Clary była z Jace'em bardzo szczęśliwa. Cieszyła się, że może wreszcie patrzeć w jego złote oczy, w te prawdziwe oczy, pełne miłości. Mogła w nie patrzeć wiedząc, że na chłonięcie ich barwy ma jeszcze mnóstwo czasu, ale mimo to nie potrafiła odwrócić od nich wzroku. Stał przed nią taki piękny i niedostępny jak księga nie do otwarcia, patrzył na coś, co znajdowało się za nią. Odwróciła się, nic tam nie było, tylko czerń ale kiedy znowu odwróciła głowę, żeby spojrzeć na Jace'a pytającym wzrokiem wyczuła jakaś zmianę. Wiedziała, że powinna ją dostrzec lecz mimo to nie potrafiła tego zrobić. Mrugnęła lekko i wydawało jej się że nic się nie zmieniło, że to tylko wymysł jej wyobraźni, myliła się. nadal widziała swojego Jace'a, ale jedynym wyjątkiem były oczy, oczy jej brata Sebastiana, Sebastiana, który już dawno umarł, tego samego chłopaka który zginał w Edomie, którego prochy leżały na dnie lustra anioła.
Clary obudziła się z dudniącym sercem, w jej umyśle nadal krążył widok Jace'a z tamtego okresu. Tego Jace'a bez duszy. Przymknęła na chwilę oczy, a pod powiekami zobaczyła kilka przykrych wspomnień których mimo wszystko wolałaby już nie pamiętać; Łódka w Wenecji, trupy w akwariach, Bitwa z mrocznymi ta w Alicante, run na piersi Jace'a... Nie potrafiła otworzyć oczu, uwolnić się od przeszłości jak gdyby jej powieki były zaszyte grubą nicią, tak jak usta Cichych braci w Mieście Kości. Minęła dłuższa chwila nim zorientowała się że po jej twarzy spływają łzy. Pobiegła do łazienki czym prędzej założyła granatowe dżinsy i zielony top, przeczesała palcami swoje rude włosy i wybiegł z mieszkania Luke'a.
Biegła w stronę metra w zawrotnym tempie. Zimny,wilgotny wiatr wiejący od East River szarpał kosmyki jej włosów i przerzucał niektóre z nich na jej twarz.
Wysiadając dwie przecznice od instytutu zaczęła się zastanawiać co robi ale nie potrafiła znaleźć na to wytłumaczenia. Biegła dalej, tym razem już prosto do domu Jace'a kilka razy o mało się nie przewróciła, ale w tej sytuacji nie zwracała uwagi na zasady poruszania się z gracją.
Biegnąc w gòrę schodami instytutu, zaczęła się zastanawiać co mówił Jace by drzwi się otworzyły. Przystała na chwilę, jednak od razu tego pożałowała. Na widok wspomnienia martwego ciała Simona przyniesionego tutaj kiedyś przez Rahael'a przeszedł ją zimny dreszcz. Nagle przypomniała sobie co mówił wtedy Jace. Wypowiedziała cicho te same słowa. Drzwi zawyły i z niemiłosiernym piskiem stanęły otworem przed Clary.
***
- Jace! Jace! - biegła długim korytarzem całkowicie na oślep. I choć jej oczy były już suche głos nadal miała płaczliwy.
Zapukała w drzwi jego pokoju tak gwałtownie, że jej kostki zbielały.
- Clary Boże... - Zawołał zirytowany uchylając drzwi. Kiedy zobaczył jej wzrok i zapłakaną, rozpaloną twarz, zesztywniał. - Clary... Co się stało? - mówił oszołomiony.
Ale ona nie odpowiedziała. Rzuciła się mu w ramiona a z jej oczu ponownie polały się łzy.
- Clary Skarbie, Co się stało?
- Bałam się... Ty będziesz zawsze prawda? - Popatrzyła w jego oczy
Nic nie powiedział. Schylił się tyko by sięgnąć po coś pod łóżko. Jego koszulka obsunęła się odrobinkę z jego piersi ale wystarczająco by mogła zobaczyć run zdobiący jego pierś. Run, którego niegdyś przecinała gruba, biała blizna. Run który teraz jeżył się niewyobrażalnym blaskiem. Jace uniósł wzrok, jego oczy zmieniły barwę. Teraz, były czarne jak sadza. Tak głęboką czerń Clary widziała tylko u jednej osoby. Tylko u Sebastiana.
***
Clary otworzyła oczy. Pierwszym co zobaczyła był wysoki, błękitny sufit Instytutu Nowojorskiego. Jace stał nad nią z przerażeniem wyrysowanym na twarzy.
Wstała gwałtownie i odeszła jak najdalej od niego w głąb pokoju.
- Zostaw mnie. - wyszeptała
- Clary? Clary nie bòj się, wszystko już dobrze...
Podszedł do niej powoli wyciągając ręce przed siebie a ona zamykając oczy zsunęła się na ziemię po ścianie. Podbiegł do niej, po czym uklęknął obok niej.
- Clary już dobrze, spokojnie, to był sen, cokolwiek Ci się śniło to był tylko sen.
Minęła dłuższa chwila nim uświadomiła sobie, że to wszystko naprawdę był sen a ona sama poprzedniego dnia zasnęła w pokoju Jace'a.
Otworzyła oczy, z lękiem popatrzyła w jego tęczòwki, złote, przyznała z ulgą.
- Jace... - przytuliła Go.
- Co Ci się przyśniło?
Milczała. Bała się przyznać ale wiedziała, że musi to zrobić.
- Ona wróciła.. - Wyszeptała w jego ramie ściskając go jeszcze mocniej jakby w obawie, że nagle ją odrzuci. - Wróciła, Lilith wróciła...
CZYTASZ
Dary Anioła - Miasto Nadzei
FanfictionPierwotnie "Shadowhunters - My history" Dalsze przygody bohaterów trylogi "Dary Anioła" Cassandry Clare. ". - Świat taki jest. Niesprawiedliwy. Nasz świat, Twój świat, świat Twojego przyjaciela, każdy świat jest niesprawiedliwy. Każdy bardziej od po...