Założyłam tylko na nos moje okulary i mogłam wyjść z domu. Nowego domu. Z nowymi "rodzicami". Czy się stresowałam? Cholernie. Okolicę znam ledwie, co dopiero ludzi. Innymi słowy było tu dziwnie niż w Los Angeles. Ta dzielnica Nowego Jorku, gdzie teraz mieszkałam była szara, ponura i bez życia nawet w pełny słoneczny dzień. Po okolicy chodziły tanie dziewczyny, w krótkich ciuchach. Mało było tu dziewczyn takich jak ja. Normalnych siedemnastolatek. Podkreślam słowo normalne. Mężczyźni ubrani w podkoszulek, najczęściej czarny, eksponujący mięśnie i bicepsy. Ogólnie wszystko było tu mało przyjemne. Już wyobrażam sobie życie tu. Gdy byłam coraz bliżej mojego nowego miejsca do "pożerania edukacji" kręciło mi się w głowie i już wiedziałam, że to co będę tu przeżywać to horror. Tóż przy wejściu poczułam na swojej osobie milion par oczu patrzących na mnie. Mnie. Mnie. Mnie. Ugh. Właśnie. Nikogo innego tylko mnie. Sensacja rewelacja, bo Maia Clinton zmieniła szkołę! Ogłoście to w telewizji. Chociaż może trochę im się nie dziwię. Oni są inni, ja jestem inna. Można nawet określić to po ubiorze, moim a jakiejś grupki, która się właśnie na mnie patrzy. Ja mam na sobie koszulę w kratę i czarne jeansy. Okulary, luźny warkocz i dodatki w postaci bransoletek. Oni? Hmm.. Jeden z nich ma blond włosy, podejrzewam, że to właśnie "kapitan" tej o to grupki. Przyjrzyjmy się jemu. Jak już mówiłam, blond włosy, czarne podarte spodnie z jakimiś łańcuchami. Ciężkie buty, koszulka z logiem jakiegoś zespołu wpisanego na czerwono. Do tego skórzana kurtka. Wizualnie mogę powiedzieć, że jest przystojny. Bardzo... I właśnie przyczaił, że na niego patrzę stanowczo za długo, bo wysłał mi groźne spojrzenie, ale zlustrował mnie trochę, powiedział coś kolegom i mrugnął do mnie. Dupek trochę, bo stała przy nim dziewczyna, która go obejmuje i ślini się. Z tego co mi się mignęło na szanującą się nie wygląda. Cóż.. Zostawiłam ich i idę do środka szkoły, która już z zewnątrz wygląda jak więzienie. Dosłownie. W środku panowały zimne kolory, przeważał właśnie biały lub beżowy. Budynek był wielki, ale praktycznie na przeciwko znajdował się sekretariat więc jedno mam z głowy. Weszłam przedstawiłam się, poprosiłam o plan lekcji i podziękowałam. Do pierwszej lekcji miałam jeszcze 10 minut więc postanowiłam się trochę rozejrzeć. Wyciągnęłam pewne wnioski. Szkoła wygląda jak więzienie, a uczniowie jak kryminaliści. Może jest parę wyjątków, ale te osoby nie mają jakiegoś większego znaczenia. Można je uważać za szkolne popychadła-w tym przypadku kryminalne. Boję się o swoje bezpieczeństwo tu. Z tego co się dowiedziałam lekcje nie są klasowe, a mieszane, więc oznacza to, że zależy od profilu na kogo trafię. Ja wybrałam rozszerzenie z biologii i fizyki, a chemię zostawiłam na podstawy. Będzie ciekawie. Zobaczymy od kogo w razie czego będę brać notatki. Spojrzałam na kartki, które dała mi sekretarka. Dostałam rozplanowanie budynku z zaznaczeniem szafek. Moja znajduje się przy sali do języka polskiego. Dobra.. Zostaje mi pięć minut na znalezienie sali. Pierwszą mam matematykę na trzecim piętrze. Weszłam zgrabnie po schodach, omijając młodych przestępców, którzy patrzą się na mnie jak psychopaci. Może przesadzam, ale to dla mnie nowe. Teraz mam się kierować wzdłuż korytarza i na samym końcu mam skręcić w lewo. Pierwsza wpadka dnia. Kuuurde..
-Przepraszam cię. Nie zauważyłam, że ktoś przede mną szedł- tłumaczyła się rudowłosa.
-Nie szkodzi, też powinnam na siebie patrzeć. Jestem Maia.
-Nigdy cię tu kochana nie widziałam. Jesteś nowa?-spytała z błyskiem w oku.
-No, niestety..- westchnęłam.
-Widać. Wyglądasz inaczej niż wszyscy tutaj. Wyglądasz na normalną.
-A.. To tu nie ma normalnych ludzi?- spytałam i rozglądając się powstrzymałam śmiech.
-Znaczy.. Tu ludzie są.. Ogh.. Różni. Sama zobaczysz. Zaopiekuje się Tobą. -Uśmiechnęła się.
Znalazłam koleżankę, yaaay! Co z tego, że wygląda jak typowy mrok i czerń? Jest sympatyczna i bardzo ładna. I nawet jej specyficzny styl mi nie przeszkadza. Może nie każdy tu to przestępca? Może nie będzie aż tak źle?
Dumałam.
-Gdzie masz lekcje? -Zapytała dziewczyna.
-Mam matematykę w..-szukałam w planie.
- W 232.
Spojrzałam na kartkę. Tak, miała rację.
-Skąd wiedziałaś?-spytałam poważnie.
-To dało się przewidzieć. Właśnie! My tu tak rozmawiamy. A ja ci się nie przedstawiłam. Jestem Mia.
Na lekcji jeszcze mi o sobie opowiesz. Wyglądasz na osobę, która jest nieszkodliwa.- zaśmiała się.
I tego się bałam najbardziej, opowieści.
A jak ty trafiłaś, czemu, dlaczego to, dlaczego tamto... Bla, bla, bleh.. Należałam do tych co nie lubią mówić o sobie. Cenię sobie intymność.
Jednak prosiłam Mię aby nie dociekała tak i z czasem wszystko jej powiem. Ona pokiwała głową ze zrozumieniem i uśmiechnęła się. Cieszyłam się z tego.
Na lekcji pani tylko przedstawiła mnie klasie i wróciła do swoich obowiązków. Każdy się na mnie patrzył, grupa była różna. Czerń, łańcuchy to wszystko co tu przeważa. Ewentualnie dziewczyny w krótkich spódnicach i bluzkach do pępka. Plus tona tapety na twarzy.
One patrzyły się na mnie z zażenowaniem, a ja miałam ochotę wyjść. Jeszcze jeden frajer, chyba grał w drużynie, bo miał piłkę przy ławce, ciągle oblizywał usta i puszczał mi oczko. Zrobiło mi się niedobrze na ten widok. Mia powiedziała, że ma na imię Eric i lgnie do wszystkiego co się rusza. Z resztą większą część szkoły stanowią właśnie tacy chłopcy. Idioci egoiści. Ewentualnie kujony, ale niestety nie możemy podyskutować o ich życiu w szkole. Oni nie mają życia z tego co opowiadała mi moja nowa koleżanka.
Po czwartej lekcji był czas na lunch w stołówce. Wzięłam Mię pod rękę, aby się nie zgubić, bo plan szkoły zostawiłam w szafce. Stwierdziłam, że nie będzie mi narazie potrzebny. Ogólnie to było chyba jedno z bardziej kolorowych pomieszczeń w tym budynku. Co prawda nie powaliło mnie, ale było o wiele lepiej niż w szarych ścianach. Wszędzie tu przeważał szary, beżowy lub biały. I teraz najlepsze. Podział stolików moi mili. Od razu po wejściu wiedziałam co i jak. Od prawej strony tóż przy drzwiach siedziały cherleaderki w swoich strojach razem chłopakami z drużyny. Z tego co wiem to dziś są jakieś zawody po lekcjach. Hm.. Podobnież większość z drużyny też wygląda albo jak napaleni zboczeńcy, bądź młodzi kryminaliści, ale nie zdradzają ich narazie szkolne kostiumy. Już się boję co będzie dalej.
Następny stolik to grupka, która się na mnie patrzyła rano, z resztą z wzajemnością. Z nimi siedziała blondi, ale też w stroju dziewcząt dopingujących. Dopiero teraz mogę zauważyć mocny make-up i rozjaśniane włosy. Oczy pomalowane niebieskimi cieniami i róź na policzkach. Nie da się nie zauważyć, że chłopak, który ją dzisiaj obejmował, poświęca jej taką samą uwagę jak wcześniej. Ale muszę przyznać, że dobrali się tak konkretnie, że mam ochotę zwrócić śniadanie.
-Nie patrz się na tamten stolik.-fuknęła na mnie Mia.
-Co? O co ci chodzi? Wcale się tam nie patrzę tylko ogarniam gdzie możemy usiąść.
-Radzę ci nie zwracać uwagi na Ashtona i jego ekipę.
-Nie zwracam na to uwagi- westchnęłam.
-Jakbyś nie zwracała to on by się teraz na ciebie nie patrzył.
-Co ty gadasz?-dopiero co gadał z kolegą. Nie miał prawa mnie zauważyć.
-To gadam. Po prostu chodź do mojego stolika, tam ci to wszystko wyjaśnię. Tylko unikaj jego wzroku.
-D-dobrze.
Mia była trochę skrępowana i zdenerwowana. Kiedy podchodziłyśmy do okienka z jedzeniem nie zamieniłyśmy nawet słowa a ja czułam na sobie czyjś wzrok, ale wolałam się nie odwracać.
-Możesz mi powiedzieć w końcu o co ci chodzi?-warknęłam poprawiając warkocz.
-Ale co?-udawała, że nie wie o co pytam. A dopiero obiecywała, że mi powie.
-Ugh! Ogarnij się Mia i gadaj!
-Dobrze, już dobrze. -Mówiła zmieszana. Po prostu oni nie są dobrym towarzystwem, okej? Ashton był zawieszony w prawach ucznia za małe rozboje i bójki. Jest nieuprzejmy i wredny. Jego kolega ten o czarnych włosach po prawej to Sean. Obok Seana to Andy. A ten po lewej to Mike.
Z tego co wiem chłopaki przyjaźnią się od najmłodszych. I od najmłodszych popadają w kłopoty. Obiecaj, że nie wejdziesz żadnemu w drogę, dobrze?-mówiła z iskierką w oczach.
-A czy kiedykolwiek miałaś z nimi jakieś kontakty?
-Em.. Nie. I z całym sercem nie zamierzam.
-Skoro są tacy niecodzienni to pewnie pół szkoły ich omija, prawda?
-Nie rozumiem do czego zamierzasz.
-Chodzi mi o to, czemu ta laska się do niego klei. Powinien budzić grozę i respekt, prawda? A tymczasem nie widzę aby się bała.- wzięłam szklankę z sokiem, gdyż zaschło mi w gardle od tej gadki.
-To Kelly. On jej nic nie zrobi. Obciąga mu w kiblu.-Mia zaśmiała się, a ja o mało nie zakrztusiłam się.
-Co ty pieprzysz?!
-Nie udawaj takiej zszokowanej. Uważasz, że chodzą do tej szkoły sami przestępcy i znierównoważeni. A bynajmniej tak uważałaś. W sumie nie dziwię ci się. Też bym tak pomyślała, ale i tak ludzie tu są w porządku. No z niektórymi tylko możesz mieć problem, głównie dziewczyny, ale wystarczy, że pokazesz, że masz jaja i sobie odpuszczą.Witam w nowym opowiadaniu! Jeśli czytasz zostaw komentarz, proszę XD Ja nie ugryzę, a chciałabym znać Wasze zdanie. Wszystkie komentarze rozważę. Piszcie propozycje co mogłoby się pojawić w opowiadaniu, co byście chcieli co wam się podoba. Nawet nie wiecie jak mała gwiazdka i Wasze własne zdanie motywują.
Kocham Was. Do następnego ♥♥♥♥♥♥♥♥♥