2

38 6 1
                                    

Nazajutrz musiałam zanieść do sekretariatu listę przedmiotów na jakie się zapisałam, lecz wyjście z pokoju było ostatnią rzeczą na jaką miałam ochotę. Praktycznie całą noc nie spałam, ponieważ rozmowa z Naomi wydawała mi się o wiele ciekawsza niż sen na tym twardym łóżku. Poznawanie nowych osób nie było moją mocną stroną i naprawdę ucieszyłam się, że złapałyśmy kontakt. Okazała się zupełnie inną osobą niż na pierwszy rzut oka myślałam. Była piękna i miała idealną figurę, jednak nie wydawała się być pustą zarozumiałą lalą myślącą tylko o sobie. " Co ty możesz o niej wiedzieć po jednym dniu Em?!" Racja, moja łatwowierność czasem biła rekordy!

***

Oczywiście znalezienie sekretariatu okazało się za trudne dla takiej niedorajdy życiowej jak ja. "Zwiedziłam" chyba cały uniwersytet po czym od jednego z wykładowców dowiedziałam się, że sekretariat znajduje się tuż obok wejścia. Nie była to dla mnie żadna nowość. Po podpisaniu masy papierów i zabraniu jeszcze większej kupki ze sobą skierowałam się do wyjścia. Podchodziłam właśnie do ogromnych drzwi prowadzących na dziedziniec, gdy te raptownie otworzyły się  uderzając mnie w głowę. Straciłam rezon i upadłam na ziemię. Zrobiło mi się ciemno przed oczami jednak słysząc śmiech momentalnie oprzytomniałam. Uniosłam głowę a mój wzrok padł na rozbawionego moim upadkiem blondyna.

- Wiem, że jestem przystojny ale nie musisz od razu padać przede mną na kolana. - powiedział po czym uklęknął przy moim boku i pomógł mi usiąść. - Nic ci się nie stało?

Ostatkami sił powstrzymałam się od wymierzenia mu prawego sierpowego. 

- Przed chwilą walnąłeś mnie w głowę tymi cholernymi drzwiami a teraz zebrało ci się na żarty?

- Nie żebym doszukiwał się szczegółów, ale twoja wina. Na następny raz nie podchodź tak blisko.

- Moja wina tak !? Na następny raz nie otwieraj drzwi tak gwałtownie! Co ja gadam - następnego razu nie będzie idioto. 

Sama nie wiedziałam co mówię, mieszało mi się w głowie. Dotknęłam czoła i poczułam ciepłą ciecz na dłoni. Myślałam, że zaraz zemdleję. "Świetnie - nienawidzę krwi"

- Hej spokojnie nie chciałem cię urazić. Nie kręci ci się w głowie? Masz rozciętą skroń. Mogą być potrzebne szwy. Przyjechałaś autem?

- Tak. Nie, mieszkam blisko.  W akademiku Carmen Hall. 

- Chodź, zawiozę cię do szpitala. - zaczął zbierać papiery, które upuściłam przy upadku. Jego słowa dotarły do mnie dopiero gdy chwycił moją dłoń by pomóc mi wstać. Szybko ją wyrwałam.

- Po moim trupie! Nie wsiądę  z tobą do samochodu! Nic mi z resztą nie jest. 

- Bez przesady, nie jestem aż taki okropny. 

- Chyba tylko ty tak twierdzisz. 

- Nic ci przecież nie zrobię. Nie mogę zostawić cię na korytarzu i pozwolić wykrwawić. - znów się zaśmiał.

- Zostawienie mnie w spokoju to najlepsze co możesz zrobić.

 - Nie zachowuj się jak małe dziecko i wstawaj. Niezłą szopkę odstawaliśmy.  Daj mi tą torbę. - podniósł mnie z podłogi i trzymając za łokieć zaprowadził do samochodu. Nie miałam siły się z nim sprzeczać, już bez tego czułam się potwornie zażenowana.

Otworzył mi drzwi od strony pasażera. Musiał mieć niezłą pracę lub bogatych rodziców. Nie każdego przeciętnego studenta stać na Jaguara F-Type. Nigdy nie myślałam, że będę jechać autem moich marzeń z facetem, który zaatakował mnie drzwiami uniwersytetu.

- Świetne auto.

- Znasz się na tych klockach?

- Jeszcze byś się zdziwił. W wakacje pracowałam u kumpla w warsztacie jego ojca.  Nie rób takiej zaskoczonej miny.

-Przepraszam.  Nie wglądasz na miłośniczkę prac fizycznych.

- Nie wiesz nawet jak mam na imię, ale nie przeszkadza ci to w ocenianiu moich kwalifikacji zawodowych. Jesteś największym idiotą jakiego w życiu spotkałam.

- Przynajmniej nie nazwałem cię "idiotą" dwa razy w przeciągu dziesięciu minut. 

Postanowiłam siedzieć cicho i się więcej do niego nie odzywać, jednak mój towarzysz nie popierał mojej decyzji i po kilku chwilach powiedział:

-  Jestem Christian. Nie chciałem cię obrazić, musisz mieć większy dystans do siebie.

- Twoje "nieobrażanie" słabo ci wychodzi.

- Nie powiesz mi jak masz na imię?

" Nie idioto, ta informacja nie jest ci do niczego potrzebna."

-Emma. 

- Emma.

-  Tak, Emma, skończ to powtarzać. 

" Przechodzą mnie ciarki gdy wymawiasz moje imię."

***

Oczywiście pan "Wiem wszystko, lubię machać drzwiami" miał rację i bez szwów by się nie obyło. Myślałam, że zejdę na zawał gdy zobaczyłam lekarza nawlekającego specjalną, wysterylizowaną igłę.  W głębi duszy cieszyłam się, ze Christian został ze mną w gabinecie i trzymał mnie za rękę, chociaż udawałam, że próbuję ją wyrwać. Sama nie wiedziałam, czemu się tak zachowuję. 

" Jesteś po prostu rozsądna! Znasz go jakieś 20 minut i na dodatek walnął cię drzwiami!"

Czasami chciałabym uciszyć samą siebie.

UnsureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz