faza 1 podpunkt a.

20 2 0
                                    


Alestorm - Wolves of the sea


3 miesiące wcześniej


Mogłoby się wydawać, że robienie zakupów w wielkim supermarkecie nie jest zajęciem specjalnie niebezpiecznym i obfitującym w szalone zwroty akcji.

Och, jakże bym się cieszyła, gdyby moim jedynym zmartwieniem było, jakie wino wybrać do dzisiejszej kolacji albo czy po zjedzeniu tych ciastek dupa nie urośnie mi tak, że się w autobusie nie zmieszczę.

Ale, cóż, życie to suka.

Toczę się z moim wózkiem wyładowanym śmieciowym żarciem w alejkę z podpaskami. Ta, nawet kobieta z uzasadnioną paranoją pozostaje kobietą. Sięgam po płetwy wieloryba, nazywane także podpaskami na noc. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie kiedy moja ręka nie dosięga nawet przedostatniej półki. No co za debil to tak zaprojektował?!

Cóż, to, że miałam wysokość karzełka mogło mieć z tym coś wspólnego, no ale to dział kobiecy i to gówno powinno się niżej znajdować!

Szykuję się mentalnie na zrobienie wyskoku w kosmos. Zmyję się stąd nim się skapną, że to ja ten burdel zrobiłam. W momencie gdy mam już skoczyć, jakaś wielka, pokryta odciskami dłoń połączona z umięśnionym przedramieniem dłoń podaje mi płetwy wieloryba.

Moja paranoja sięga jebanego Empire State Building. Powoli przenoszę wzrok na twarz mężczyzny. Znacie to uczucie, że w brzuchu zaczynają wam latać motyle? Cóż, ja miałam w dupę kopane nietoperze i to chyba na haju.

- Jak mniemam, to było powodem, przez który rozglądałaś się tak czujnie na boki, jakbyś szykowała coś, za co pracownicy mogą pogonić cię z widłami? - zapytał z szelmowskim uśmiechem, nadal trzymając w dłoni podpaski. Dawajcie aparat, poleci na National Geographic jako ósmy cud świata.

Musicie wiedzieć, że od mojego ostatniego bliskiego spotkania z płcią przeciwną minęło sporo czasu, a i to spotkanie nie miało nic wspólnego z przyjemnością. Wręcz odwrotnie, ono mnie prawie zniszczyło. Więc nie rzucajcie we mnie od razu owocami, że zaniemówiłam przy facecie gorętszym od słońca.

- Em, cóż, taak... Prawdę mówiąc to boję się butów tych pracowników. Są takie... przerażające i wydają taki odgłosy mrożące krew w...

Tak, dokładnie w tym momencie zrozumiałam, co do cholery wygaduję. Postanowiłam, że jak tylko wrócę do domu, złożę śluby milczenia i wstąpię do zakonu.

Mężczyzna nadal się uśmiechał, jednak teraz widać było, że powstrzymuje śmiech. A to glista wąsata.

Nie no, co wy, nie miał wąsa. I w najmniejszym stopniu nie był glistą. Przynajmniej na zewnątrz, ale tym nie mogłam jeszcze teraz wiedzieć.

Miał czarne, nie proste, ale też nie kręcone włosy sięgające prawie ramion i najniezwyklejsze oczy na świecie. Jedna tęczówka była prawie że czarna, a druga pół ciemnozielona, pół brązowa, tak, że przywodziła na myśl sosnowy las. Ubrany był w ciemny, długi płaszcz, czarne spodnie i ciężkie, ale jednocześnie wyglądające na niesamowicie miękkie buty. I nie wyglądał w tym wszystkim jak ciota próbująca udawać nie wiadomo kogo, tylko... no po prostu mroził krew w żyłach.

- Hmm, weźmiesz to kiedyś ode mnie, czy poczekamy aż dostanę trądu od przebywania w tej alejce? - rzucił wesoło, mierząc mnie wzrokiem.

Czułam, jak moje policzki pokrywa ciemny rumieniec wstydu. Wow, patrzcie państwo, oto kobieta, która nigdy się nie rumieni.

- Ta, dzięki - wzięłam od niego opakowanie, wrzuciłam do koszyka, uśmiechnęłam ślicznie po czym zrobiłam coś, co każda racjonalnie myśląca kobieta by zrobiła.

Wzięłam nogi za pas. Odleciałam na skrzydłach tchórzostwa. Opuściłam miejsce zbrodni. Taktycznie się wycofałam. Nie myślcie, że nie czytałam Sztuki Wojny Sun Tzu.

Jeszcze przy kasie słyszałam jego śmiech.


Jakoś wtachałam torby z zakupami na szóste i ostatnie piętro uroczej kamieniczki, w której mieszkałam. Przez całą drogę do domu rozglądałam się czujnie. Miałam powody do zachowania czujności.

Już w kuchni włożyłam jakieś gówniane żarcie do mikrofali i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Rozebrałam się, odkręciłam wodę i pozwoliłam sobie na chwilę relaksu.

I wtedy właśnie, przez szum lejącej się wody usłyszałam cichutkie skrzypienie otwierających się drzwi. Moich drzwi.

O bogowie, wrócił.

Nie odsuwając zasłonki, wyszłam z wanny i nago chwyciłam nóż, który położyłam obok umywalki. Nie łudziłam się, że jeżeli to on, dam sobie radę. Ale może to zwykły złodziejaszek.

Włamywacz widocznie usłyszał lejącą się wodę, ponieważ jego kroki skierowały się do łazienki. Klamka zaczęła się obracać. Stanęłam za drzwiami. Z moim wydechem otworzyły się.

Nasza walka nie trwała długo. Zauważyłam tylko długi czarny płaszcz, kiedy z łatwością wytrącił mi nóż z ręki i powalił na ziemię. Szarpałam się i wrzeszczałam, kopałam i próbowałam gryźć. Usiadł na mnie okrakiem, a pod kapturem widziałam jedynie psychotyczny uśmiech.

- Patrzcie, co za zbieg okoliczności. Malutka, chyba mamy trochę do pogadania - wymruczał, a w tym momencie przestałam się wyrywać.

To był facet od podpasek. A z nim nie miałam najmniejszych, pierdolonych szans.


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 18, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zaplanowane niespodziewaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz