Kiedy tylko drzwi się zatrzaskują, przesuwam skromny skobelek i rozglądam się po pomieszczeniu jak Szatyn, mając nadzieję na wypatrzenie czegokolwiek ostrego. Nic nie znajduję. Ostatecznie siadam na zamkniętej klapie klozetowej i paznokciami zaczynam rozrywać wewnętrzne podszycie nogawki spodni. Idzie mi to mozolnie, jednak jestem zdeterminowana i w końcu udaje mi się rozpruć szew. Spomiędzy dwóch materiałów wypada wąziutki nóż sprężynowy.
W duchu dziękuję niebiosom, że jestem taką pesymistyczną paranoiczką. Właściwie zawsze, gdy wychodzę z dziewczynami na miasto, zabieram jakiś ostry przedmiot. Z góry zakładam, że zdarzą się takie sytuacje jak ta dzisiaj.
Otwieram go i zamykam, ale na szczęście działa. No, teraz jestem gotowa.
Spuszczam wodę i odkręcam kran na wypadek, gdyby mężczyzna podsłuchiwał. Wykorzystuję ostatnie chwile na samotności, aby jeszcze raz rozejrzeć się po toalecie z nadzieją, że za pierwszym razem coś przeoczyłam. Ponownie nic przydatnego nie wpada mi w ręce, więc zakręcam kran i zajmuję się nożem.
Przez chwilę zastanawiam się, gdzie go ukryć, aż w końcu decyduję się obciągnąć rękawy bluzy. W ten sposób będę go miała pod ręką i nie będzie widać wybrzuszenia, jak na przykład w kieszeni.
Biorę kilka głębokich oddechów i odsuwam skobel. Otwieram drzwi dokładnie w tym momencie, kiedy mężczyzna podnosi rękę by zapukać. Lekko podenerwowana, mijam go bez słowa i kieruję się w stronę naszego przedziału, jednak po przejściu zaledwie kilku kroków chwieję się i podpieram o ścianę, aby nie upaść.
Jak się spodziewałam, mężczyzna odruchowo przyskakuje do mnie, ale zanim zdąża mnie dotknąć, wysuwam nóż z rękawa i biorę zamach, celując w jego brzuch. Wiem, że ostrze nie jest zbyt długie, więc nie powinnam go zabić, ale równocześnie mogę go poważnie zranić. Jednak niestety nie udaje mi się zrobić żadnej z tych czynności, ponieważ w ostatniej chwili Szatyn zatrzymuje moją rękę.
Zawiedziona usiłuję chociażby go drasnąć, ale to na nic. Przechodzę do awaryjnej części planu. Wbijam piętę z całej siły w jego stopę, po czym nurkuję pod jego ramieniem, zmuszając go do puszczenia moje ręki. Udaje się! Biorę ponowny zamach, ale w tym momencie zdaję sobie sprawę, że nóż zniknął.
Zerkam na mężczyznę i dostrzegam błysk metalu, znikający w jego kieszeni. Nie mam pojęcia jak to zrobił, ale rozbroił mnie z dziecinną łatwością. Zazwyczaj inni ludzie mają z tym trochę więcej problemów, jednak ja tak szybko się nie poddaję. Schował nóż do kieszeni, czyli nie chce mnie skrzywdzić, aby nikt w pociągu nie nabrał podejrzeń. Może również chodzić o Igora, ale jego tutaj nie ma.
Postanawiam przejść do najbardziej ryzykownej części konfrontacji. Ucieczka jest niemożliwa, a poza tym nie chcę zostawiać dziewczyn samych. Pozostaje mi więc tylko zagrać nieczysto. Szykuję się właśnie do słynnego kopnięcia, kiedy to on pierwszy nadeptuje moją stopę, po czym łapie mnie za gardło i przyciska do ściany.
Zaciskam pięści głównie z bólu stopy, ale nie pozwalam natrętnym łzom napłynąć mi do oczu. Próbuję wziąć głębszy wdech, ale z paniką orientuję się, że nie mogę. Usiłuję zwiększyć objętość żeber, ale moje płuca nie zasysają żadnego powietrza.
W takim momencie już nawet myśl, że przecież mnie nie zabije, nie wydaje się pocieszająca. W końcu łzy napływają mi do oczu, zaczyna mi szumieć w uszach, a pole widzenia przesłaniają mroczki. Na ból płuc czy też stopy już nawet nie zwracam uwagi.
Jednak wtedy mężczyzna luzuje chwyt i do moich płuc dostaje się nowa porcja życiodajnego tlenu. Biorę kilka wdechów, po których odzyskuję ostrość widzenia i zdaję sobie sprawę, że on cały czas do mnie coś mówi. Nie mam jednak ochoty go słuchać.
CZYTASZ
Stronnictwo
Mystery / ThrillerW życiu zdarzają się różne dni. Od takich najnudniejszych, do przepełnionych akcją i emocjami od wschodu do zachodu słońca a nawet i dłużej. Noc jednak przynosi ukojenie. Pozwala oddzielić rzeczywistość od okropnych urojeń. Budzimy się czyści, rozpo...