• 03 •

115 17 3
                                    

— Pamiętasz jak mówiłem ci o tej podróży przez różne stany? — zapytałem brata, który czekał aż zagotuje się woda w czajniku. Skinął głową. — zdecydowałem już.


— Jedziesz? 


— Tak.


— Myślę, że to ci dobrze zrobi. Odpoczniesz od tego wszystkiego — uśmiechnął się. — Masz już trasę?


— Mam prowizoryczny plan, ale to jest do dopracowania — powiedziałem.


— Mogę ci trochę pomóc. Kto wie, może kiedyś skorzystam — zaśmiał się. — Chcesz kawę?


— Skoro robisz, chętnie. Przyjdź na górę, ja znajdę notatki — rzekłem, a następnie skierowałem się do swojego pokoju. Włączyłem MacBooka, jakaś muzyka się przyda. Odłożyłem go na łóżko, a następnie z szuflady wyjąłem notatki, które przygotowałem już jakiś czas temu. Plan był zdecydowanie zbyt krótki i trzeba było dołożyć więcej miast bądź innych atrakcji. Włączyłem playlistę ze starszymi utworami i chwilę później można było usłyszeć piosenkę Phila Collinsa – Another Day In Paradise. Przejrzałem pobieżnie notatki, gdyż w pokoju pojawił się Mike, razem z dwoma kubkami gorącej kawy. Postawił je na szafce nocnej, a sam przysiadł na łóżku.


— Mogę? — zapytał, wskazując na listę, którą trzymałem w dłoni. Skinąłem głową i podałem mu ją.
Brat przejrzał wszystko dokładnie, a ja w przeglądarce włączyłem mapę. — Jest dobrze, ale trochę go przerobimy. Tak w ogóle to z kim się wybierasz?


— Kilka dni temu dałem ogłoszenie w Internecie. Zgłosiła się Arizona, z którą dzisiaj się spotkałem i to 

właśnie z nią jadę — uśmiechnąłem się.


— Jaka jest? — zapytał.


— Inna, niż te wszystkie dziewczyny.Taka... prawdziwa — stwierdziłem. — Totalne przeciwieństwo mnie.


— Dogadacie się?


— Jak najbardziej. Znasz mnie i wiesz, że ja z każdym się dogadam — zaśmiałem się, a Mike przyznał mi rację. — Nie sądzę, byśmy mieli problemy z różnicą charakterów.


— Mam nadzieję, że nic takiego nie będzie miałomiejsca. Powiedz coś więcej, ciekawy jestem.


— Jest początkującą pisarką. Jedzie ze mą, bo szuka natchnienia inowych pomysłów. Energiczna, miła, ale nie denerwująca. — powiedziałem wszystko to, co już o niej wiedziałem. — No i układa swoją wersję trasy, więc ostateczny plan będzie gotowy w środę.


— Rozumiem. Wydaje mi się, że dobrze trafiłeś. Jestem pewny, że się dogadacie — uśmiechnął się.


— Też tak sądzę.


— W takim razie bierzmy się do pracy — zarządził,a ja skinąłem głową.




*




Po obiedzie przyjechała do mnie Rita. Musiałam jej powiedzieć o wyjeździe. Lepiej zrobić to prędzej, w razie gdyby miała z tym jakiś problem. Weszłam do salonu, niosąc drewnianą tacę z dwiema szklankami soku pomarańczowymi i talerzem ciastek owsianych.


— Dawno się nie widziałyśmy, ale chyba obydwie byłyśmy równie zajęte — uśmiechnęła się brunetka.


— To się zgadza. Co u ciebie? — zapytałam. Wolałam jeszcze chwilę pomyśleć i zastanowić się jak ubrać w słowa to, że wyjeżdżam z Victorem.


— W porządku. W zasadzie to nic się nie zmieniło od naszego ostatniego spotkania — westchnęła z ulgą.


— Co u Dylana? — postanowiłam zapytać przyjaciółkę o jej chłopaka. Jego również dawno nie widziałam, a chciałam mieć jeszcze chwilę, by się przygotować do poważniejszej części naszej rozmowy.


— Jeszcze nie wrócił z San Fran, ale chyba będzie za dwa dni. Może spotkamy się gdzieś w naszym gronie, hm?


— Jestem za — uśmiechnęłam się. Spotkanie z resztą znajomych było dobrym pomysłem. W końcu ich też powinnam powiadomić o mojej wyprawie.


— Dogadamy się jeszcze co do tego. A co u ciebie? — zapytała.


— W porządku. Zrezygnowałam z pracy, bo nie widziałam w tym sensu — rzekłam.


— Co teraz planujesz?


— Wyjeżdżam na jakiś czas — powiedziałam pewnie. Nie mogłam pokazać tego, że nieco się bałam reakcji dziewczyny.


— Co? Dokąd, z kim, po co? — rzuciła. Przygryzłam wargę i wzięłam głęboki oddech. Oczywiście, mogłam skłamać, ale w jakim celu? Nie widziałam w tym sensu.


— Poznałam kogoś, kto wybiera się w trasę po Stanach Zjednoczonych i poszukuje towarzysza.


— Zwariowałaś? — krzyknęła.


— Nie, wszystko ze mną okej. Chcę mieć co wspominać za kilkanaście, lub kilkadziesiąt lat. Nudzi mnie to życie, które prowadziłam dotychczas. Trzeba sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa.


— Chcesz szaleństwa? To nie zapinaj pasów podczas jazdy samochodem — przewróciła oczami. —Wybierasz się na wycieczkę po stanach z nieznajomym? —przeliterowała ostatnie słowo. Westchnęłam. Wiedziałam, że zdziewczyną nie będzie łatwo.


— Nie jest tak całkiem nieznajomy. Spotkałam się z nim dzisiaj.


— No proszę! Spotkaliście się — prychnęła. Przewróciłam oczami. Rita bywała wybuchowa, to nas różniło. Ja reagowałam spokojniej; wolałam wysłuchać drugiej osoby, a dopiero powiedzieć to, co o tym myślałam.


— Owszem. Wymieniliśmy kilka maili i postanowiliśmy się spotkać i porozmawiać o wszystkim —mruknęłam.


— Skąd masz pewność, że nie jest zboczeńcem albo mordercą? — zapytała, już nieco spokojniejszym tonem.


— Znam się na ludziach, Rita. Potrafię rozpoznać człowieka gdy tylko zobaczę jego oczy — uśmiechnęłam się blado.


— Jesteś tego pewna? Po prostu nie chcę, by ci się coś stało.


— Tak, jestem. Poza tym nie jedziemy jeszcze. W środę mamy kolejne spotkanie organizacyjne — rzekłam, upijając łyk soku.


— Jaki on jest? — zadała kolejne pytanie. Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem, przypominając sobie Victora.


— Miły, inny. Mogłabym rzec, że jest prawdziwy, nie udaje nikogo innego. Może to dlatego, że jest starszy? A może po prostu rodzice go dobrze wychowali.


— Co masz na myśli?


— Nieco się od siebie różnimy, ale to nie problem. Nie podrywał mnie na pierwszym spotkaniu, nie był namolny. Dobrze się nam rozmawiało. Myślę, że nie będziemy żałować spędzonego ze sobą czasu.


— Oby tak było, Zona — rzekła. Tylko Rita w ten sposób skracała moje imię; nie przeszkadzało mi to jednak.


— Będzie. Czuję to —puściłam jej oczko.


— Tylko wiesz, żeby nie było z tego żadnego dziecka — zaśmiała się.


— Bardziej liczę na to, że zaprzyjaźnimy się z Victorem. To może być coś pięknego, mówię ci — uśmiechnęłam się. — Poza tym, będziemy podróżować odrestaurowanym Mustangiem. Vic to niedoszły artysta, może nieco małomówny, ale jestem pewna, że nie będziemy mieć żadnych kłopotów ze sobą.


— Wiesz, może faktycznie przesadzam. Zdziwiłaś mnie tym, to wszystko — posłała mi przepraszający uśmiech.


— Rozumiem. Też bym się zmartwiła, gdybyś mi oznajmiła coś takiego — przyznałam. Taka była
prawda.


Rozmawiałyśmy jeszcze długo. O wszystkim i o niczym, Rita proponowała miejsca, które powinnam zawrzeć w swojej wersji trasy. Trochę mi pomogła w ułożeniu jej. Przeglądałyśmy też różne hostele, motele i hotele, w których moglibyśmy nocować z Fuentesem. W pewnych okolicach było więcej noclegów, w innych z kolei nie było niczego. Wiedziałam, że tak będzie, ale nie przeszkadzało mi to; uwielbiałam prowadzić w nocy. Już nie mogłam się doczekać tych terenów, w których nie było niczego oprócz drogi.


*



Cześć,

Jak idzie praca nad trasą?

Vic.


Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem. Był dopiero poniedziałkowy wieczór, do naszego spotkania zostało jeszcze trochę czasu. Nie mogłam się już doczekać; wpadłam na ciekawy pomysł udokumentowania naszej trasy. Miałam nadzieję, że Victorowi przypadnie on do gustu. Nie chciałam jednak jeszcze mu go zdradzać. Wolałam zrobić to na żywo.

Vic,

Jest w porządku. „Zaliczyłam" już kilka stanów, ale jeszcze zostało mi trochę pracy. Mam nadzieję, że Ci się spodoba.

Wymyśliłam już coś, co będzie pamiątką po naszym wyjeździe. Dowiesz się wszystkiego w środę. :)

Arizona.



****

Witajcie. Przepraszam za dosyć długą nieobecność, ale studia mnie pochłonęły. W pozytywnym znaczeniu tego słowa; po prostu wolę się uczyć. Nie wiedziałam, że to kiedyś nastąpi. Zapomniałam, że miałam w zapasie jeszcze jeden rozdział.
Co do innych fanfików - może dodam na nie rozdziały w tym tygodniu, ale niczego nie obiecuję.


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 15, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

The Highway Chronicles • FuentesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz