Część 2

17 1 0
                                    

Rozglądam się po ich twarzach, szukając chociażby najmniejszych oznak znęcania się fizycznego, ale na szczęście nic takiego nie dostrzegam. W sumie nie wiem, co bym zrobiła, ale znalazłabym sposób, aby im odpłacić pięknym za nadobne.

Najgorzej chyba wygląda Alyson, za to Em zachowuje się, jakby cała ta sytuacja do niej nie dotarła, choć w sumie to może być prawda. Lubi trochę wypić i nigdy nie przejmuje się konsekwencjami. Kręcę głową ze smutkiem. W takim składzie z pewnością nie damy rady uciec. Mamy tu pijaną Em, głupiutką Alyson, piękną, ale nic poza tym Kim, przemądrzałą i bogatą Rose oraz introwertyczkę Cas.

Świata to my nie zawojujemy, ale zawsze istnieje szansa, że ojciec Rose będzie jej szukać albo któryś z wielbicieli Kim, chociaż sądząc po ich reakcji w barze... Tak, nie mamy jak na razie szans na ucieczkę.

Nagle czuję pchnięcie i omal nie upadam na ziemię. Nawet nie zauważyłam, że rozmyślając zatrzymałam się. Odruchowo rozmasowując nadgarstki, podchodzę do dziewczyn. Alyson łapie mnie za rękę, szukając najwyraźniej u mnie oparcia. No cóż, źle trafiła. Ja sama czuję, że sytuacja odrobinę mnie przerasta, ale dzielnie ściskam jej rękę, rzucając jej pocieszające spojrzenie. Staram się przekazać jej, że wszystko będzie dobrze.

W końcu Alyson odwzajemnia uśmiech, a ja zwracam uwagę na resztę dziewczyn. Wyraźnie każda w tym momencie potrzebuje wsparcia, a te które odrobinę lepiej to znoszą, udzielają go. Wymieniam porozumiewawcze spojrzenie z Cas, przytulającą płaczącą Rose.

– Weźcie się w garść – słyszę głos Igora. – Będziemy teraz jechać pociągiem i ostrzegam. Żadnych sztuczek. Jeden zły ruch i konsekwencje wam się nie spodobają.

Dziewczyny kiwają przestraszone głowami. Najwyraźniej żadnej nawet do głowy nie przyszło, żeby kombinować. Zastanawia mnie tylko to, jak zamierzają nas odizolować od innych ludzi. Podejrzewam, że zajmą dwa przedziały. Jeden pełny, a w drugim dwóch mężczyzn i dwie dziewczyny.

Zerkam na Igora, oczekując jakiś dalszych instrukcji, ale on milczy i jedynie stuka w telefon. Nagle podnosi wzrok znad ekranu i patrzy mi przez dłuższą chwilę w oczy, jakby chciał mi coś przekazać.

Spuszczam wzrok. To było co najmniej dziwne, ale nie mam zbyt dużo czasu na zastanawianie się. Ruszamy przed siebie. Zbliżam się do Alyson, biorąc ją pod ramię. Mam zamiar przy najbliższej okazji porozmawiać z nią, ale zaraz zostaję pociągnięta w jedną stronę, a ona w drugą. Jakbyśmy miały zamiar tu spiskować. Ta ich pokręcona logika czasami mnie wręcz dobijała.

Wywracam oczami i zerkam na dobrze mi już znanego z podróży mężczyznę. Rzucam mu wymowne spojrzenie, po czym przenoszę wzrok na jego rękę, zaciśniętą na moim nadgarstku. Nie puszcza jednak tak jak się spodziewałam, a tylko wzmacnia uścisk. Chwilkę odczekuję i nagle pociągam dłoń w dół, ale mężczyzna nie daje się zwieść.

– Zachowuj się – syczy przez zaciśnięte zęby, uśmiechając się przy tym do mnie promiennie.

Zamieram, kiedy dociera do mnie, że właściwie nie wiem, dlaczego to robię, dlaczego zachowuję się w ten sposób. Chyba trochę na przekór temu przemądrzałemu Szatynowi. Nie przypadł mi do gustu i zwyczajnie lubię go denerwować, wystawiać jego cierpliwość na próbę. Wiem przecież dobrze, że Igor tak naprawdę nie pozwoli mu nas skrzywdzić. Świadczyło o tym między innymi zmienione zachowanie mężczyzny po rozmowie z nim.

Rozglądam się dookoła. Znajdujemy się aktualnie na dworcu, a właściwie na większym parkingu, w nieznanym mi mieście. Przez chwilę zastanawiam się jak załatwili nam dokumenty, ale szybko karcę się w duchu. Przecież ludzie, którzy zdobyli z pewnością nielegalnie broń, nie mają problemów ze zrobieniem fałszywych dowodów osobistych, szczególnie, jeżeli nasze zdjęcia są ogólnodostępne w Internecie.

StronnictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz