Jak zwykle zaspał.
Ciepłe promienie słońca powoli sączyły się przez rozsunięte rolety i z czułością ogrzewały pogrążoną w śnie twarz chłopaka. Z cichym pomrukiem odwrócił się na bok napotykając przeszkodę. Coś wielkiego...puchatego. Z zimnym, mokrym noskiem. William otworzył niechętnie oczy i ziewnął.
-Dodger... -uśmiechnął się do labradora i wtulił twarz w ciepłe futro.
Zerknął na zegarek.
-Ech? Jeszcze czas... -wymamrotał.
Dopiero po chwili dotarło do niego, że za niecały kwadrans zaczynają się lekcje. Nie minęła sekunda, a pędem zerwał się z łóżka i pognał do łazienki łapiąc po drodze wczorajszą koszulę i spodnie. Szybko pozbył się ciuchów, w których spał i wszedł pod prysznic. Przez nieuwagę odkręcił zimną wodę. Może i dobrze, bo przynajmniej się orzeźwił. Po ekspresowej porannej toalecie zszedł na parter - do kuchni.
Will mieszkał sam w sporych rozmiarów domu. Matka pracowała jako projektantka wnętrz, ojciec zaś miał firmę produkującą części samochodowe. Często wyjeżdżając w interesach zostawiali jedynego syna w towarzystwie jego psa. W końcu siedemnastolatek był zdecydowanie za duży na opiekunkę. Poza tym nie przeszkadzała mu ta samotność. To nie tak, że rodzice chłopaka byli nieodpowiedzialni. Wiedział, że mają ważną pracę. Jak na ludzi z poważnymi obowiązkami poświęcali synowi wystarczająco dużo uwagi. Posiadali bardzo pozytywną opinię kochających rodziców, cudownych sąsiadów, wspaniałych przyjaciół oraz przemiłych współpracowników.
Tak więc pozostawiony praktycznie sam sobie zamieszkiwał ogromny, czteropiętrowy budynek z czego w użytku była kuchnia, jedna sypialnia, łazienka i strych.
Po krótkim śniadaniu złożonym z tosta i kubka soku wybiegł na dwór. W progu został pies.
-Pilnuj domu Dodger! -krzyknął Will otwierając bramę. -Jedzenie masz tam gdzie zawsze! -dodał po czym biegiem ruszył do szkoły.
Ludzie którzy nie znali tej nietypowej dwójki często żartowali z tego, że ciemnowłosy traktuje psa jak człowieka. Wtedy nastolatek zawsze odpowiadał jedno: 'Ten pies wie więcej od ciebie i jest zdecydowanie mądrzejszy'. Mimo to jeszcze nie narobił sobie wrogów. Wręcz przeciwnie - cieszył się dużą popularnością. Miał cudownych przyjaciół, najwspanialszą ukochaną osobę i wiernego psiaka. Czego chcieć więcej? Życie jak z bajki.
Równo z dzwonkiem wbiegł do sali. Witając się po kolei ze znajomymi ruszył do ostatniej ławki, w której siedział już jeden chłopak. Jego uwagę zwróciło to nagłe zamieszanie w klasie i widok ciemnowłosego w takim, a nie innym stanie.
-Dzień dobry... -Will uśmiechnął się słodko do kolegi z ławki i nachylił nieco.
Jednak zanim zdążył jakkolwiek zareagować na szyi uwiesiła mu się urocza blondynka.
-Willy! -zachichotała całując policzek szatyna. -Miło cię widzieć! -powiedziała śpiewnym tonem głosu.
Boże... Dlaczego ona? Dlaczego tu, teraz i przy nim. Ile razy jeszcze będę zmuszony jej tłumaczyć, że jeśli chce się powygłupiać to bez świadków? Niech sobie będzie słodka jak lukier, ale to już przesada i czysta złośliwość. Poza tym tylko on może do mnie mówić 'Willy'.
Wdech. Wydech
-Witaj Yoshi! -zaśmiał się delikatnie odstawiając blondynkę na ziemię.
Po sali przebiegły ciche szepty i chichot dziewczyn. Will'owi udało się wyłapać 'Jaka słodka para! Pasują do siebie'. Zażenowany starał się ukryć rozczarowanie. Ciekawe z której strony wyglądali jak para! Yoshi najzwyczajniej w świecie próbowała wykorzystać fakt, że są w towarzystwie, a obok nich siedzi...a raczej siedział brunet. Chłopak zaklął w myślach.
Gdybym miał krótko przedstawić osobę mojej koleżanki zacząłbym tak: 'masz własne, piękne życie i osoby które kochsz? jeśli odpowiedziałeś tak - nie zbliżaj się do niej'. Może i jest słodką, drobną blondyneczką z cudnymi niebieskimi oczkami. Może i ma najładniejsze ciuchy, a wokół niej biega pół szkoły. Dlaczego uwzięła się na mnie - nie wiem.
Jestem przeciętnej urody, mam ciemnobrązowe, wiecznie rozczochrane włosy, złote oczy i drobny nos. Większą część mojego dość wątłego ciała pokrywały zadrapania, niewielkie siniaki oraz inne stłuczenia. Znajomi śmieją się, że gdy przeżyję jeden dzień bez uszczerbku na zdrowiu będą świętować. Mnie to jednak nie przeszkadza. To wejdę na drzewo, to się przewrócę, albo uderzę... Mam tylko siedemnaście lat. Mimo lichej postury jestem wysoki. Mam aż metr siedemdziesiąt pięć wzrostu! 'I zachowanie jak u czterolatka' - często słyszę od przyjaciół i mojego...
Will drgnął niespokojnie. Zaraz dzwonek na lekcję, a bruneta nadal nie było. Pewnie ten incydent go zdenerwował... Chłopak najszybciej jak mógł wybiegł z klasy i skierował swoje kroki do małej sali, w której odbywały się jedynie zajęcia pozalekcyjne. Zawsze go tam znajdował.
Szatyn niepewnie uchylił drzwi zaglądając do środka. Był tam. Siedział odwrócony plecami.
-Teita... -szepnął podchodząc bliżej.
Nie doczekał się odezwu.
Will przygryzł wargę i podszedł bliżej do 'kolegi'. Zarzucił mu ręce na szyje mocno wtulając się w materiał koszuli chłopaka.
-Wiesz jaka ona jest... Przecież nie chcemy by ktoś się o nas dowiedział, tak? -powiedział ściszonym głosem.
-Tak... -usłyszał w odpowiedzi ponury głos Teity.
Odetchnął cicho i uśmiechnął się całując z czułością usta swojego chłopaka.
-Nie smuć się. Wiesz że Cię kocham, prawda? -spytał z powagą patrząc w cudne oczy bruneta.
-Jasne. -ten zaśmiał się odwzajemniając słodki gest ze zdwojoną siłą.
Resztę pierwszej lekcji spędzili razem, zamknięci w małej sali.

CZYTASZ
Pocałuj mnie głupku.
Historia CortaKochanie z wzajemnością to cudowna sprawa. Uroczy śmiech ukochanej osoby, czułe pocałunki, noce spędzone na wspólnym oglądaniu gwiazd, trzymanie się za ręce... Motylki w brzuchu, zakłopotane spojrzenia pełne zakochania, namiętność jaką do siebie żyw...