✘ Rozdział 2. What the hell?

185 23 8
                                    

03.07.2015r.

     Żyję, czy nie żyję? Niebo, czy może piekło? Te pytania krążyły w moich myślach już od momentu, kiedy odzyskałam świadomość. Mimo wszystko moje powieki i usta były wciąż zbyt ciężkie, by je otworzyć. Oddychałam głęboko i ze świstem wypuszczałam powietrze z obolałych płuc. Mój mózg na nowo zaczynał pracować, prowadząc retrospekcję ostatnich chwil, które pamiętam. Rozmowa, samochód, jakiś wariat, wypadek...? Teraz już jasne było, że kiedy rozchylę powieki, moim oczom ukaże się biały pokój, łóżko szpitalne, kroplówki i migające aparatury. Na samą myśl o szpitalu robiło mi się słabo, więc wolałam odwlec moment zderzenia z rzeczywistością przynajmniej o parę jeszcze chwil. Próbowałam poruszać nogami- wszystko grało, rękami- połamane chyba w stu miejscach, ale też działały poprawnie, szyja- obolała, ale wciąż sprawna, więc gdzie haczyk? Rozchyliłam niepewnie i zobaczyłam... ciemność! Jedyne co miałam teraz przed oczami to nieprzenikniona ciemność, czarna otchłań, w pośród której nie widać wyło zupełnie nic, żadnego jak to mówią 'światełka w tunelu'. Oślepłam!- była to moja pierwsza myśl. Przecież w tym momencie powinien porazić mnie przeraźliwie jasny blask jarzeniówek, zamkniętych pod plastikowymi kloszami, a nie było tak! Zamrugałam kilkakrotnie, ale nie pomogło. Chciałam wstać, ale nie było to takie proste, jak mogłoby się wydawać. Uniosłam się lekko na łokciach i jęknęłam z bólu, który mnie właśnie przeszył.

 — Cholera! — warknęłam cicho pod nosem i wtedy usłyszałam dziwny szum, czy szelest. Cokolwiek. Po chwili jak by naciśnięcie klamki- przynajmniej nie ogłuchłam. Niespodziewanie przede mną pojawiła się smuga światła. Po chwili zrozumiałam, że to drzwi, które otwierały się bardziej i bardziej. Stanęła w nich obca mi osoba i dopiero po kilku sekundach zrozumiałam, że jest nią świr, przez którego było to wszystko. W dodatku wyglądało na to, że mnie uprowadził! Jedno jednak szczęście w nieszczęściu- wciąż widziałam! Mimowolnie odetchnęłam z ulgą, wzdychając głośno. Teraz jednak przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz, kiedy tylko mężczyzna zaczął bez słowa sunąć w moją stronę. I dlaczego był bez koszulki?! Na myśl przyszło mi, że zapewne przywiózł mnie do swojego burdelu i zamierza więzić w tej ciemnej i ciasnej klitce.

 — Hope, w porządku? — zapytał ściszonym głosem, przez co moje czarne scenariusze na całe szczęście legły w gruzach. Spojrzałam na niego pytająco, chcąc uzyskać jakiekolwiek informacje lub wytłumaczenie. — Jestem Drake Christopher Snave — wyciągnął dłoń w moją stronę z lekkim uśmiechem i naprawdę głupio byłoby nie odwzajemnić tego gestu.

 — Hope Evans — zmusiłam kąciki moich ust, by uniosły się na krótką chwilę, ale spotkałam się z mało przyjemną reakcją. Chłopak prychnął lekkim śmiechem, kręcąc głową. Co za bezczelna dezaprobata!  — Coś nie tak? — zapytałam z nieukrywanym oburzeniem, krzywiąc usta.

 — Nieźle — prychnął raz jeszcze, przez co przeszyłam go kolejnym mrożącym spojrzeniem. — Nieźle Cię przetransformowali — nie ukrywał rozbawienia.

 — Nie wiem o czym mówisz. Nie wiem kim jesteś, ani gdzie mnie zabrałeś, ale wynoszę się stąd! — warknęłam, podnosząc się z łóżka.

 — Na twoim miejscu nie robiłbym tego — powiedział ze spokojem, ale jednocześnie jak by dał mi wolną rękę, po czym rozłożył się na dość sporych rozmiarów fotelu, którego wcześniej nie dostrzegłam. — Dorwą Cię, zanim jeszcze zdążysz dotrzeć do miasta.

 — Kto mnie dorwie? — zmarszczyłam brwi. — Ci, którzy Cię gonili?

 — Nas — poprawił mnie, uśmiechając się lekko. Wciąż nic z tego nie rozumiałam.

 — Ja nic nie zrobiłam — rzuciłam pretensjonalnie, opierając się o ramę łóżka.

 — Więc posłuchaj uważnie Hope Evans — położył nacisk na moje nazwisko. Podniósł się i powolnym krokiem podszedł w moją stronę. Nachylił się lekko. Był tak blisko, że niemal czułam jego oddech. Spojrzałam z przerażeniem prosto w jego błyszczące oczy, które znajdowały się teraz w odległości jedynie kilku centymetrów. — To Ty rozpętałaś tą wojnę, nie ja — jego źrenice powiększyły się, a twarz nieco spoważniała. Bałam się coraz bardziej, ale nie jego, a tego, co miałam się dowiedzieć. Wszystko to było dziwne i miałam wrażenie, że utknęłam na planie filmu. Filmu, w którym główny bohater ginie.

 — O jakiej wojnie mówisz? Nic nie rozumiem — w panice, ukryłam twarz w dłoniach zaciskając pięści na włosach. Pojedyncza łza wypłynęła na mój policzek. Chłopak bacznie mnie obserwował, więc zauważył ją od razu. W błyskawicznym tempie ukucnął obok mnie i otarł cholerną łzę. Jego zachowanie zdecydowanie nie było naturalne. Kim był ten człowiek?!

 — Wszystko Ci wytłumaczę Hope, tylko nie płacz — mówił przez zaciśnięte zęby. Złapał mnie za dłonie i delikatnie pociągnął za sobą, abyśmy oboje mogli przejść do pokoju obok. Panował półmrok, ale nie było tak ciemno, jak wcześniej. Widać było, że Drake nie przywiązuje wagi do bogato zdobionych wnętrz i porządku.

     Usiadłam na sofie. On z kolei znajdował się wtedy w prowizorycznej kuchni, urządzonej zapewne przez najlepszego projektanta wnętrz. Wciąż starałam się ogarnąć myślami wszystko co się działo, nie przywiązując wagi do tego co robił. Po chwili pojawił się przede mną z filiżanką.

 — Moja ulubiona — spojrzałam na niego ze zdziwieniem, kiedy podał mi gorącą czekoladę z cynamonem.

 — Wiem — rzucił, jak by to było oczywiste, po czym usiadł obok. Zapewne wiedział też jaki rozmiar stanika noszę. — Posłuchaj Hope — chłopak podrapał się po karku, zupełnie, jak by nie wiedział co ma powiedzieć, od czego zacząć. — Nie wiem czy jesteś gotowa — zmarszczył brwi, spoglądając na mnie pytająco. Czyżby wyczekiwał odpowiedzi?

 — Zapewne nie jestem — westchnęłam, wzruszając lekko ramionami.

 — Jasne, że jesteś — potarł moje ramię, uśmiechając się lekko. — Po prostu wiem, że to, co za chwilę usłyszysz, zmieni wszystko. Wywróci twoje życie do góry nogami i nie wiem, czy jesteś gotowa na te zmiany — tłumaczył, a jego słowa rozsiewały panikę w mojej głowie. Co raz więcej i więcej, aż czułam, że za chwilę wybuchnę, eksploduję z nadmiaru emocji.

 — Jeżeli zaraz mi wszystkiego nie powiesz, to sama to z Ciebie wyduszę — syczałam przez zaciśnięte zęby, chwytając brzeg jego bluzy. Chłopak rozbawiony uniósł dłonie w geście poddania.

 — Więc jesteś gotowa na tę wojnę — zaśmiał się głośniej, kręcąc głową. Zrobił mi jeszcze większy mętlik w głowie.

◦◦◦◦◦◦◦♥◦◦◦◦◦◦◦

Stwierdziłam, że trzeba w końcu opublikować kolejny rozdział, więc przybywam :D ...a teraz biorę się na kolejny rozdział na ,,Bad Bet".

Czekam kochani na wasze opinie. Ciekawi? Nie ciekawi...? Gwiazdki i komentarze proszę ;*

ilysm ♥

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 02, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ILLEGAL ✘ Fuck the Rules. (chwilowo zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz