Rozdział V

357 26 11
                                    

Rozdział V

-Olivia!!!

                Echo poniosło wołanie Christophera po ogromnym domu. Ogromnym- to małe niedopowiedzenie. Rodzice chłopaka mieszkali w prawdziwej willi. Dwupiętrowy budynek, w którym znajdowało się osiem sypialni, pięć łazienek, ogromny salon z kominkiem. Kuchnia połączona z jadalnią. Dopełnieniem przepychu był basen znajdujący się w ogrodzie. Codziennie po posiadłości krzątały się sprzątaczki i ogrodnicy, kuchnią zajmowała się pani Stanley. To właśnie ona zastępowała Christopherowi i Olivii prawdziwą matkę. Biologiczna nie ma czasu dla własnych dzieci. Razem z ojcem prowadzą własną firmę. Oboje pracują od wschodu słońca do późnej nocy. Ale teraz nie czas na opowiadanie o bogaczach, których jedynym zmartwieniem jest czy mają więcej kasy niż sąsiedzi. Teraz priorytetem jest dowiedzieć się jak ma na imię dziewczyna, której oczy śnią się Christopherowi po nocach. Jedyną osobą pomocną w tej sprawie może być młodsza siostra.

-Olivia!!!

-Coo?- z salonu wyłoniła się brunetka w letniej sukience od najlepszego projektanta. Zmierzyła chłopaka wzrokiem od stóp do głów i uśmiechnęła się- co musiało się stać, że postanowiłeś odwiedzić nasze skromne progi?- przy dwóch ostatnich słowach puściła bratu oczko. Podeszła do chłopaka i rzuciła mu się na szyję- jak dobrze, że jesteś. Tęskniłam.

-Przyjechałem spędzić z moja siostrzyczką trochę czasu.

-Wow. Ty naprawdę masz coś z głową. Naprawdę musiało się coś stać, żebyś mnie gdzieś zabierał. Coś chcesz?

-Oj zaraz muszę coś chcieć. Przecież sama mówiłaś, że tęskniłaś.- Christopher przyjrzał się siostrze. Zmieniła się, wydoroślała. W końcu niedługo skończy osiemnaście lat.

-No okej. To chodźmy.

***

-To jak to jest z Tobą i Lucasem?- spytała Meg wkładając sobie do ust kolejną łyżeczkę deseru lodowego. Spędziły godzinę w ulubionej kawiarnia, a dziewczyna wymyślała nowe tematy żeby tylko przyjaciółka nie zapytała o matkę. Na razie nie chciała o niej rozmawiać. Z nikim.

- Rozmawialiśmy, ale potem przyszła jego dziewczyna i zaczęła go wyzywać, że ją zdradza, że ona czuje się wykorzystana i w ogóle zaczęła robić sceny.

-Nie bulwersuj się tak. Widocznie Lucas jest ślepy jeśli Cię jeszcze nie zauważył.

-Dziękuję za słowa otuchy, ale wybacz. Gadasz jak w banalnym filmie romantycznym.

-Próbowałam być miła i Cię pocieszyć.- Meg wyszczerzyła się do przyjaciółki, ta jednak pokręciła głową z rezygnacją. Margaret chciała jeszcze cos dodać ale szybko zamknęła usta widząc surowy wyraz twarzy Kathy.

-Cześć. Pamiętasz mnie?

                W pierwszej chwili do Maggie nie dotarły słowa wypowiedziane przez dziewczynę stojąca obok. I nie jest to spowodowane zamyśleniem. Dziewczyna przypatrywała się, a raczej pożerała wzrokiem chłopaka stojącego obok.

-Och. Tak, cześć Olivia. Poznaj moją przyjaciółkę Katherine. Kathy to Olivia.

-Kojarzysz mojego brata? Christopher to jest Margaret.

                Ale Meg już nie słuchała. Kto by w ogóle kontaktował ze światem widząc tak przystojnego faceta. Gęste, ciemne włosy lekko zaczesane do góry, aż chciałoby się znużyć w nich dłoń. Widać, że chodzi na siłownię bo przez koszulkę przebijała wyrzeźbiona klatka piersiowa. A jego uśmiech. Och, co to za uśmiech. Można patrzeć na niego godzinami. I te oczy. Wlepiając wzrok w chłopaka, nie usłyszała pytania zadanego przez Olivię.

-To co spotkamy się jutro?

-Tak, oczywiście. – Zgodziła się, choć sama nie wiedziała na co. Uznała, że prosząc o powtórzenie pytania, może urazić dziewczynę. Bo przecież wcale jej nie słuchała. Olivia pożegnała się z Meg i Kathy całusem w policzek i wraz z bratem ruszyli w swoją stronę.

-Kat, tak właściwie na co się zgodziłam?

-Oj, ktoś tu buja w obłokach. Powiem Ci, że z tego Chrisa to nawet niezłe ciacho jest. Nieprawdaż?

-Słucham?

-No daj spokój, przecież cały czas się mu przyglądałaś, a nie sorry gapiłaś.

-To na co się zgodziłam?- Maggie powtórzyła pytanie.

-Jutro ty i ja, Olivia i jej przeuroczy braciszek…- zrobiła przerwę, która sprawiła, że Meg zaczynała pomału tracić cierpliwość-… wyskoczymy się gdzieś zabawić.

-Żartujesz?- spytała brunetka, ale widząc poważny wyraz twarzy przyjaciółki zrozumiała, że jednak nie żartuje. Jakoś będzie musiała to przeżyć, ale i tak wolałaby wyjść z nimi niż siedzieć w domu i słuchać komentarzy na swój temat ze strony matki.

                Margaret spojrzała na zegarek zawieszony niebieskiej ścianie kafejki. Dochodziła siedemnasta. Powinna już wracać do domu.

-Kathy, zbieramy się.- Przyjaciółka nawet nie protestowała. Opuściły lokal i idąc ramię w ramię powędrowały w kierunku swoich domów chichocząc co jakiś czas.

Mam nadzieję, że się podobało. Kolejny rozdział postaram się dodac szybciej i nie będzie w nim tak kolorowo i różowo. Ale ciiii... Już nic nie mówię. Dziękuję za głosy i komentarze. To chyba wszystko co chciałam przekazać...

Bądź moją Julią.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz