Kiedy się poznaliśmy, nie wiedziałam od czego zacząć. Unikałam go kiedy tylko było to możliwe, bo się go bałam. Był obiektem, który nie był zdecydowanie dla mnie. Obiektem dominującym nad wszystkim co się rusza. Bali się go, jednak był też obiektem największych westchnień. Niestety nie moim, bo ja tylko się go bałam. Do czasu.. Gdyby nie jedno wydarzenie, nie było by nic, a ja nie istniałabym tak jak teraz. Teraz wiem, co ma sens. Sens ma to co dzieje się wokół mnie. Wokół nas. Mnie i Jego. Jego dotyk, smak i gesty to coś co wtedy jako ostatnie przyszło by mi do mojej głowy... I jego chyba też.