Rozdział 2.

390 23 4
                                    

Promienie słońca przedostawały się przez jasnożółtą firankę. Cóż, oznaczało to, że muszę już wstawać. Orientacyjnie sięgnęłam po telefon uprzednio sprawdzając godzinę. Było dość wcześnie, i już miałam kłaść się z powrotem kiedy przypomniało mi się coś bardzo ważnego.


Chwyciłam szary sweterek zarzucając go na siebie i poszłam wykonać poranną toaletę. Włosy porządnie rozczesałam i próbowałam zrobić z nich jakieś ładne upięcie. Niestety, nie wychodziło, więc z braku czasu uplotłam bocznego kłosa. Kilka kosmyków włosów spadało na twarz. Postanowiłam je zostawić, bo stwierdziłam, że wyglądam całkiem uroczo.

Chociaż nigdy się nie maluję ( w sumie po co..? ) dziś, aby wyglądać na ładną i zadbaną dziewczynę, pomalowałam rzęsy maskarą oraz podkreśliłam oczy niezbyt wielką kreską nad powiekami. Tyle w zupełności mi wystarczyło.

Na jednej nodze, pobiegłam do mojej sypialni aby coś na siebie włożyć. Otworzyłam starą, dębową szafę, przy okazji krzywiąc się z powodu skrzypnięć wydanych przez nią.
Długo się zastanawiałam, ale w końcu wybrałam "najlepszy strój", który ubierałam na jakieś specjalne okazję. Tą, mogłam spokojnie do nich zaliczyć.
Czarne, wąskie spodnie - potocznie zwanymi rurki - oraz śliczną, koronkową bluzkę z rękawem do łokci. Pamiętam, mama kupiła mi ją kiedy z budżetem rodzinnym było krucho... A jednak ona okazała mi tyle miłości i dobroci, że postanowiła mi ja kupić.


Gotowa, zeszłam po kilku stopniach aby później znaleźć się w kuchni. Szybkim ruchem ręki sięgnęłam po kubek i talerzyk. Wodę zagotowałam, między czasie robiąc kanapkę z moja ulubioną wędliną. Nagle poczułam, że nadepnęłam na coś miękkiego, a jednocześnie twardego. Spojrzałam w dół, i od razu łzy zebrały mi się w oczach.

-Coco, moje małe biedactwo! Przepraszam! - podniosłam czarnego kota, który był bardzo nie zadowolony. Po chwili zaczął się denerwować i obnażywszy małe kiełki, syknął.
Przestraszona, szybko wypuściłam go z objęć.


*************
Po skończonym śniadaniu, napisałam karteczkę dla mamy, że poszłam do miasta w ważnej sprawie. Mam tylko nadzieję, że dziś nie będę im jakoś bardzo potrzebna.
Do miasta miałam około 20 minut drogi, ale był tak piękny i pogodny dzień iż nie mogłam sobie odmówić i postanowiłam iść na piechotę. Po drodze podziwiałam piękne widoki delektując się każdym drobnym kwiatuszkiem.
Już wiem, o czym będę pisać mój wiersz. -
pomyślałam.


***************
Droga minęła mi bardzo szybko. W sumie to i dla mnie lepiej. Teraz wystarczyło się trochę rozglądnąć za jakąś dobrą pracą, i będzie OK. Mam taką nadzieję...




~____~
PRZEPRASZAM!!! Przepraszam, że aż PO TAK DŁUGIM CZASIE dodaję rozdział! :(( Mam nadzieję, że mnie nie opuśliście. ( Jeszcze...) A więc rozdział taki sobie, mógłbyć lepszy, nie urywam. :/
Ale cieszmy się, ze wogole jest! :D
P.S Lubicie nową piosenkę The Vamps-Wake Up? Bo ja tak! I to bardzo ☺❤❤
Do następnego!


» Służąca « L.Hemmings ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz