chapter one

195 17 4
                                    

Białe ściany, biała pościel, białe, białe, cholerny spokój. Podobno to działa kojąco. No, nie na mnie. Lekarz mówił to co zwykle, a w końcu przestałam go słuchać. Leżę w pokoju z chłopakiem, na oko rok czy dwa starszy ode mnie, i trochę przerażającą laską, ale ona więcej czasu spędza na badaniach i tym podobnych. Jej prawie nie znam, a jego polubiłam. Przynajmniej jest rozmowny i w miarę normalny. Po tych dwóch tygodniach to jedyna osoba, z którą jakoś rozmawiam. Lekarze są denerwująco nudni, a nikt z pacjentów nie zabiega o moje towarzystwo. I dobrze. Wystarczy mi tamten chłopak. Ma na imię Dylan. Co wieczór, kiedy pielęgniarki zapominają o naszym istnieniu, a my próbujemy spać, przychodzi na moje łóżko, siada w rogu i opowiada jakąś historię „na dobry sen". No i za dnia też często rozmawiamy, w sumie on sam chyba nie ma tu z kim przebywać, a tkwi tu dłużej ode mnie. Jak mówiłam, lubię go. Używa dużo sarkazmu, ma dystans do siebie, lubi frytki, seriale, zawsze nosi zasuwane bluzy z długim rękawem, ma oczy i włosy koloru ciemnego brązu. Gdybym była pochopną, typową nastolatką, powiedziałabym, że mi się podoba (ha, podoba mi się, chyba rzeczywiście jestem pochopna, no ale kto mi zabroni). Jego towarzystwo dobrze mi robi, bo rodzina nie może zbyt często mnie odwiedzać, takie przepisy. Trzeba mnie „wyleczyć". Nie przeszkadza mi to, nie tęsknię za nimi. Mama chyba się mnie boi, brat nie rozmawia, a tata prawdopodobnie ma coś z głową. Ta, a to ja jestem chora. Zamyka się na całe dnie w pokoju, usprawiedliwiając znalezieniem czegoś bezcennego. Yep, a ja latam na smoku. Przeglądałam kiedyś jego zapiski, mapki, ale nie ma tam niczego ciekawego, dziwne liczby, obliczenia, poprzekreślane mapy. Nie ciągnie mnie, żeby przejrzeć to jeszcze raz.

-Hej, o czym tak myślisz? – usłyszałam obok głos Dylana.

-O tym, czy na pewno ja powinnam tutaj leżeć, w tym szpitalu. Nieważne – dodałam z uśmiechem, kiedy spojrzał na mnie unosząc jedną brew.

-Wszyscy jesteśmy tu z jakiegoś powodu. Jaki jest twój?

Nie wiem, czy warto psuć tę znajomość na początku, przecież wystraszy się mnie. Ale czy to nie szczerość jest ważniejsza? Cholera.

-Rodzice wymyślili sobie, że coś jest ze mną nie tak, bo unikam ludzi. Więcej może powiem ci innym razem –to była prawda. Gadanie do samej siebie to coś ciekawszego, niż próbowanie udawania normalnej przy tępych kołkach z mojego otoczenia. Ostatnio widziałam grupkę osób kopiących kota (później skopali mnie, bo na nich nawrzeszczałam). Koty są najsłodszymi istotami na świecie! No, poza Dylanem przychodzącym do mnie wieczorami. Uroczo gestykuluje, kiedy się wczuwa w historię. Parę dni temu opowieść przeciągnęła się i zasnął, trzymając głowę na moich nogach. Wyglądał trochę jak taki słodki kotek. Yep, zdecydowanie. Za to ja jak kotek nie wyglądam, kiedy budzę wrzaskiem cały pokój w środku nocy. Zawsze przybiega szybciej, niż pielęgniarki, nie, żebym narzekała. Pomaga mi, a nawet nie wie dokładnie, co się ze mną dzieje. Ta, lubię go. – A dlaczego ty tu jesteś?

-Mam być szczery, czy też mogę coś pominąć? – mrugnął do mnie, po czym zrobiłam się czerwona jak burak. Cholera – żartuję tylko, przecież nie będę kazał ci nic mówić. Ja tu jestem z mało interesujących powodów. Skłonności do agresji wyładowywanej na samym sobie. Self hate, te sprawy, nic takiego, w sumie mało interesujące.

-Jak to nic takiego? I dlaczego w ogóle, mam nadzieję że z tym skończyłeś,  powiedz że tak!

Spojrzał na mnie swoim smutnym wzrokiem mówiącym, że już nic z niego nie wyciągnę. Cholera, ale historie, które mi opowiadał, zawsze były takie wesołe, śmiał się wspominając te przygody. Chodzenie po dachu za kotem, przychodzenie z kumplem do szkoły w makijażu za przegrany zakład, mama nakrywająca go o 4 rano w poniedziałek oglądającego seriale w pokoju.

Siedzieliśmy tak długo w ciszy, nie zauważając upływających minut, zachodzącego słońca, niczego. Hej, dlaczego całe życie nie może mi tak upłynąć? Lewa komora serca, prawa komora serca. Jedna to „Dylan! I spokój!", ale druga „jedzenie, picie, toaleta". Poczułam, jak Dylan podnosi się, życzy mi po cichu dobrej nocy i idzie do swojego, także niezbyt wygodnego łóżka. Znów byłam sama, i taka zasnęłam.

dreamcatcher//dylan o'brien/ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz