Rozdział 9

6.1K 463 38
                                    

Przeczytaj notkę.

Zaskakującym było znalezienie ich drzwi otwartych kiedy dotarłam tu dwadzieścia minut po rozmowie telefonicznej. Wiedziałam, że muszę wyglądać strasznie, resztki snu tkwiły pod moimi powiekami a moje włosy odstawały w przypadkowe strony kiedy szłam przez miasto w bezsennym oszołomieniu. Byłam o krok od wyczerpania a adrenalina uderzyła we mnie pełnią mocy, co pozwalało mi przypomnieć sobie, jak cholernie niebezpieczne jest wędrowanie samemu o trzeciej nad ranem - nie zważając nawet na to jak okropnie i odrażająco wyglądałam. Bo wyglądałam jak pieprzony bałagan.

Zanim znalazłam się na górze, zamiast zobaczyć o wiele straszą kobietę, która pracowała w recepcji na dole, ujrzałam młodą blondynkę, którą kiedyś tu już spotkałam dzięki czemu byłam gotowa kopnąć drzwi i krzyknąć, że mam dosyć. Ale w rzeczywistości zdałam sobie sprawę jak ciężko jest wykopać drzwi o tak dużej masie ciężkiego drewna a po tym moja noga bolałaby i prawdopodobnie pękła przez mój mały wybuch. Cofnęłam się, czując wściekłość, przeklinając pod nosem oraz byłam zawstydzona i po prostu miałam dość.

- Pieprzyć to - powiedziałam głośno do siebie, do ludzi zamieszkałych w hotelu, do całego świata. Pieprzyć to.

Otworzyłam drzwi, ignorując tępe ukłucie koniuszków moich palców kiedy weszłam do mieszkania, natychmiast skanując swoje otoczenie. Mieszkanie, w którym byłam ostatnim razem, było ciepłe, dobrze oświetlone i przytulne. Pomieszczenie, które zastałam tym razem było zupełnie inne. Bliskość tkwiła w ciemności, z niewielkim pomrukiem światła pochodzącego z kuchenki stojącej w kuchni. W pokoju było chłodniej niż zwykle co powodowało dreszcze w moim ciele, nawet stojąc tam w bluzie i spodniach dresowych. Uczucie niepokoju wzrosło kiedy weszłam w głąb mieszkania, zerkając niepewnie wokół.

- Halo? - zawołałam owijając ramiona na swojej klatce piersiowej, starając się generować ciepło. Niepewnie ruszyłam w kierunku kuchni gdzie nikogo nie zastałam, więc spróbowałam ponownie. - Halo? Ktokolwiek? - minęła chwila i nadal nic. Żadnego powiewu wiatru, zero hałasu lub czegokolwiek. Spojrzałam przez ramię na kuchenkę, gdzie zielony neon zegara wyśmiewał się ze mnie. Tak, pomyślałam sobie. Jest trzecia NAD RANEM a ty tu jesteś. Jesteś największą kretynką na tym świecie. Te myśli wystarczyły i były zachętą by obrócić się napięcie i wynosić się stamtąd i odrzucić całe to gówno od siebie nawet próbując.

Kiedy wycofywałam się z kuchni, zdala od niesamowicie ciemnego otoczenia, podłoga ugięła się pod stopami a wyraźnie męski głos zawołał. - Sam - czekaj.

Zatrzymałam się tuż przed drzwiami, odwróciłam się zauważając wysoką, szczupłą, nieco zgarbioną postać stojącą przede mną. Jedyną charakterystyczną cechą jaką mogłam zobaczyć w ciemnym pomieszczeniu były platynowe włosy.

- Proszę - powiedział zbliżając się do mnie. Jego głos był cichy mówił niemal szeptem, mogłam w końcu zobaczyć jego twarz, byłam zszokowana. Blada, delikatnie zarysowana twarz, na której widniało pełno smutku i obaw, pod oczami miał sine cienie. Był chudy i wątły, wyglądał tak jakby z każdej po kolei żyły wyschła już cała krew. Ubrany był w zwykłe czarne spodnie i białą koszulkę, która jak nigdy w jego przypadku - była pogięta i brudna. Podszedł bliżej. - Proszę, Sam.

Prawie zadziałało. Prawie. Jego postawa, smutny wygląd i głos który był ledwo szeptem, prawie skłoniły mnie do pójścia za nim, pójścia za nim i dać się nabrać na to gówno, wpaść Mu w ramiona i przeprosić za wszystko. Ale wspomnienia z przeszłości - z ubiegłego roku - zalały mój umysł niczym powódź i prawie przypomniałam sobie cały ten dramatyczny chłam. A ja do cholery byłam nową kobietą. Nie mogę dać się ponownie omamić. Tak więc, zamiast zapytać go gdzie znajduje się jego przyjaciel, zdobyłam się na wyprostowanie mojej postawy i z jak największą nonszalancją zapytałam. - Dlaczego tu jest tak ciemno?

25 weeks without Mr. Selfish | Z.M | COMPLETEDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz