Nie zapadła jeszcze noc, choć z pewnością nie był to już dzień. Słońce jakieś pół godziny temu schowało się za horyzontem, pozostawiając po sobie na niebie pełgające pomarańczowe smugi, odbite w chmurach.
W Oxfordzie zapalono już latarnie na ulicach, zaś Ogród Botaniczny z wolna opustoszał. Mimo to na jednej z ławek pod drzewem z nisko zawieszonymi gałęziami wciąż ktoś siedział. Był to chłopak, a może już mężczyzna, ubrany w szary prochowy płaszcz, z kapeluszem o szerokim rondzie na głowie. Wyglądało na to, że chce pozostać anonimowy choć w ogrodzie i tak prawie nikogo już nie było. Nagle zza krzewu azalii wyłoniła się duża kotka, przeparadowała przez żwirowaną ścieżkę i wskoczyła na ławkę koło chłopaka.- Nie sądzę, żeby naprawdę tu przybyli. - z pyszczka kota wydobyły się łagodne słowa, kiedy spoglądał w bliżej nieokreślony punkt w krzakach, machając nerwowo ogonem.
- Przecież wiesz co powiedziała Mary. Co jej powiedziały Cienie. Ten rok jest inny, tak samo jak zeszły rok był inny. I będzie ostatni. - odpowiedział chłopak, poprawiając się na swoim siedzeniu. Powietrze było ciepłe i pachniało niesamowicie, zapachami tysięcy kwitnących kwiatów, ale jego to nie interesowało. Bardziej zainteresowany był tym samym, pozornie nic nie znaczącym punktem w powietrzu, około dwóch metrów od nich. Wpatrywał się w niego intensywnie od czterdziestu pięciu minut, choć Kirjava kilkukrotnie zostawiła go samego, żeby zapolować na coś czającego się w krzakach.
Powoli zaczął już tracić nadzieję, kiedy w punkcie w który wpatrywał się przez ten cały czas pojawiła się dziewczyna. Wyglądało to tak, jakby w którymś miejscu w powietrzu znajdowały się niewidzialne drzwi a ona najpierw wystawiła jedną stopę na zewnątrz, potem pojawiła się jej głowa, skulony tułów a w końcu druga stopa. Zaraz za nią z nicości wyskoczył śnieżnobiały gronostaj z czarnym koniuszkiem ogona.
Zwierzę rzuciło się w stronę ławki, a kotka rzuciła się w jego stronę. Nie doszło jednak do ataku ani walki. Zamiast tego oba stworzonka zwarły się w ścisłym uścisku. Czarne futerko przeplatało się z białym, ogony zwinęły się razem niczym dzikie węże. Radosne popiskiwania i pomiaukiwania zagłuszyły cykadę świerszczy.
Oboje nastolatków uśmiechnęło się do siebie i chłopak już miał coś powiedzieć, kiedy dojrzał skulone zawiniątko, owinięte brązowym kocem w rękach dziewczyny.
- Will... - zaczęła, a potem rzuciła mu się w ramiona. Mieli dla siebie tylko piętnaście minut i to musiało im wystarczyć za długość całego życia. Potem przejście zostanie zamknięte i już nigdy nie zostanie otwarte. Ich czas się wyczerpał.
Tym razem jednak Lyra przyniosła do tego świata coś, co miało pozostać po niej pamiątką. Kiedy chłopak wracał do domu ulicami miasta, z kotem u swego boku w ramionach trzymał cicho kwilący tobołek. Owoc miłości dwóch światów.

CZYTASZ
Rubinowe Lustro [PL]
FanfictionEllie Parry jest przekonana, że jest zupełnie zwyczajną czternastolatką. Nie ma pojęcia, że to co brała za bujną wyobraźnię, jest odpryskiem zupełnie innego świata. Kiedy jednak odnajduje tajemniczy złoty kompas, postanawia wyruszyć w podróż, która...