I walk this empty street
On the Boulevard of Broken Dreams
Where the city sleeps
And I'm the only one and I walk alone.Dzięki słuchawkom schowanym pod moim mundurkiem, mogłam słuchać mojej ulubionej piosenki. Przy niej wcale nie czułam że jestem w szkole. Nie czułam że muszę udawać że w jakikolwiek sposób obchodzi mnie dziesiątkowanie liczb. Nigdy nie lubiłam, nie lubię i śmiało mogę powiedzieć że nie polubię informatyki. Może przez to, że każdy temat który do tej pory przerobiliśmy wchodzi w kompetencje przeciętnego dziesięciolatka, a może dlatego że nauczyciel tegoż przedmiotu jest kretynem. Nie mówię tego jako typowa nastolatka, której nauczyciel każe się uczyć. Otóż powody moich jakże sympatycznych uczuć skierowanych do pana Waters'a są dwa. Jeden- myśli że zna się na komputerach jak nie wiadomo kto, a tak naprawdę gówno wie, co nie przeszkadza mu w wywyższaniu się nad innymi. Dwa- przy każdej nadarzającej się okazji, poniża wszystkich swoich uczniów. Skupiłam się na słowach piosenki, palcami wystukując jej rytm na ławce. W pewnym momencie cała klasa zwróciła się w stronę drzwi. Powoli wyciągając słuchawki z uszu, poszłam za ich śladem. Przy drzwiach stał rudowłosy, piegowaty chłopak. Wydaje mi się że widziałam go parę razy na korytarzu. Popatrzył się niepewnie na nauczyciela, jakby czekając na pozwolenie.
-Dzieńdobry- powiedział cicho chłopak.
-Ta. Powiesz mi łaskawie czemu przerywasz moją lekcję?-zapytał nauczyciel.
Zacisnęłam ręce w pięści.
-Więc...cz-czy...ja...-wydukał rudowłosy.
-Mógłbym nauczyć się w końcu mówić?- dokończył za niego Jake. Jake był najpopularniejszym chłopakiem w naszej szkole, a ja miałam przyjemność być z nim w klasie.- Daj spokój rudzielcu...Robisz z siebie tylko większego idiotę...Nie, czekaj! Z ciebie już nie da się zrobić większego idioty!- dokończył z triumfalnym uśmiechem chłopak. Cała klasa wpadła w niepohamowany śmiech. W stronę chłopaka poleciały papierki i inne śmieci. Nauczyciel stał z boku przyglądając się całej sytuacji.
-Czy wy wszyscy jesteście jacyś popierdoleni?!- usłyszałam czyjś krzyk.Dopiero po chwili zorientowałam się że wydobył się z mojego gardła. Cholera.
Klasa ucichła. Wszystkie twarze zwróciły się w moją stronę. Twarz pana Watersa przybrała barwę dojrzałego pomidora.
-Panno Valentine! Co to za słownictwo?! Do dyrektora!- krzyknął nauczyciel.
Szybko wrzuciłam swoje rzeczy do torby i skierowałam się w stronę drzwi. W ostatniej chwili odwróciłam się.
-A Pan wcale nie jest od nich lepszy!- krzyknęłam.
Wybiegłam z sali trzaskając drzwiami. Nie miałam zamiaru iść do dyrektora. Nie miałam zamiaru dalej siedzieć w tej popieprzonej szkole. Tylko jeden korytarz dzielił mnie od wyjścia.
Gdybym nie usłyszała płaczu dobiegającego z męskiej toalety.
Gdybym nie nacisnęła klamki.
Gdybym nie zobaczyła twarzy,wykrzywionej bólem i strachem.
Może moje życie nie zmieniłoby się.
***
Okay, pierwszy rozdział za mną! Mam nadzieję że wam się spodoba.