Wracałam z uczelni do domu, spokojnym krokiem kierowałam się do mojego mieszkania. Wychodząc z windy ujrzałam mojego sąsiada, dobijającego się do drzwi. Widać było, że jest zdenerwowany, dlatego przyspieszyłam kroku i stanęłam obok niego. Chłopak obrócił się w moją stronę i zaczął gestykulować.
- Dziewczyno co z tobą nie tak! Gdzieś ty do cholery była?!- Uspokój się dupku.
- Uspokój się? Uspokój się?! Moi klienci czekają na towar, a ja go nie mam!
- To już nie mój problem! Chciałam ci powiedzieć, że dzisiaj późno wrócę ze szkoły, ale ty musiałeś sobie pójść! Ciesz się, że faktycznie to przechowałam. - przewracam oczami, co za dupek!
- Po prostu kurwa oddaj mi to.
- Z chęcią. - syczę i otwieram mieszkanie
Mężczyzna wchodzi za mną do mieszkania, chociaż mu na to nie pozwoliłam, ale dobra. Wyciągam ze skrytki jego narkotyki i wpycham mu je w ręce.
- Następnym razem załatw sobie kogoś innego do przechowania tego gówna niewdzięczny dupku. - prycham popychając go w stronę wyjścia
Zmęczona całym dniem poza domem i teraz zdenerwowana tą całą sytuacją rzucam się na kanapę i włączam telewizor, ściągając buty i kurtkę. Parę minut później ktoś puka do drzwi. Wzdycham i wstaję by otworzyć drzwi. Moim oczom ukazuje się mój sąsiad, przewracam oczami i chcę zamknąć drzwi, jednak jego stopa mi w tym przeszkadza.
- Czego chcesz dupku? - pytam go zrezygnowana
- W ramach podziękowania za przetrzymanie mojego towaru proponuję imprezę. - uśmiecha się
- Nigdzie się nie ruszam. - odpowiadam twardo
- Dzisiaj o 22 wszyscy znajomi się u mnie zbierają, oczekuję, że się zjawisz, a jeżeli nie to wyciągnę cię siłą. - mruga, odwraca się i wchodzi do swojego mieszkania
Długo po tym zastanawiam się co zrobić, kiedy z jego mieszkania słychać już muzykę, spoglądam na zegarek. 23:15. Wzdycham i kładę się na łóżko, chcąc odpocząć. W mojej głowie ciągle pojawia się obraz tego jak pisałam te egzaminy oraz tego, jak chowałam dzisiaj te narkotyki. Zawiedziona sobą nie mam zamiaru nigdzie dzisiaj wychodzić, a tym bardziej na imprezę. Kiedy już przysypiam słyszę pukanie do drzwi, a zaraz potem dzwonek. Zdenerwowana wstaję z łóżka i tupiąc otwieram z rozmachem drzwi.
- Co do cholery? - pytam wkurzona widząc przed sobą znowu mojego sąsiada
Szatyn chwyta mnie za dłoń i wyciąga z mieszkania, jednak idzie mu to mozolnie. Mocno się zapieram i próbuję się mu wyrwać.
- Puść mnie dupku!
- Dziewczyno rozerwij się. - odpowiada przestając mnie ciągnąć
- Człowieku zrozum, że nie każdy tego potrzebuje. - przewracam oczyma
- Ty definitywnie tego potrzebujesz sztywniaro. - odgryza się z łobuzerskim uśmiechem
- Zajmij się sobą. - wyrywam mu rękę i wracam do mieszkania zatrzaskując za sobą drzwi
Jeszcze bardziej wkurzona wracam do sypialni i zabieram swoje rzeczy, po czym idę wziąć prysznic na uspokojenie się. Ten dupek tak strasznie działa mi na nerwy, że mam ochotę go rozszarpać. Gdy w końcu wychodzę owinięta ręcznikiem, niemal dostaję zawału. Na mojej kanapie siedzi szarooki i uśmiecha się do mnie.
- No, no. Co ja tutaj widzę? - śmieje się
- Lepiej powiedz mi co ty tutaj robisz.
- Aktualnie siedzę, ale zaraz mogę cię ostro posuwać. - mówi wstając z kanapy