CHAPTER 2.

193 27 6
                                    

Wracałam z uczelni do domu, spokojnym krokiem kierowałam się do mojego mieszkania. Wychodząc z windy ujrzałam mojego sąsiada, dobijającego się do drzwi. Widać było, że jest zdenerwowany, dlatego przyspieszyłam kroku i stanęłam obok niego. Chłopak obrócił się w moją stronę i zaczął gestykulować.


- Dziewczyno co z tobą nie tak! Gdzieś ty do cholery była?!

- Uspokój się dupku.

- Uspokój się? Uspokój się?! Moi klienci czekają na towar, a ja go nie mam!

- To już nie mój problem! Chciałam ci powiedzieć, że dzisiaj późno wrócę ze szkoły, ale ty musiałeś sobie pójść! Ciesz się, że faktycznie to przechowałam. - przewracam oczami, co za dupek!

- Po prostu kurwa oddaj mi to.

- Z chęcią. - syczę i otwieram mieszkanie

Mężczyzna wchodzi za mną do mieszkania, chociaż mu na to nie pozwoliłam, ale dobra. Wyciągam ze skrytki jego narkotyki i wpycham mu je w ręce.

- Następnym razem załatw sobie kogoś innego do przechowania tego gówna niewdzięczny dupku. - prycham popychając go w stronę wyjścia

Zmęczona całym dniem poza domem i teraz zdenerwowana tą całą sytuacją rzucam się na kanapę i włączam telewizor, ściągając buty i kurtkę. Parę minut później ktoś puka do drzwi. Wzdycham i wstaję by otworzyć drzwi. Moim oczom ukazuje się mój sąsiad, przewracam oczami i chcę zamknąć drzwi, jednak jego stopa mi w tym przeszkadza.

- Czego chcesz dupku? - pytam go zrezygnowana

- W ramach podziękowania za przetrzymanie mojego towaru proponuję imprezę. - uśmiecha się

- Nigdzie się nie ruszam. - odpowiadam twardo

- Dzisiaj o 22 wszyscy znajomi się u mnie zbierają, oczekuję, że się zjawisz, a jeżeli nie to wyciągnę cię siłą. - mruga, odwraca się i wchodzi do swojego mieszkania

Długo po tym zastanawiam się co zrobić, kiedy z jego mieszkania słychać już muzykę, spoglądam na zegarek. 23:15. Wzdycham i kładę się na łóżko, chcąc odpocząć. W mojej głowie ciągle pojawia się obraz tego jak pisałam te egzaminy oraz tego, jak chowałam dzisiaj te narkotyki. Zawiedziona sobą nie mam zamiaru nigdzie dzisiaj wychodzić, a tym bardziej na imprezę. Kiedy już przysypiam słyszę pukanie do drzwi, a zaraz potem dzwonek. Zdenerwowana wstaję z łóżka i tupiąc otwieram z rozmachem drzwi.

- Co do cholery? - pytam wkurzona widząc przed sobą znowu mojego sąsiada

Szatyn chwyta mnie za dłoń i wyciąga z mieszkania, jednak idzie mu to mozolnie. Mocno się zapieram i próbuję się mu wyrwać.

- Puść mnie dupku!

- Dziewczyno rozerwij się. - odpowiada przestając mnie ciągnąć

- Człowieku zrozum, że nie każdy tego potrzebuje. - przewracam oczyma

- Ty definitywnie tego potrzebujesz sztywniaro. - odgryza się z łobuzerskim uśmiechem

- Zajmij się sobą. - wyrywam mu rękę i wracam do mieszkania zatrzaskując za sobą drzwi

Jeszcze bardziej wkurzona wracam do sypialni i zabieram swoje rzeczy, po czym idę wziąć prysznic na uspokojenie się. Ten dupek tak strasznie działa mi na nerwy, że mam ochotę go rozszarpać. Gdy w końcu wychodzę owinięta ręcznikiem, niemal dostaję zawału. Na mojej kanapie siedzi szarooki i uśmiecha się do mnie.

- No, no. Co ja tutaj widzę? - śmieje się

- Lepiej powiedz mi co ty tutaj robisz.

- Aktualnie siedzę, ale zaraz mogę cię ostro posuwać. - mówi wstając z kanapy

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 10, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

drag me down. ☠ l.tOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz