sie po pokoju. Marszczę brwi i rozchylam usta, w tym momencie słysząc jakieś szmery dobiegające zza drzwi. Właściwie to nie mam pojęcia, gdzie jestem, obcy pokój nic mi nie mówi, ale do moich uszu dociera głos Alexa i w końcu dochodzę do wniosku, że jestem u niego. Opuszczam nagie stopy na panele i mierzę swoje ciało, palcami przesuwając po materiale t-shirtu. Uśmiecham się pod nosem i przechodzę do drzwi, a do moich nozdrzy trafia zapach przyrządzanych omletów. Jęczę z aprobatą i prowadzona wonią w końcu trafiam do kuchni.

Przystaję w progu i z grymasem zadowolenia obserwuję mocno pobudzonego Alexa, który stojąc do mnie tyłem miesza coś na patelni i podśpiewuje pod nosem piosenkę Modern Talking. Pomimo, iż zdecydowanie nie jest to jeden z moich ulubionych zespołów, to oglądam przedstawienie z uśmiechem, ale kończy się ono natychmiastowo w momencie, w którym Al odwraca się w moją stronę, a patelnia z hukiem ląduje na ziemi.

- Cholera jasna - mamrocze w momencie, w którym ja z szeroko otwartymi oczami zakrywam równie szeroko rozchylone usta.
- Ja... Nie chciałam cię... Tak strasznie przepraszam - udaje mi się w końcu wydusić i doskakuję do niego, by pomóc mu sprzątać bałagan, ale odrzuca moją pomoc pacnięciem mnie w rękę.
- Przymknij się i siadaj, poradzę sobie - lekko pcha mnie na krzesło, a ja siadam z westchnieniem.

Śledzę wzrokiem jego ruchy, gdy jego umięśnione plecy wyginają się i prężą, a on szmatką ściera pozostałości po omlecie i wrzuca resztki do śmietnika. Patrzę za moim niedoszłym śniadaniem tęsknym wzrokiem i wzdycham z wyraźnie wyczuwalnym zawodem.

- Dlaczego nie odwiozłeś mnie do motelu? - pytam, gdy nachyla się zaglądając do lodówki, z której wyjmuje słoik dżemu.
- Miałem pozwolić ci spać w tamtej melinie? - unosi wysoko brew i wraca do wkładania chleba do opiekacza.
- Ta melina jak na razie jest moim domem - burczę i kładę głowę na blacie stołu.

Otwieram je dopiero, gdy przed nosem zostaje mi położony talerz pełen tostów i kubek kawy. Z wdzięcznością spoglądam na Alexa, który zajmuje miejsce obok mnie, a na moją twarz wpełza rumieniec, gdy niechcący stykamy się kolanami. Trwa to zaledwie kilka sekund, ale atmosfera staje się pełna napięcia. Seksualnego.

- A więc to Bieber jest tym słynnym szefem-dupkiem? - Alex odchrząkuje i moje myśli ponownie wracają do sytuacji z wczoraj.
- Właśnie on - mamroczę i drapię się po głowie. - Słuchaj, nie obraź się, ale jest to ostatnia osoba, o której chcę rozmawiać.

Alex przykrywa moją dłoń swoją i uśmiecha się, chcąc dodać mi tym otuchy. Szybko cofam rękę i łapię za kubek, by czymś je zająć. Wgryzam się w tosta i dopiero w tym momencie dochodzi do mnie, jak głodna byłam. Mruczę z aprobatą i odchylam się na krześle, palcami przeczesując splątane kosmyki włosów.

- Mia?
- Tak? - szybko wyrywam się z letargu i zerkam na blondyna.
- Ubrudziłaś się - mówi z ustami wygiętymi w uśmieszku i wskazuje miejsce na swojej twarzy.

Przewraca oczami, gdy nieudolnie staram się doprowadzić do porządku i nachyla się w moją stronę, a ja na chwilę wstrzymuję oddech. Palcem ściera dżem z kącika moich warg i wkłada go sobie do ust. Marszczę brwi i z głośnym zgrzytem odsuwam krzesło do tyłu, bo dzieli nas nie więcej, jak kilka centymetrów. Skaczę na obie nogi i w końcu biorę haust powietrza, w głowie powtarzając sobie, bym się uspokoiła.

- Żadnych romansów z szefami - tłumaczę mu, gdy częstuje mnie pytającym spojrzeniem. - Potem sie okazuje, że macie żony i po dziesięć kochanek, a dla mnie to za wiele.
- Mia...
- Nie przerywaj mi, Alex - mówię, gdy wchodzi mi w słowo. - Chodzi o to, że ja nie szukam przelotnego związku. Ja szukam księcia na białym koniu, który wreszcie mi pokaże, co to znaczy być szczęśliwym. Pragnę, by ktoś pokazał mi, co oznacza miłość, a nie dobry, szybki seks na biurku...

Obserwuję jego reakcję, to jak zmienia się wyraz jego twarzy i podnosi się ze swojego miejsca. Podchodzi do mnie i zatrzymuje się dopiero, gdy natrafia na mój ostrzegawczy wzrok. Podnosi w górę ręce w geście niewinności i przygląda się uważnie mojej twarzy, podczas gdy ja płonę rumieńcem.

- W porządku, Mia. Nie zrobię żadnego kroku w twoją stronę, jeśli ty sama na to nie pozwolisz - wzrusza ramionami. - Ale mam jeden warunek.

Marszczę brwi na jego słowa i cierpliwie czekam, aż powie coś jeszcze.

- Zamieszkasz tu.

Napad kaszlu sprawia, że do moich oczu napływają łzy i zginam się w pół, desperacko starając się złapać oddech. Zaaferowany Alex doskakuje do mnie i klepie mnie po plecach, aż wszystko wraca do normy, a ja nabieram do ust haust powietrza.

- Powiedz mi, że żartujesz - mamroczę.
- Oh, przestań - przewraca oczami. - Nie będziemy mieszkać razem, jeśli o tym myślisz. Ja moje cztery kąty mam w miejscu, w którym odbyła sie wczorajsza impreza. Mieszkanie stoi puste przez cały czas, a ja nie mogę pozwolić, by moja asystentka spała w motelu bardziej przypominającym burdel.

Przybieram zniesmaczoną minę na jego słowa, bo od razu zalewają mnie wspomnienia głośnych jęków moich sąsiadów.

- Powiedzmy, że będzie to takie mieszkanie służbowe - uśmiecha się w uroczy sposób. - Nie przyjmuję sprzeciwów

Z trudem powstrzymuję się od rzucenia się mu na szyję, zamiast tego posyłając mu pełne wdzięczności spojrzenie. Rozglądam się po przestronnym pomieszczeniu, a po kręgosłupie przebiega mi dreszcz podniecenia.

- Strasznie ci dziękuję, Alex - szepczę ocierając wilgotne kąciki oczu. - Ratujesz mi życie.
- Oj przestań - trąca mnie w ramię. - A teraz masz pięć minut, by się ubrać. Praca czeka.

Z głośnym jękiem wybiegam z kuchni.

No jasne, praca czeka.

Hejka. Przepraszam, że tak się ociągałam i że rozdział jest o niczym.

Proszę, komentujcie.

baeblues

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 23, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Hotel GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz